sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 11

-Dobra nie gadajcie już tyle. Dzisiaj się stąd wyprowadzam. I nie mam zamiaru tu wracać. Więc darujcie sobie.
Wyszłam z salonu i poszłam do mojego pokoju po torebkę. Usiadłam na chwilę na łóżku. czyli jestem tu ostatni raz? Cieszę się. Długo czekałam na ten dzień. Cały tydzień z nimi to horror.
Głupi Styles. Wiedziałam, że wszystko wygada, wiedziałam. Nie dość, że upokorzył mnie w restauracji to jeszcze gęby na kłódkę trzymać nie umie. To był tylko jeden papieros. A z resztą to nie jego sprawa. Dobrze, że chociaż powiedział o tym Liamowi dzisiaj rano i mogę od razu się od nich wyprowadzić, a nie słuchać przez kilka godzin co ja robię ze swoim zdrowiem i, że mam zakaz palenia.
Założyłam torbę na ramie i zeszłam na dół pożegnać się. Chłopaki siedzieli tak jak ich zostawiłam. Louis, Harry, Zayn i Niall na kanapie, a Liam na fotelu.
- Więc..-zaczęłam- ostatni raz się widzimy. W końcu spokój. No tak więc życzę szczęścia w dalszym życiu blablabla.... no i dzięki. Wiem nie jestem zbyt przyjacielska, ale cóż będziecie mieli już spokój. Tak jak z resztą ja. Cześć-powiedziałam. Niall, Louis i Zayn mieli lekkie uśmiechy na twarzach, Liam patrzył na mnie karcąco, a Harry miał wścibski uśmieszek. Już chciałam się odwrócić i wyjść kiedy nagle blondyn wstał. Popatrzałam na niego zdziwiona, a ten podszedł do mnie i mnie przytulił. Tak po prostu wziął i przytulił. Stałam jak słup soli, ale po chwili odzyskałam świadomość i postanowiłam odwzajemnić uścisk. Pachniał czekoladą i męskimi perfumami.
-Będę tęsknić, odwiedź mnie kiedyś- powiedział niebieskooki i odkleił się ode mnie.
Uśmiechnęłam się lekko do niego. I zobaczyłam, stojącego za nim Zayna. Chłopak podszedł do mnie i także mnie przytulił.
-Ja nic nie powiedziałem- szepnął mi do ucha tak żeby nikt nie usłyszał.
-Wiem i dziękuje- uśmiechnęłam się.
Mulat puścił mnie i usiadł z powrotem na kanapę. Liam wciąż patrzał na mnie karcącą. No dobra niech będzie. Więcej ich nigdy nie zobaczę. Bynajmniej mam taką nadzieję. Podeszłam do Daddy'ego i go przytuliłam.
- Od kilku papierosów nie umrę- powiedziałam.
-Ale ja coś obiecałem- powiedział smutnym głosem. Usiadłam na rogu jego fotela, westchnęła i spojrzałam w jego oczy. Czy mi się zdaje czy one są jakieś takie... szkliste? Serio? Czy ten chłopak musi być aż taki dziwny? Wiedziałam, że jak się dowie zrobi z tego wielkie halo no ale żeby prawie płakać? No to już jest lekka przeginka.
-Liam po pierwsze to nie było Ciebie przy mnie, więc nie mogłeś wiedzieć co robię. Po drugie ja nie robie tego co mi inni każą. Ja po prostu nie lubię. No dobra ale gdyby nie Harry nic by się nie stało.- wzruszyłam ramionami.
Wstałam, podeszłam do Louisa i przytuliłam go.
-Trzymaj z daleka ode mnie Harry'ego i Eleanor. Zawsze!- powiedziałam, a pasiak się zaśmiał.  Puściłam i podeszłam do Lokersa. Ten otworzył ręce i czekał aż go przytulę. Oszalał chyba po tym co mi zrobił może tylko pomarzyć
-Marzenia chłopczyku. Narka.- pomachałam im i wyszłam. Od razu jak tylko przekroczyłam próg domu poczułam jak zimne powietrze obejmuje całe moje ciało. W końcu wolność. Zaczęłam kierować się w stronę mojego domu. Teraz tylko trzeba zmierzyć się z Matthew'em. Jeśli coś mi zrobi to naprawdę może być ciężko. Ale trudno. Mam nadzieję, że jakoś to przetrwam. A jak mówią; nadzieja zawsze umiera ostatnia. Szłam tak przez ponad pół godziny aż w końcu moim oczom ukazał się niewielki biały domek. Stanęłam przez furtką, wyciągnęłam telefon sprawdziłam godzinę 12.07 mama powinna być w pracy, Eve w szkole, a Matt... hmmm... nie mam zielonego pojęcia. Oby go tylko nie było. Spojrzałam na drzwi.
