poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 9

Kiedy wczoraj wróciliśmy z blondynem do domu nikogo nie było, więc spokojnie mogłam wsiąść z lodówki jedzenie i pójść do swojego pokoju. Nie musiałam słuchać paplaniny Liama ani wkurzających tekstów Harry'ego. Po prostu zrobiłam sobie kilka kanapek i poszłam z nimi na górę. Zjadłam je, wykąpałam się i położyłam spać.Nawet nie wiem kiedy reszta matołków wróciła do domu. Musiałam mocno spać, bo wątpię żeby oni byli cicho. No ale nie ważne. Ważniejsze jest to, że teraz jestem strasznie głodna, a bardzo nie chce mi się zejść na dół na śniadanie, które z pewnością Daddy już przygotował. Jestem po prostu leniwa, tak zdecydowanie mocno leniwa.
Po dłuższych przemyśleniach stwierdzam, że nie dam rady dłużej leżeć tu tak o pustym żołądku. Więc muszę iść. Ciężkim ruchem podniosłam się z łóżka. Wolnym krokiem zeszłam na dół. Z kuchni dobiegały dziwne odgłosy.Gdy przekroczyłam próg tego pomieszczenia pacnęłam się w głowę. Jak ja mogłam się zgodzić na tymczasowe zamieszkanie z nimi? Ach, tak inaczej musiałabym tkwić w szpitalu do ukończenia 18 lat. A tego to ja nie chcę. Ale jestem tu już czwarty dzień więc za trzy dni wynoszę się do mamy, która ma mnie gdzieś, to ojczyma, który się nade mną znęca i jedynej osoby na której mi zależy, siostry. No właśnie, jak teraz sobie radzi Eve?
-Ałł.!- z myśli wyrwało mnie uderzenie. Spojrzałam na podłogę, a tam leżała marchewka. Spojrzałam na chłopaków zła. A oni od razu się uciszyli.
-Który to rzucił?- zapytałam wkurzona. Wszystkich wzroki powędrowały na Harry'ego.
-Jak mogłeś rzucić marchewką?- krzyknął Louis i podbiegł podnieść ją.
-Jak mogłeś wyzwać moje zacne loczki?
-Jedzeniem się nie rzuca!- krzyknął nagle Niall.
-Ale lusterka chować można tak?- wtrącił się Zayn.
-Uspokójcie się, proszę Was- zaczął błagalnym głosem Liam.
-Wisisz mi marchewkę!- drążył pasiak.
-Oddaj mi lusterko, bo nie dostaniesz jeść przez tydzień!- zwrócił się do blondyna Mulat.
-Nie zrobisz mi tego!- odpyskował niebieskooki.
Ich zachowanie zaczęło mnie irytować.
- Zamknijcie w końcu te japy!- wrzasnęłam najgłośniej jak tylko potrafiłam. Automatycznie się uciszyli, a ich pięć par oczu powędrowało w kierunku mojej osoby. Zgromiłam ich wzrokiem.- Czy możecie choć raz w życiu spokojnie jak cywilizowani ludzie siedzieć w ciszy? Zachowujecie się gorzej jak banda przedszkolaków,  która nie dostała czekoladki! Ja nie mam zielonego pojęcia za co te wszystkie nastolatki was tak uwielbiają?- Wyrzuciłam ręce w powietrze w geście niezrozumienia. Żaden się nie odezwał.
-I co tak trudno się uspokoić? Naprawdę? Tak dużo Was to kosztowało?- powiedziałam po pięciu minutach lekko opanowanym już głosem. Chłopaki wciąż siedzieli w ciszy i patrzyli na mnie z uwagą. Pokręciłam głową i zajęłam miejsce przy stole pełnym jedzenia. Nie zwracając na nich uwagi wzięłam wazę z czekoladowymi płatkami i nasypałam sobie do miski, następnie wzięłam dzbanek ciepłego mleka i zalałam nim płatki. Niall nie odrywając ode mnie wzroku poszedł w moje ślady. Oboje wzięliśmy łyżki i zaczęliśmy jeść. Po skończonym posiłku nie zwracają uwagi na resztę powolnym krokiem skierowałam się w stronę mojego pokoju. Gdy przypomniałam sobie o chęci zapalenie papierosa.
-Zayn?
-Tak?- odezwał się chłopak.
-Masz może na dzisiaj jakieś zajęcie?- zapytałam.
-Chyba nie... - powiedział niepewnie- Nie mamy dzisiaj nic w planach?- spojrzał na Liama.
-Co do zespołu to nie.- odpowiedział mu Payne.
-Perrie jest w trasie i będzie dopiero za trzy dni.- powiedział ze smutkiem wymalowanym na twarzy Mulat.- Więc nie.
- Jestem pewna, że Liam mnie nie puści nigdzie samej, a nie mam zamiaru siedzieć tu przez cały dzień. A z resztą muszę iść do sklepu po jedną rzecz. Więc może poszedłbyś ze mną?- zapytałam nie pewnie.
-I znowu to samo!- krzyknął Harry- Znowu umawiasz się z nim na randkę! Dziewczyno on jest zajęty.-powiedział nieco normalniejszym tonem Styles.- Ale za to ja nie- poruszył uwodzicielsko brwiami.Na co ja wybuchnęłam gromkim śmiechem.
-Serio? Ty? I że niby ja miałabym się z tobą umówić? Oj chłopcze marzenia to ty masz wielkie. Chciałbyś- powiedziałam rozbawiona.
-Wiem, że w końcu ulegniesz pokusie.- powiedział wiewiórka.
-Pokusie? Czego? Ciebie? Nie rozbawiaj mnie. Twoja głupota odepchnęła mnie od ciebie od razu jak cię zobaczyłam. Masz pecha chłopcze- uśmiechnęłam się zadziornie.
