Wyszłam z salonu i poszłam do mojego pokoju po torebkę. Usiadłam na chwilę na łóżku. czyli jestem tu ostatni raz? Cieszę się. Długo czekałam na ten dzień. Cały tydzień z nimi to horror.
Głupi Styles. Wiedziałam, że wszystko wygada, wiedziałam. Nie dość, że upokorzył mnie w restauracji to jeszcze gęby na kłódkę trzymać nie umie. To był tylko jeden papieros. A z resztą to nie jego sprawa. Dobrze, że chociaż powiedział o tym Liamowi dzisiaj rano i mogę od razu się od nich wyprowadzić, a nie słuchać przez kilka godzin co ja robię ze swoim zdrowiem i, że mam zakaz palenia.
Założyłam torbę na ramie i zeszłam na dół pożegnać się. Chłopaki siedzieli tak jak ich zostawiłam. Louis, Harry, Zayn i Niall na kanapie, a Liam na fotelu.
- Więc..-zaczęłam- ostatni raz się widzimy. W końcu spokój. No tak więc życzę szczęścia w dalszym życiu blablabla.... no i dzięki. Wiem nie jestem zbyt przyjacielska, ale cóż będziecie mieli już spokój. Tak jak z resztą ja. Cześć-powiedziałam. Niall, Louis i Zayn mieli lekkie uśmiechy na twarzach, Liam patrzył na mnie karcąco, a Harry miał wścibski uśmieszek. Już chciałam się odwrócić i wyjść kiedy nagle blondyn wstał. Popatrzałam na niego zdziwiona, a ten podszedł do mnie i mnie przytulił. Tak po prostu wziął i przytulił. Stałam jak słup soli, ale po chwili odzyskałam świadomość i postanowiłam odwzajemnić uścisk. Pachniał czekoladą i męskimi perfumami.
-Będę tęsknić, odwiedź mnie kiedyś- powiedział niebieskooki i odkleił się ode mnie.
Uśmiechnęłam się lekko do niego. I zobaczyłam, stojącego za nim Zayna. Chłopak podszedł do mnie i także mnie przytulił.
-Ja nic nie powiedziałem- szepnął mi do ucha tak żeby nikt nie usłyszał.
-Wiem i dziękuje- uśmiechnęłam się.
Mulat puścił mnie i usiadł z powrotem na kanapę. Liam wciąż patrzał na mnie karcącą. No dobra niech będzie. Więcej ich nigdy nie zobaczę. Bynajmniej mam taką nadzieję. Podeszłam do Daddy'ego i go przytuliłam.
- Od kilku papierosów nie umrę- powiedziałam.
-Ale ja coś obiecałem- powiedział smutnym głosem. Usiadłam na rogu jego fotela, westchnęła i spojrzałam w jego oczy. Czy mi się zdaje czy one są jakieś takie... szkliste? Serio? Czy ten chłopak musi być aż taki dziwny? Wiedziałam, że jak się dowie zrobi z tego wielkie halo no ale żeby prawie płakać? No to już jest lekka przeginka.
-Liam po pierwsze to nie było Ciebie przy mnie, więc nie mogłeś wiedzieć co robię. Po drugie ja nie robie tego co mi inni każą. Ja po prostu nie lubię. No dobra ale gdyby nie Harry nic by się nie stało.- wzruszyłam ramionami.
Wstałam, podeszłam do Louisa i przytuliłam go.
-Trzymaj z daleka ode mnie Harry'ego i Eleanor. Zawsze!- powiedziałam, a pasiak się zaśmiał. Puściłam i podeszłam do Lokersa. Ten otworzył ręce i czekał aż go przytulę. Oszalał chyba po tym co mi zrobił może tylko pomarzyć
-Marzenia chłopczyku. Narka.- pomachałam im i wyszłam. Od razu jak tylko przekroczyłam próg domu poczułam jak zimne powietrze obejmuje całe moje ciało. W końcu wolność. Zaczęłam kierować się w stronę mojego domu. Teraz tylko trzeba zmierzyć się z Matthew'em. Jeśli coś mi zrobi to naprawdę może być ciężko. Ale trudno. Mam nadzieję, że jakoś to przetrwam. A jak mówią; nadzieja zawsze umiera ostatnia. Szłam tak przez ponad pół godziny aż w końcu moim oczom ukazał się niewielki biały domek. Stanęłam przez furtką, wyciągnęłam telefon sprawdziłam godzinę 12.07 mama powinna być w pracy, Eve w szkole, a Matt... hmmm... nie mam zielonego pojęcia. Oby go tylko nie było. Spojrzałam na drzwi.
Idę.
Podeszłam do drzwi. Wyjęłam z torby klucze wsadziłam w zamek i przekręciłam. Starałam się wejść jak najciszej tylko można, ale przy mojej niezdarności to jest nie możliwe. Na samym progu potknęłam się o buta Eve. Pewnie znów nie wiedział w co ma się ubrać.