Idę.
Podeszłam do drzwi. Wyjęłam z torby klucze wsadziłam w zamek i przekręciłam. Starałam się wejść jak najciszej tylko można, ale przy mojej niezdarności to jest nie możliwe. Na samym progu potknęłam się o buta Eve. Pewnie znów nie wiedział w co ma się ubrać.
Sprawdziłam kuchnię i salon, ale wyglądało na to, że nikogo nie ma więc w spokoju udałam się do mojego własnego, prywatnego, malutkiego, kochanego pokoiku. Nic się nie zmieniło. Tak jak zostawiłam tamtego dnia tak wszystko leży dzisiaj. Położyłam się na łóżko i spojrzałam w sufit. Nie będę tęskniła za chłopakami. Z resztą kto by tęsknił za piątką idiotów, którzy drą japy od samego rana? Ja na pewno nie. Choć mam lekkie wyrzuty sumienia, ale gdyby nie Styles to Liam by się o niczym nie dowiedział i byłoby wszystko tak jakby dobrze. Wstałam z łóżko i wyjęłam z torby paczkę papierosów. Wzięłam jednego, podeszłam do okna, otworzyłam je i zapaliłam. Mocno zaciągnęłam się dymem. Zgasiłam papierosa i wróciłam na łóżko. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się gdy usłyszałam dźwięk spadających garnków, który pewnie dochodził z kuchni. Mama wróciła. Wstałam otrzepałam niewidzialny pyłek z mojego T-shirtu i przeczesałam ręką włosy.
Czas zejść na dół.
Stanęłam w drzwiach w kuchni. Mama robiła coś przy kuchence, a Eve siedział przy stole. Gdy tylko siostra mnie zobaczyła od razy do mnie podbiegła.
-Jas!- krzyknęła- w końcu jesteś! Tak bardzo za tobą tęskniłam.
-Ja za tobą też, maleńka- podniosłam ją i mocno przytuliłam.
Znad ramienia dziewczynki zobaczyłam rodzicielkę, która stała jak słup soli w wpatrywała się we mnie. Postawiłam Eve na ziemie.
-Cześć mamo-powiedziałam.
-Dlaczego nie było cię aż tak długo? Gdzie ty się podziewałaś? Martwiliśmy się z Matthew'em, że coś ci się stało-powiedziała mama.
Serio?
-Z Matthew'em? Jasne, bo on się martwił. Właśnie to jest to, ze on wiedział gdzie ja jestem. Dzwonili do ciebie ze szpitala jak byłaś na wycieczce. Matthew odebrał. A gdy powiedzieli mu co się stało to się zaśmiał i rozłączył. Już ja widzę jak on się martwił o mnie.
-Co ty wygadujesz? Jakim szpitalu?- zapytała.- Eve idź obejrzeć coś w telewizji muszę porozmawiać z twoja siostrą.- zwróciła się do mojej siostry. Ta od razu wykonała polecenie.
- Dzień po tym jak wyjechaliście poszłam do galerii. Jak wracałam zaczął padać deszcz. Przechodziłam przez pasy i się poślizgnęłam. Przewróciłam się i uderzyłam głową o krawężnik. Dwóch chłopaków wezwało pogotowie. Ponoć bardzo mocno krwawiłam, ale ja nic nie pamiętam. Pamiętam jedynie to, że chciałam przejść przez pasy. Rano obudziłam się na sali szpitalnej. Jeden z chłopaków, który zadzwonił po pogotowie kontaktował się z tobą żeby ci powiedzieć. Ale odebrał on.
-Nie mów tak o Matth'cie!- powiedział groźnie rodzicielka.
-Naprawdę? Wolisz stracić córkę niż spojrzeć prawdzie w oczy i zobaczyć jaki on jest? Nienawidzi mnie. Jestem przez niego bita, olał to, że jestem w szpitalu, że miałam wypadek, a ty go bronisz? Sądzisz, że możesz się nazywać prawdziwą matką?- spojrzałam kobiecie prosto w oczy, a mi z oka poleciała łza.
-Jak ty się do mnie odzywasz?!- krzyknęła, a ja nagle poczułam pieczenie na lewym policzku. Uderzyła mnie. Naprawdę mnie uderzyła.
-Oboje jesteście siebie warci. Nienawidzę cię!- krzyknęłam i wybiegłam z pomieszczenia. Od razu pobiegłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać.