-Zobaczymy jeszcze.
-To jak pójdziesz ze mną?- nie zwracając dłużej uwagi na lokowatego zwróciłam się do Zayna.
-No mogę iść, ale tak za godzinkę okay?
-Okay- uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i poszłam na górę.
-A i weź może bluzę z kapturem, żeby paparatzzi nas czasem nie dopadło- krzyknął za mną Malik.
Zayn był drugim chłopakiem w moim życiu z którym zaczęłam normalnie rozmawiać. Tak bez kłótni. Zdziwiło mnie to troszkę. Ale to w sumie dobrze, że mam z nim jakiś w mirę normalny kontakt. On jedyny mnie rozumie w sprawie tytoniu. I chyba mogę być pewna, że pójdzie dzisiaj ze mną do sklepu po papierosy.
Weszłam do łazienki i wykonałam poranne czynności. Wyszłam z pomieszczenia z owiniętym ręcznikiem wokół mojej tali. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej krótkie, ciemne, jeansowe spodenki z wysokim stanem, biały luźny T-shirt z nadrukiem Big Bena i czarną bluzę z kapturem. Założyłam spodenki, a następnie koszukę wkładając ją do środka shortów. Zrobiłam sobie lekki makijaż  i w przeciągu zaledwie 52 minut byłam już gotowa do wyjścia. Wzięłam moją torebkę i zeszłam na dół. Weszłam do salonu gdzie chłopaki w dziwnej ciszy siedzieli na kanapie wpatrzeni w telewizor. Podeszłam do nich bliżej, a oni spojrzeli mnie.
-Musisz trochę poczekać, Zayn nigdy nie jest gotowy na czas.- powiedział Liam.
-Dzięki, że nie ostrzegłeś.-odpowiedziałam i zlustrowałam ich wzrokiem.- tak w ogóle to gdzie macie marchewkę?- zapytałam.
-Wyszedł do kina ze swoją dziewczyną, Eleanor- odpowiedział mi Daddy.
Pokiwałam głową. Po dziesięciu minutach Malik w końcu zszedł na dół. Ubrany był w czarne obcisłe rurki, biały T-shirt i czarną bluzę z kapturem.
-Gotowa?- zapytał czekoladowooki.
-Od dziesięciu minut- powiedziałam z irytacją. On nic nie odpowiedział tylko posłał mi uśmiech. Na co ja tylko machnęłam ręką i wyszłam z domu.
-To gdzie idziemy?- pytająco spojrzał na mnie Zayn.
-Do sklepu gdzie sprzedają nieletnim tytoń- powiedziałam stanowczo.
-Dlaczego nieletnim?- spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
-Bo jak wiesz nie ukończyłam jeszcze tych cholernych 18 lat i nie sprzedadzą mi każdej rzeczy jaką będę chciała zakupić.
-Ach, okay. Ale ja nie wiem gdzie jest taki sklep- pokręcił głową Mulat.
-Ale ja wiem.-powiedziałam.
Gdy weszliśmy w środek miasta Zayn założył kaptur i kazał zrobić mi to samo. Wykonałam jego polecenie bez większych przeszkód. Jak weszliśmy do sklepu od razu podeszłam do ekspedientki i poprosiłam dwie paczki papierosów i zapalniczkę. Kobieta bez problemu sprzedała mi je. Po wyjściu ze sklepu poszliśmy na polane na której wczoraj byłam z Niallem. Usiadłam na trawie i wyciągnęłam paczkę fajek. Wzięłam jedną i włożyłam do ust. Wciągnęłam paczkę w stronę chłopaka i go poczęstowałam. On usiadł obok mnie i razem zaciągnęliśmy się dymem. Siedzieliśmy tak przez jakieś trzy godziny. Dopóki nie stwierdziłam, że jestem głodna.
-Oni mieli rację- przyznał Malik.
-Kto i w czym?- spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Chłopaki, w tym, że masz apetyt jak nasz Niall-odpowiedział.
-Ja nie wiem co wy chcecie. Ja po prostu lobię jeść.
Dalej szliśmy już w ciszy. Gdy weszliśmy do domu trójka chłopaków wciąż siedziała na kanapie. A obok nich na fotelu Louis z jakąś dziewczyną na kolanach. Jak mniemam jest to Eleanor. I wcale się nie myliłam. Gdy przekroczyliśmy próg salonu zaczęły się dogryski Harry'ego typu;
"Jak było na randce?"
"Powiem wszystko Perrie"
"I tak wiem, że mnie zapragniesz." , które po chwili przerwał pasiak.
-Jasmine poznaj moją dziewczynę Eleanor. Eleanor to jest Jasmine, nasza koleżanka.
-Cześć- wyciągnęłam do dziewczyny rękę na co ona ją chwyciła.

*****
No i jest :) Późno ale jest.
 Przepraszam Was za to, że nie było mnie aż tak długo.
Są wakacje, nie było mnie w domu i nie miałam neta, więc nie bardzo miałam jak napisać ten rozdział.
Ostatnio też chyba jakoś czuję tak, że straciłam wenę i chęci na pisanie dalszych części tego opowiadania.
Ale mimo tego staram się nie przerwać tego i mam nadzieję, że dotrę do końca, choć pomysły mi się skończyły. 
Rozdział jest nijaki. I ja to bardzo dobrze wiem.
Ale piszę go w nocy i jestem już śpiąca, a nie chcę odkładać tego na jutro, bo pewnie zapomnę.
Myślę, że następny uda mi się napisać szybciej, ale nic nie obiecuję.
Buziaki :***
Olcia :D