-Jasmine!- ktoś zaczął walić mi do drzwi. Momentalnie wstałam z łóżka i przeczesałam palcami włosy.
-Co?- krzyknęłam.
-Mogę wejść?- usłyszałam głos podajże Liama.
-Niech będzie.- przytaknęłam i zanim się obejrzałam brunet był już w środku. Podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka.
-Zejdziesz na śniadanie? Niall sam dzisiaj przygotowywał i bardzo chciał żebyś spróbowała, ale nie chciał sam po Ciebie przyjść, bo tewierdzi, że jakoś nie bardzo się z Tobą dogaduje.
-Noo nie za bardzo- przytaknęłam- Czy ty wiesz ile on gada? A co najgorsze jak się mówi mu, że to nie jego sprawa to wciąż temat drąży. Ja go nie rozumiem.
Liam zaśmiał się, a ja popatrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-Lubi dużo wiedzieć, ale jest słodki.- powiedział.- Idziesz?
-A jest tam nadal Eleanor?-zapytałam.
-Nie lubisz jej prawda?
Potakująco kiwnęłam głową.
-Jest jeszcze i pewnie trochę jeszcze pobędzie, bo widząc stan Louisa to chyba nie szybko zamierza opuścić dom. Ale spokojnie po pewnym czasie może polubisz Eleanor. Nam zajęło to troszkę czasu, ale Danielle od razu ją polubiła. Nie wiem jak to zrobiła. Ale jak Tomlison jest z nią szczęśliwy to my musimy ją zaakceptować- powiedział Daddy.
-Taaa jasne Louis bardziej by już pasował do Harry'ego niż do niej, nie to żebym ja coś, ale gdyby tak głębiej pomyśleć.. kto wie?. A no właśnie co do tego długiego czasu- zaczęłam niepewnie- mogłabym szybciej wrócić do domu?
-Źle Ci z nami?- zapytał przejęty Liam.
-No wiesz... Ty jesteś nawet spoko, zaczęłam się przyzwyczajać do twojego nad opiekuńczowego charakteru i z Zaynem też się jakoś dogaduję. Ale Louis i ta jego dziewczyna... Niall i paplanina no i oczywiście Harry. Gdyby nie wy i to, że mogę spędzić długie lata w więzieniu to już dawno bym mu coś zrobiła.- powiedziałam. Brunet wpatrywał się we mnie. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Niestety nie, dopiero za dwa dni możemy cię odwieść do twojego domu.
-Nie da się szybciej?
-Obiecałem doktorowi, że przez tydzień na pewno się tobą zajmę. A ja słowa dotrzymuję. Nie będzie tak źle. To idziesz?-zapytał Liam.
-Jak nie narazisz mnie na siedzenie obok Calder to mogę to rozważyć.
-Coś wymyśle.
-To zaraz zejdę.- chłopak uśmiechnął się do mnie przyjaźnie po czym wstał i opuścił pokój.
No nic trzeba zejść. Ale najpierw przeczeszę choć troszkę włosy, bo przebierać się nie mam zamiaru. Mam na sobie długą koszulkę sięgającą mi do kolan więc nie jest źle. Wstałam i skierowałam się do kuchni. Oczywiście jak zawsze było tam głośno, ale postanowiłam to olać. Może znów przez ich krzyki nie będę słyszała piskliwego głosu laluni.
-Janmineee!- wydarł się Niall jak tylko przekroczyłam próg kuchni. Skąd ten chłopak ma tyle energii z rana?
-Co ty znowu chcesz?- zapytałam zirytowana.
-P..przepraszam. J...Ja p...przygotowałam ś...śniadanie- zaczął się jąkać- ch...chciałem żebyś spróbowała.
-Dobra już dobra nie przepraszaj, co zrobiłeś do jedzenia?- zbliżyłam się do blondyna a on automatycznie się uśmiechnął.