Może i się kłóciłyśmy. Mama mi o niczym nie mówiła, zlewała mnie. Zawsze miała na pierwszym miejscu go, ale nigdy mnie nie uderzyła. Jeszcze tylko kilka miesięcy i będę pełnoletnia. A wtedy wyprowadzę się. Nie mam zielonego pojęcia gdzie, ale na pewno to zrobię.
******


cześć:)
Jest rozdział  (:
Wiem, że długo czekaliście, ale przepraszam. wakacje, dużo się dzieje. 
Choć już koniec wakacji. :( jejku jak to szybko przeleciało. Dopiero co zakończenie roku szkolnego było a tu już jutro rozpoczęcie.
Jak Wam minęły wakacje? Bo mi świetnie. 
W ogóle tak się cieszę, bo dzisiaj na "This Is Us" idę *.* jejciu ale mam zaciesz. Byliście już? Jak emocję?
Okay nie przynudzam już dłużej, choć i tak pewnie nikt nie czyta notki, ale co tam.
Dziękuję za komentarze i za to że czytacie moje wypociny.
Buziaki :***
Olcia :D
Do następnego :3

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 10

To było okropne. Eleanor jaka ta dziewczyna jest nadęta i zakochana w sobie! Nie no nie wieżę! Ona jest jeszcze gorsza niż cała piątka tych bezmózgowców. Gdyby nie to, że chłopaki robili wielkie zamieszanie. Z resztą jak zwykle, co akurat wtedy mi nie przeszkadzło. To musiałabym tam z nimi siedzieć i słuchać paplaniny o tym jaką to śliczną bluzeczkę wczoraj w sklepie widziała. Jakim sposobem Louis z nią w ogóle wytrzymuję? JA bym już dawno ją za drzwi z domu wykopała. a najgorsze jest to, że została tutaj na noc. Znaczy, że jak zejdę na dół to będę musiała oglądać jej zadarty nos.
-Jasmine!- ktoś zaczął walić mi do drzwi. Momentalnie wstałam z łóżka i przeczesałam palcami włosy.
-Co?- krzyknęłam.
-Mogę wejść?- usłyszałam głos podajże Liama.
-Niech będzie.- przytaknęłam i zanim się obejrzałam brunet był już w środku. Podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka.
-Zejdziesz na śniadanie? Niall sam dzisiaj przygotowywał i bardzo chciał żebyś spróbowała, ale nie chciał sam po Ciebie przyjść, bo tewierdzi, że jakoś nie bardzo się z Tobą dogaduje.
-Noo nie za bardzo- przytaknęłam- Czy ty wiesz ile on gada? A co najgorsze jak się mówi mu, że to nie jego sprawa to wciąż temat drąży. Ja go nie rozumiem.
Liam zaśmiał się, a ja popatrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-Lubi dużo wiedzieć, ale jest słodki.- powiedział.- Idziesz?
-A jest tam nadal Eleanor?-zapytałam.
-Nie lubisz jej prawda?
Potakująco kiwnęłam głową.
-Jest jeszcze i pewnie trochę jeszcze pobędzie, bo widząc stan Louisa to chyba nie szybko zamierza opuścić dom. Ale spokojnie po pewnym czasie może polubisz Eleanor. Nam zajęło to troszkę czasu, ale Danielle od razu ją polubiła. Nie wiem jak to zrobiła. Ale jak Tomlison jest z nią szczęśliwy to my musimy ją zaakceptować- powiedział Daddy.
-Taaa jasne Louis bardziej by już pasował do Harry'ego niż do niej, nie to żebym ja coś, ale gdyby tak głębiej pomyśleć.. kto wie?. A no właśnie co do tego długiego czasu- zaczęłam niepewnie- mogłabym szybciej wrócić do domu?
-Źle Ci z nami?- zapytał przejęty Liam.
-No wiesz... Ty jesteś nawet spoko, zaczęłam się przyzwyczajać do twojego nad opiekuńczowego charakteru i z Zaynem też się jakoś dogaduję. Ale Louis i ta jego dziewczyna... Niall i paplanina no i oczywiście Harry. Gdyby nie wy i to, że mogę spędzić długie lata w więzieniu to już dawno bym mu coś zrobiła.- powiedziałam. Brunet wpatrywał się we mnie. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Niestety nie, dopiero za dwa dni możemy cię odwieść do twojego domu.
-Nie da się szybciej?
-Obiecałem doktorowi, że przez tydzień na pewno się tobą zajmę. A ja słowa dotrzymuję. Nie będzie tak źle. To idziesz?-zapytał Liam.
