Po dłuższych przemyśleniach stwierdzam, że nie dam rady dłużej leżeć tu tak o pustym żołądku. Więc muszę iść. Ciężkim ruchem podniosłam się z łóżka. Wolnym krokiem zeszłam na dół. Z kuchni dobiegały dziwne odgłosy.Gdy przekroczyłam próg tego pomieszczenia pacnęłam się w głowę. Jak ja mogłam się zgodzić na tymczasowe zamieszkanie z nimi? Ach, tak inaczej musiałabym tkwić w szpitalu do ukończenia 18 lat. A tego to ja nie chcę. Ale jestem tu już czwarty dzień więc za trzy dni wynoszę się do mamy, która ma mnie gdzieś, to ojczyma, który się nade mną znęca i jedynej osoby na której mi zależy, siostry. No właśnie, jak teraz sobie radzi Eve?
-Ałł.!- z myśli wyrwało mnie uderzenie. Spojrzałam na podłogę, a tam leżała marchewka. Spojrzałam na chłopaków zła. A oni od razu się uciszyli.
-Który to rzucił?- zapytałam wkurzona. Wszystkich wzroki powędrowały na Harry'ego.
-Jak mogłeś rzucić marchewką?- krzyknął Louis i podbiegł podnieść ją.
-Jak mogłeś wyzwać moje zacne loczki?
-Jedzeniem się nie rzuca!- krzyknął nagle Niall.
-Ale lusterka chować można tak?- wtrącił się Zayn.
-Uspokójcie się, proszę Was- zaczął błagalnym głosem Liam.
-Wisisz mi marchewkę!- drążył pasiak.
-Oddaj mi lusterko, bo nie dostaniesz jeść przez tydzień!- zwrócił się do blondyna Mulat.
-Nie zrobisz mi tego!- odpyskował niebieskooki.
Ich zachowanie zaczęło mnie irytować.
- Zamknijcie w końcu te japy!- wrzasnęłam najgłośniej jak tylko potrafiłam. Automatycznie się uciszyli, a ich pięć par oczu powędrowało w kierunku mojej osoby. Zgromiłam ich wzrokiem.- Czy możecie choć raz w życiu spokojnie jak cywilizowani ludzie siedzieć w ciszy? Zachowujecie się gorzej jak banda przedszkolaków, która nie dostała czekoladki! Ja nie mam zielonego pojęcia za co te wszystkie nastolatki was tak uwielbiają?- Wyrzuciłam ręce w powietrze w geście niezrozumienia. Żaden się nie odezwał.
-I co tak trudno się uspokoić? Naprawdę? Tak dużo Was to kosztowało?- powiedziałam po pięciu minutach lekko opanowanym już głosem. Chłopaki wciąż siedzieli w ciszy i patrzyli na mnie z uwagą. Pokręciłam głową i zajęłam miejsce przy stole pełnym jedzenia. Nie zwracając na nich uwagi wzięłam wazę z czekoladowymi płatkami i nasypałam sobie do miski, następnie wzięłam dzbanek ciepłego mleka i zalałam nim płatki. Niall nie odrywając ode mnie wzroku poszedł w moje ślady. Oboje wzięliśmy łyżki i zaczęliśmy jeść. Po skończonym posiłku nie zwracają uwagi na resztę powolnym krokiem skierowałam się w stronę mojego pokoju. Gdy przypomniałam sobie o chęci zapalenie papierosa.
-Zayn?
-Tak?- odezwał się chłopak.
-Masz może na dzisiaj jakieś zajęcie?- zapytałam.
-Chyba nie... - powiedział niepewnie- Nie mamy dzisiaj nic w planach?- spojrzał na Liama.
-Co do zespołu to nie.- odpowiedział mu Payne.
-Perrie jest w trasie i będzie dopiero za trzy dni.- powiedział ze smutkiem wymalowanym na twarzy Mulat.- Więc nie.
- Jestem pewna, że Liam mnie nie puści nigdzie samej, a nie mam zamiaru siedzieć tu przez cały dzień. A z resztą muszę iść do sklepu po jedną rzecz. Więc może poszedłbyś ze mną?- zapytałam nie pewnie.
-I znowu to samo!- krzyknął Harry- Znowu umawiasz się z nim na randkę! Dziewczyno on jest zajęty.-powiedział nieco normalniejszym tonem Styles.- Ale za to ja nie- poruszył uwodzicielsko brwiami.Na co ja wybuchnęłam gromkim śmiechem.
-Serio? Ty? I że niby ja miałabym się z tobą umówić? Oj chłopcze marzenia to ty masz wielkie. Chciałbyś- powiedziałam rozbawiona.
-Wiem, że w końcu ulegniesz pokusie.- powiedział wiewiórka.
-Pokusie? Czego? Ciebie? Nie rozbawiaj mnie. Twoja głupota odepchnęła mnie od ciebie od razu jak cię zobaczyłam. Masz pecha chłopcze- uśmiechnęłam się zadziornie.
-Zobaczymy jeszcze.
-To jak pójdziesz ze mną?- nie zwracając dłużej uwagi na lokowatego zwróciłam się do Zayna.
-No mogę iść, ale tak za godzinkę okay?
-Okay- uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i poszłam na górę.