- Jajecznica z grzankami i serem camember- wyszczerzył swoje białe ząbki Irlandczyk- To jest dla ciebie- podał mi talerz pełen ślicznie wyglądającej potrawy- To dla Liama- podał takie samo danie brunetowi- A to dla mnie- wyszczerzył się jeszcze bardziej i zajął swoje miejsce.
Ja jak zawsze usiadłam między Harrym a Zaynem. Wszyscy mieli posiłki już przed sobą. Jak zwkle przy stole było głośno, ale tym razem tak inaczej. Co chwile było słychać piskliwy głosik dochodzący z miejsca obok Louisa z jednej strony, a z drugiej obok Liama. Biedny Payne. Zajadałam się jajecznicą przygotowaną przez niebieskookiego. Spojrzałam w jego kierunku i zauważyłam, że mi się przygląda. Posłałam mu pytające spojrzenie. Na co on ponownie się uśmiechnął.
-Smakuję?- zapytał Niall.
-Hmmm czy mi smakuję? Nie do końca...- zaczęłam. Chłopak nagle posmutniał, a ja postanowiłam się z nim jednak nie droczyć więc szybko dokończyłam z dziwną radością w głosie.- Jest przepyszne! Gdzie ty się nauczyłeś tak gotować?- zapytałam.
W jego oczach zabłysnęła radość.
-Nie wiem, jak byłem mały to często z mamą gotowałem. Nie jesteś już na mnie zła?
-Pomyślmy... jak dostanę dokładkę to nie- poruszyłam brwiami.
-Zaraz ci dam- wstał ze swojego miejsca wziął swój i mój talerz i podszedł do kuchenki. Nałożył mi i sobie drugą porcję i postawił na stół. Zauważyłam, że od dłuższego czasu Liam się uśmiecha. Miałam wrażenie, że chodzi o mnie i o blondyna. W końcu nawiązaliśmy jakiś w miarę normalny kontakt.
Nagle zrobiła się cisza.
-Jasmine, może poszłabyś z El na zakupy? Mówiłaś, ze nie lubisz siedzieć bezczynnie w domu, a Eleanor chce iść gdzieś tam, a ja jestem strasznie zmęczony.- powiedział Louis. Jak dotarły do mnie jego słowa ciarki po mnie przeszły. Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem.
-To jest nawet dobry pomysł. Może sobie coś znajdziesz.- powiedziała przesłodkim głosikiem dziewczyna. Wybuchnęłam gromkim śmiechem. Że niby ja miałabym z nią gdziekolwiek pójść? Sama? Nie ma mowy. Nagle spoważniałam.
-NIE- powiedziałam ostro.
-Ale dlaczego? Razem, dziewczyny, babskie sprawy.- drążył. On chyba sobie nie zdaje sprawy, że igra z ogniem.
-Nie, bo nie- powiedziałam. W myślach zaczęłam szukać jakieś sensownej wymówki, ale nic mi nie przychodziło w tym momencie na myśl. Cholerny mózg!
-No ale dlaczego?- powtórzył.
-Bo jestem umówiona z kimś.- skłamałam.
-Jak to? Przecież Liam cię nie puści jeśli nie będziesz pod opieką, któregoś z nas. A z tego co wiem to on ma się spotkać z Danielle, a Zayn niestety z Perrie. -powiedział.
- Ale kto powiedział, że chodzi akurat o nich dwóch?
- Niall też wychodzi z tego co wiem. No a ja nie bardzo mogę... wiesz- wskazał ręką na Carder.
-A o Harrym pomyślałeś?- wypaliłam. Bo tylko to przyszło mi na myśl. Jaka ja głupia, głupia, głupia. Co ja najlepszego zrobiłam? Sama siebie wkopałam.
-Ja? Mówiłem, że się w końcu przekonasz- poruszył figlarnie brwiami Styles.
-Mhmmm- machnęłam ręką.
-No dobra nie chce mi się w to jakoś wierzyć, no ale okay.- powiedział Louis. I zaczął rozmawiać ze swoją dziewczyną.
-Dziękuję- powiedział, gdy zjadłam moja jajecznicę.