-Jak nie narazisz mnie na siedzenie obok Calder to mogę to rozważyć.
-Coś wymyśle.
-To zaraz zejdę.- chłopak uśmiechnął się do mnie przyjaźnie po czym wstał i opuścił pokój.
No nic trzeba zejść. Ale najpierw przeczeszę choć troszkę włosy, bo przebierać się nie mam zamiaru. Mam na sobie długą koszulkę sięgającą mi do kolan więc nie jest źle. Wstałam i skierowałam się do kuchni. Oczywiście jak zawsze było tam głośno, ale postanowiłam to olać. Może znów przez ich krzyki nie będę słyszała piskliwego głosu laluni.
-Janmineee!- wydarł się Niall jak tylko przekroczyłam próg kuchni. Skąd ten chłopak ma tyle energii z rana?
-Co ty znowu chcesz?- zapytałam zirytowana.
-P..przepraszam. J...Ja p...przygotowałam ś...śniadanie- zaczął się jąkać- ch...chciałem żebyś spróbowała.
-Dobra już dobra nie przepraszaj, co zrobiłeś do jedzenia?- zbliżyłam się do blondyna a on automatycznie się uśmiechnął.
- Jajecznica z grzankami i serem camember- wyszczerzył swoje białe ząbki Irlandczyk- To jest dla ciebie- podał mi talerz pełen ślicznie wyglądającej potrawy- To dla Liama- podał takie samo danie brunetowi- A to dla mnie- wyszczerzył się jeszcze bardziej i zajął swoje miejsce.
Ja jak zawsze usiadłam między Harrym a Zaynem. Wszyscy mieli posiłki już przed sobą. Jak zwkle przy stole było głośno, ale tym razem tak inaczej. Co chwile było słychać piskliwy głosik dochodzący z miejsca obok Louisa z jednej strony, a z drugiej obok Liama. Biedny Payne. Zajadałam się jajecznicą przygotowaną przez niebieskookiego. Spojrzałam w jego kierunku i zauważyłam, że mi się przygląda. Posłałam mu pytające spojrzenie. Na co on ponownie się uśmiechnął.
-Smakuję?- zapytał Niall.
-Hmmm czy mi smakuję? Nie do końca...- zaczęłam. Chłopak nagle posmutniał, a ja postanowiłam się z nim jednak nie droczyć więc szybko dokończyłam z dziwną radością w głosie.- Jest przepyszne! Gdzie ty się nauczyłeś tak gotować?- zapytałam.
W jego oczach zabłysnęła radość.
-Nie wiem, jak byłem mały to często z mamą gotowałem. Nie jesteś już na mnie zła?
-Pomyślmy... jak dostanę dokładkę to nie- poruszyłam brwiami.
-Zaraz ci dam- wstał ze swojego miejsca wziął swój i mój talerz i podszedł do kuchenki. Nałożył mi i sobie drugą porcję i postawił na stół. Zauważyłam, że od dłuższego czasu Liam się uśmiecha. Miałam wrażenie, że chodzi o mnie i o blondyna. W końcu nawiązaliśmy jakiś w miarę normalny kontakt.
Nagle zrobiła się cisza.
-Jasmine, może poszłabyś z El na zakupy? Mówiłaś, ze nie lubisz siedzieć bezczynnie w domu, a Eleanor chce iść gdzieś tam, a ja jestem strasznie zmęczony.- powiedział Louis. Jak dotarły do mnie jego słowa ciarki po mnie przeszły. Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem.
-To jest nawet dobry pomysł. Może sobie coś znajdziesz.- powiedziała przesłodkim głosikiem dziewczyna. Wybuchnęłam gromkim śmiechem. Że niby ja miałabym z nią gdziekolwiek pójść? Sama? Nie ma mowy. Nagle spoważniałam.
-NIE- powiedziałam ostro.
-Ale dlaczego? Razem, dziewczyny, babskie sprawy.- drążył. On chyba sobie nie zdaje sprawy, że igra z ogniem.
-Nie, bo nie- powiedziałam. W myślach zaczęłam szukać jakieś sensownej wymówki, ale nic mi nie przychodziło w tym momencie na myśl. Cholerny mózg!
-No ale dlaczego?- powtórzył.
-Bo jestem umówiona z kimś.- skłamałam.
-Jak to? Przecież Liam cię nie puści jeśli nie będziesz pod opieką, któregoś z nas. A z tego co wiem to on ma się spotkać z Danielle, a Zayn niestety z Perrie. -powiedział.
- Ale kto powiedział, że chodzi akurat o nich dwóch?