Sprawdziłam kuchnię i salon, ale wyglądało na to, że nikogo nie ma więc w spokoju udałam się do mojego własnego, prywatnego, malutkiego, kochanego pokoiku. Nic się nie zmieniło. Tak jak zostawiłam tamtego dnia tak wszystko leży dzisiaj. Położyłam się na łóżko i spojrzałam w sufit. Nie będę tęskniła za chłopakami. Z resztą kto by tęsknił za piątką idiotów, którzy drą japy od samego rana? Ja na pewno nie. Choć mam lekkie wyrzuty sumienia, ale gdyby nie Styles to Liam by się o niczym nie dowiedział i byłoby wszystko tak jakby dobrze. Wstałam z łóżko i wyjęłam z torby paczkę papierosów. Wzięłam jednego, podeszłam do okna, otworzyłam je i zapaliłam. Mocno zaciągnęłam się dymem. Zgasiłam papierosa i wróciłam na łóżko. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się gdy usłyszałam dźwięk spadających garnków, który pewnie dochodził z kuchni. Mama wróciła. Wstałam otrzepałam niewidzialny pyłek z mojego T-shirtu i przeczesałam ręką włosy.
Czas zejść na dół.
Stanęłam w drzwiach w kuchni. Mama robiła coś przy kuchence, a Eve siedział przy stole. Gdy tylko siostra mnie zobaczyła od razy do mnie podbiegła.
-Jas!- krzyknęła- w końcu jesteś! Tak bardzo za tobą tęskniłam.
-Ja za tobą też, maleńka- podniosłam ją i mocno przytuliłam.
Znad ramienia dziewczynki zobaczyłam rodzicielkę, która stała jak słup soli w wpatrywała się we mnie. Postawiłam Eve na ziemie.
-Cześć mamo-powiedziałam.
-Dlaczego nie było cię aż tak długo? Gdzie ty się podziewałaś? Martwiliśmy się z Matthew'em, że coś ci się stało-powiedziała mama.
Serio?
-Z Matthew'em? Jasne, bo on się martwił. Właśnie to jest to, ze on wiedział gdzie ja jestem. Dzwonili do ciebie ze szpitala jak byłaś na wycieczce. Matthew odebrał. A gdy powiedzieli mu co się stało to się zaśmiał i rozłączył. Już ja widzę jak on się martwił o mnie.
-Co ty wygadujesz? Jakim szpitalu?- zapytała.- Eve idź obejrzeć coś w telewizji muszę porozmawiać z twoja siostrą.- zwróciła się do mojej siostry. Ta od razu wykonała polecenie.
- Dzień po tym jak wyjechaliście poszłam do galerii. Jak wracałam zaczął padać deszcz. Przechodziłam przez pasy i się poślizgnęłam. Przewróciłam się i uderzyłam głową o krawężnik. Dwóch chłopaków wezwało pogotowie. Ponoć bardzo mocno krwawiłam, ale ja nic nie pamiętam. Pamiętam jedynie to, że chciałam przejść przez pasy. Rano obudziłam się na sali szpitalnej. Jeden z chłopaków, który zadzwonił po pogotowie kontaktował się z tobą żeby ci powiedzieć. Ale odebrał on.
-Nie mów tak o Matth'cie!- powiedział groźnie rodzicielka.
-Naprawdę? Wolisz stracić córkę niż spojrzeć prawdzie w oczy i zobaczyć jaki on jest? Nienawidzi mnie. Jestem przez niego bita, olał to, że jestem w szpitalu, że miałam wypadek, a ty go bronisz? Sądzisz, że możesz się nazywać prawdziwą matką?- spojrzałam kobiecie prosto w oczy, a mi z oka poleciała łza.
-Jak ty się do mnie odzywasz?!- krzyknęła, a ja nagle poczułam pieczenie na lewym policzku. Uderzyła mnie. Naprawdę mnie uderzyła.
-Oboje jesteście siebie warci. Nienawidzę cię!- krzyknęłam i wybiegłam z pomieszczenia. Od razu pobiegłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać.
Może i się kłóciłyśmy. Mama mi o niczym nie mówiła, zlewała mnie. Zawsze miała na pierwszym miejscu go, ale nigdy mnie nie uderzyła. Jeszcze tylko kilka miesięcy i będę pełnoletnia. A wtedy wyprowadzę się. Nie mam zielonego pojęcia gdzie, ale na pewno to zrobię.
******
cześć:)
Jest rozdział (:
Wiem, że długo czekaliście, ale przepraszam. wakacje, dużo się dzieje.
Choć już koniec wakacji. :( jejku jak to szybko przeleciało. Dopiero co zakończenie roku szkolnego było a tu już jutro rozpoczęcie.
Jak Wam minęły wakacje? Bo mi świetnie.
W ogóle tak się cieszę, bo dzisiaj na "This Is Us" idę *.* jejciu ale mam zaciesz. Byliście już? Jak emocję?
Okay nie przynudzam już dłużej, choć i tak pewnie nikt nie czyta notki, ale co tam.
Dziękuję za komentarze i za to że czytacie moje wypociny.
Buziaki :***
Olcia :D
Do następnego :3
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńBoski rozdział! Xxx
OdpowiedzUsuń