Niall patrzał na mnie pytającym wzrokiem. Nie miałam pojęcia o co mu w ogóle chodzi. Zmarszczyłam brwi, gdy nagle przyszła mi na myśl jedna sprawa.
-Horan muszę przyznać, że było dobre- na te słowa blondyn wyszczerzył się od ucha do ucha. Odwzajemniłam uśmiech i poszłam do pokoju się przygotować do wyjścia z Harrym, ale ja się wkopałam! On mi tego na pewno nie odpuści. Wyjrzałam przez okno słońce mocno świeciło, po czym wywnioskowałam, że na dworze jest ciepło, więc postanowiłam ubrać miętową sukienkę i do tego moje białe converse.
-Mogę?- usłyszałam ochrypły głos. Od razu skojarzyłam kto to.
-No- rzuciłam od niechcenia.
-Idziemy na randkę- powiedział Harry.
-Randkę? Chyba sobie ze mnie kpisz, chłopczyku.- powiedziałam poirytowana.
-A co wolisz iść z Eleanor do galerii?- zapytał wiewiórka.
Zmierzyłam go wzrokiem.
-Tak, tak kochanie. Wiem czemu powiedziałaś, ze idziesz zemną. Ale spokojnie mi się to podoba nawet gdy znam prawdziwy powód. W końcu dojdziesz do wniosku, że ci się podobam.- powiedział przesłodkim głosikiem. Że niby co to miało znaczyć? Czy on próbował mnie wystraszyć?
-Czekaj, czekaj chwilkę. Czy ty próbujesz wystraszyć mnie?- zapytałam zdziwiona.
-Ja? Wystraszyć ciebie? Nigdy! Ja po prostu uświadamiam tobie, że nie oprzesz się mojemu urokowi.
-Oj masz marzenia Styles.
-Marzenia? Serio? Wierzysz w to, że się mi oprzesz? Bo jakoś nie do końca.
-Ale ja tak- uśmiechnęłam się.- Chodź. Nie mam zamiaru spędzać więcej czasu pod jednym dachem z Eleanor.- zmieniłam temat.
Było okropnie. Poszliśmy z Harrym na lody. W czasie jedzenia ich zdążyliśmy się pokłócić chyba z miliom razy. No, ale to taki mały szczególik. Później poszliśmy na koktajl, bo Styles powiedział, że jak z nim nie pójdę to się rozpłaczę. Ja oczywiście w to nie uwierzyłam. To był mój błąd. Stanął na środku ulicy i zaczął ryczeć. Jak małe dziecko. Ludzie zaczęli się na nas patrzeć jak na idiotów. W pewnym momencie nie wiedziałam co mam zrobić. Ale po chwili pociągnęłam go za rękę i zgodziłam się iść na ten koktajl. I to było najgorsze co w życiu zrobiłam. Zamówiliśmy koktajl i usiedliśmy do stolika. Kelnerka krzyknęła, że nasze zamówienie jest już gotowe, a wtedy Harry wstał i poszedł je odebrać. W drodze powrotnej potknął się o własne nogi i oba napoje wylał prosto na mnie. Myślałam, że go zabiję. Chłopak się lekko przestraszył mojej reakcji i zaczął przepraszać. Nie zwracałam na niego uwagi. Miałam całą sukienkę w koktajlu. Szybko wybiegłam z restauracji i pobiegłam do domu, a Harry za mną. Wparowałam do środka jak huragan. Na szczęście nikogo nie było. Zmieniłam swoje ciuchy i zapaliłam papierosa. To mnie w jakiś sposób zaczęło uspokajać. Ale w tym samym momencie loczek wszedł do mojego pokoju i zobaczył, że palę, a to mam zabronione. Wiedziałam, że mam przechlapane. A jutro miałam wrócić do domu....
*****
Świetny rozdział. Oryginalny pomysł i bardzo dobre wykonanie. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego tej pięknej historii. Czekam na więcej, pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńWow. Boski. Czekam na next' a<333 :*
OdpowiedzUsuńCudny**
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie http://hiheeuih.blogspot.com/