-A i weź może bluzę z kapturem, żeby paparatzzi nas czasem nie dopadło- krzyknął za mną Malik.
Zayn był drugim chłopakiem w moim życiu z którym zaczęłam normalnie rozmawiać. Tak bez kłótni. Zdziwiło mnie to troszkę. Ale to w sumie dobrze, że mam z nim jakiś w mirę normalny kontakt. On jedyny mnie rozumie w sprawie tytoniu. I chyba mogę być pewna, że pójdzie dzisiaj ze mną do sklepu po papierosy.
Weszłam do łazienki i wykonałam poranne czynności. Wyszłam z pomieszczenia z owiniętym ręcznikiem wokół mojej tali. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej krótkie, ciemne, jeansowe spodenki z wysokim stanem, biały luźny T-shirt z nadrukiem Big Bena i czarną bluzę z kapturem. Założyłam spodenki, a następnie koszukę wkładając ją do środka shortów. Zrobiłam sobie lekki makijaż i w przeciągu zaledwie 52 minut byłam już gotowa do wyjścia. Wzięłam moją torebkę i zeszłam na dół. Weszłam do salonu gdzie chłopaki w dziwnej ciszy siedzieli na kanapie wpatrzeni w telewizor. Podeszłam do nich bliżej, a oni spojrzeli mnie.
-Musisz trochę poczekać, Zayn nigdy nie jest gotowy na czas.- powiedział Liam.
-Dzięki, że nie ostrzegłeś.-odpowiedziałam i zlustrowałam ich wzrokiem.- tak w ogóle to gdzie macie marchewkę?- zapytałam.
-Wyszedł do kina ze swoją dziewczyną, Eleanor- odpowiedział mi Daddy.
Pokiwałam głową. Po dziesięciu minutach Malik w końcu zszedł na dół. Ubrany był w czarne obcisłe rurki, biały T-shirt i czarną bluzę z kapturem.
-Gotowa?- zapytał czekoladowooki.
-Od dziesięciu minut- powiedziałam z irytacją. On nic nie odpowiedział tylko posłał mi uśmiech. Na co ja tylko machnęłam ręką i wyszłam z domu.
-To gdzie idziemy?- pytająco spojrzał na mnie Zayn.
-Do sklepu gdzie sprzedają nieletnim tytoń- powiedziałam stanowczo.
-Dlaczego nieletnim?- spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
-Bo jak wiesz nie ukończyłam jeszcze tych cholernych 18 lat i nie sprzedadzą mi każdej rzeczy jaką będę chciała zakupić.
-Ach, okay. Ale ja nie wiem gdzie jest taki sklep- pokręcił głową Mulat.
-Ale ja wiem.-powiedziałam.
Gdy weszliśmy w środek miasta Zayn założył kaptur i kazał zrobić mi to samo. Wykonałam jego polecenie bez większych przeszkód. Jak weszliśmy do sklepu od razu podeszłam do ekspedientki i poprosiłam dwie paczki papierosów i zapalniczkę. Kobieta bez problemu sprzedała mi je. Po wyjściu ze sklepu poszliśmy na polane na której wczoraj byłam z Niallem. Usiadłam na trawie i wyciągnęłam paczkę fajek. Wzięłam jedną i włożyłam do ust. Wciągnęłam paczkę w stronę chłopaka i go poczęstowałam. On usiadł obok mnie i razem zaciągnęliśmy się dymem. Siedzieliśmy tak przez jakieś trzy godziny. Dopóki nie stwierdziłam, że jestem głodna.
-Oni mieli rację- przyznał Malik.
-Kto i w czym?- spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Chłopaki, w tym, że masz apetyt jak nasz Niall-odpowiedział.
-Ja nie wiem co wy chcecie. Ja po prostu lobię jeść.
Dalej szliśmy już w ciszy. Gdy weszliśmy do domu trójka chłopaków wciąż siedziała na kanapie. A obok nich na fotelu Louis z jakąś dziewczyną na kolanach. Jak mniemam jest to Eleanor. I wcale się nie myliłam. Gdy przekroczyliśmy próg salonu zaczęły się dogryski Harry'ego typu;
"Jak było na randce?"
"Powiem wszystko Perrie"
"I tak wiem, że mnie zapragniesz." , które po chwili przerwał pasiak.
-Jasmine poznaj moją dziewczynę Eleanor. Eleanor to jest Jasmine, nasza koleżanka.
-Cześć- wyciągnęłam do dziewczyny rękę na co ona ją chwyciła.
*****
No i jest :) Późno ale jest.
Przepraszam Was za to, że nie było mnie aż tak długo.
Są wakacje, nie było mnie w domu i nie miałam neta, więc nie bardzo miałam jak napisać ten rozdział.
Ostatnio też chyba jakoś czuję tak, że straciłam wenę i chęci na pisanie dalszych części tego opowiadania.
Ale mimo tego staram się nie przerwać tego i mam nadzieję, że dotrę do końca, choć pomysły mi się skończyły.
Rozdział jest nijaki. I ja to bardzo dobrze wiem.
Ale piszę go w nocy i jestem już śpiąca, a nie chcę odkładać tego na jutro, bo pewnie zapomnę.
Myślę, że następny uda mi się napisać szybciej, ale nic nie obiecuję.
Buziaki :***
Olcia :D