- Niall też wychodzi z tego co wiem. No a ja nie bardzo mogę... wiesz- wskazał ręką na Carder.
-A o Harrym pomyślałeś?- wypaliłam. Bo tylko to przyszło mi na myśl. Jaka ja głupia, głupia, głupia. Co ja najlepszego zrobiłam? Sama siebie wkopałam.
-Ja? Mówiłem, że się w końcu przekonasz- poruszył figlarnie brwiami Styles.
-Mhmmm- machnęłam ręką.
-No dobra nie chce mi się w to jakoś wierzyć, no ale okay.- powiedział Louis. I zaczął rozmawiać ze swoją dziewczyną.
-Dziękuję- powiedział, gdy zjadłam moja jajecznicę.
Niall patrzał na mnie pytającym wzrokiem. Nie miałam pojęcia o co mu w ogóle chodzi. Zmarszczyłam brwi, gdy nagle przyszła mi na myśl jedna sprawa.
-Horan muszę przyznać, że było dobre- na te słowa blondyn wyszczerzył się od ucha do ucha. Odwzajemniłam uśmiech i poszłam do pokoju się przygotować do wyjścia z Harrym, ale ja się wkopałam! On mi tego na pewno nie odpuści. Wyjrzałam przez okno słońce mocno świeciło, po czym wywnioskowałam, że na dworze jest ciepło, więc postanowiłam ubrać miętową sukienkę i do tego moje białe converse.

Nie minęło nawet dziesięć minut, a usłyszałam jak ktoś puka do mojego pokoju.
-Mogę?- usłyszałam ochrypły głos. Od razu skojarzyłam kto to.
-No- rzuciłam od niechcenia.
-Idziemy na randkę- powiedział Harry.
-Randkę? Chyba sobie ze mnie kpisz, chłopczyku.- powiedziałam poirytowana.
-A co wolisz iść z Eleanor do galerii?- zapytał wiewiórka.
Zmierzyłam go wzrokiem.
-Tak, tak kochanie. Wiem czemu powiedziałaś, ze idziesz zemną. Ale spokojnie mi się to podoba nawet gdy znam prawdziwy powód. W końcu dojdziesz do wniosku, że ci się podobam.- powiedział przesłodkim głosikiem. Że niby co to miało znaczyć? Czy on próbował mnie wystraszyć?
-Czekaj, czekaj chwilkę. Czy ty próbujesz wystraszyć mnie?- zapytałam zdziwiona.
-Ja? Wystraszyć ciebie? Nigdy! Ja po prostu uświadamiam tobie, że nie oprzesz się mojemu urokowi.
-Oj masz marzenia Styles.
-Marzenia? Serio? Wierzysz w to, że się mi oprzesz? Bo jakoś nie do końca.
-Ale ja tak- uśmiechnęłam się.- Chodź. Nie mam zamiaru spędzać więcej czasu pod jednym dachem z Eleanor.- zmieniłam temat.

Było okropnie. Poszliśmy z Harrym na lody. W czasie jedzenia ich zdążyliśmy się pokłócić chyba z miliom razy. No, ale to taki mały szczególik. Później poszliśmy na koktajl, bo Styles powiedział, że jak z nim nie pójdę to się rozpłaczę. Ja oczywiście w to nie uwierzyłam. To był mój błąd. Stanął na środku ulicy i zaczął ryczeć. Jak małe dziecko. Ludzie zaczęli się na nas patrzeć jak na idiotów. W pewnym momencie nie wiedziałam co mam zrobić. Ale po chwili pociągnęłam go za rękę i zgodziłam się iść na ten koktajl. I to było najgorsze co w życiu zrobiłam. Zamówiliśmy koktajl i usiedliśmy do stolika. Kelnerka krzyknęła, że nasze zamówienie jest już gotowe, a wtedy Harry wstał i poszedł je odebrać. W drodze powrotnej potknął się o własne nogi i oba napoje wylał prosto na mnie. Myślałam, że go zabiję. Chłopak się lekko przestraszył mojej reakcji i zaczął przepraszać. Nie zwracałam na niego uwagi. Miałam całą sukienkę w koktajlu. Szybko wybiegłam z restauracji i pobiegłam do domu, a Harry za mną. Wparowałam do środka jak huragan. Na szczęście nikogo nie było. Zmieniłam swoje ciuchy i zapaliłam papierosa. To mnie w jakiś sposób zaczęło uspokajać. Ale w tym samym momencie loczek wszedł do mojego pokoju i zobaczył, że palę, a to mam zabronione. Wiedziałam, że mam przechlapane. A jutro miałam wrócić do domu....
*****