piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 14

To było dziwne. On mnie właśnie pocałował. Dlaczego? Dlaczego Jack tak nagle to zrobił? On mi się nigdy nie podobał. A już na pewno nigdy nie pokazałam mu, że mi się podoba. Był bo był, jest bo jest, będzie bo będzie. Nic do niego nie czuję i nie rozumiem dlaczego on to zrobił. Może chce po protu mnie wykorzystać? Kto wie. Nie znam go aż tak bardzo. Niby jest mi bliski, ale nie na tyle żebym mogła to stwierdzić. Z resztą nieważne, nie mam zamiaru przez najbliższy czas pokazać mu się na oczy. Nawet mowy nie ma.
Po jakiś 30 minutach doszłam do domu, kiedy przypomniałam sobie, że nie mam kluczy. Były one w torebce razem z pieniędzmi. Prawdopodobnie leżą teraz w małej, zamkniętej na klucz szafeczce w klubie. Muszę po nie iść. Szybko odwróciłam się w kierunku drogi do clubu i poszłam w przed siebie. Po chwili byłam już przy lokalu. Zauważyłam, że drzwi od pomieszczenia są lekko uchylone, więc szybkim, zwinnym ruchem popchnęłam je otwierając je jeszcze bardziej. W środku było pusto. Postanowiłam pójść do szatni, tam powinnam znaleźć to czego szukam. Gdy uchyliłam drzwi ze strachu aż podskoczyłam. W pomieszczeniu stała starsza kobieta, która ogarniała cały cyf, który pozostał po wczorajszej imprezie.
-ym. Dzień dobry. -powiedziałam grzecznie.
-Dobry- odpowiedziała kobieta.
-Ja wczoraj zostawiłam w jednej z szafek małą torebeczkę. Ma pani może klucz czy cokolwiek żeby się do niej dostać? Mam w niej kluczę od domu, jak jej nie odzyskam to nie dostanę się do niego.
-Mogę mieć- powiedziała bez jakichkolwiek emocji.
-A byłaby Pani tak dobra i otworzyła mi tą?- podeszłam do jednej z zielonych szafeczek i wskazałam na nią palcem.
-Dziecko, robisz mi tylko dodatkową robotę. -powiedziała i zaczęła szukać w pęku swoich kluczy jednego małego- Masz- podała mi kluczyk z napisem '6'.
Szybko wzięłam go od niej i otworzyłam szafkę. Wyciągnęłam torebkę i w tym samym czasie zorientowałam się, że nie mam jeszcze mojego czarnego płaszczyka. Oddałam kobiecie mały przedmiot i rozejrzałam się po szatni. Na jednym z wieszaków wisiał mój płaszcz. Podeszłam do niego, ściągnęłam z haczyka. Podeszłam do drzwi i jeszcze na chwilkę odwróciłam się w stronę starszej pani.
-Przepraszam panią za kłopot i dziękuję. Do widzenia- uśmiechnęłam się do niej życzliwie.
-Następnym razem myśl o takich rzeczach wcześniej. Do widzenia.
-Następnego razu nie będzie- szepnęłam bardziej do siebie niż do kobiety, po czym opuściłam club.
Po wyjściu na zewnątrz ubrałam płaszcz i poszłam do domu. Od razu na progu mieszkania przywitali mnie Matthew z matką.
-Kogo moje oczy znowu widzą? Całą noc cię w domu nie ma i nagle się zjawiasz? Jak ty w ogóle wyglądasz? Dużo miałaś klientów?- powiedział wścibskim głosem Matth.
Podeszli do mnie oboje. Niedobrze. Coś się zaraz wydarzy.
-Fajnie masz widzę- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie pyskuj do mnie!-krzyknął nieszczęśliwy wybranek mojej matki.
-Co cie obchodzi co ja robię? Nie wpieprzam się w twoje życie, więc ty moje też zostaw w świętym spokoju. Tym bardziej, że nic o mnie nie wiesz! Odebrałeś mi matkę, sprawiłeś, że nie istnieję dla niej. Drzesz się na mnie, bijesz mnie, wyżywasz się na mnie. I czego jeszcze chcesz? Może najlepiej mnie od razu zabij, co?
-Jak ty się odzywasz?- krzyknęła mama.
-Masz się wyprowadzić z tego domu. Nie interesuje mnie twój wiek, ani gdzie pójdziesz. Masz po prostu się stąd wynieść w jak najszybszym czasie- powiedział zadziornie się uśmiechając po czym uderzył mnie w lewy policzek.  Poczułam ostry ból, więc moja ręka szybko powędrowała w to miejsce.
-Mamo?- zapytałam w nadzieją w głosie.
-Słyszałaś.- te słowo sprawiło, że poczułam się nikim.
Szturchnęłam go ramieniem po czym szybko pobiegłam na górę i zakluczyłam się w swoim pokoju. Oparłam się o drewnianą powłokę drzwi, zjechałam na dół i zaczęłam płakać. Co ja mam teraz zrobić? Gdzie ja mam iść? Podniosłam się z podłogi, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej biały T-shirt i granatowe jeansy w kwiaty i się przebrałam. Następnie wyciągnęłam wielką torbę podróżną. Spakowałam do niej kosmetyczkę, najpotrzebniejsze rzeczy i zdjęcie, które przedstawiało mnie i moją małą siostrę na huśtawce po czym położyłam ją na ziemie i usiadłam na łóżko. Gdzie ja mam teraz iść? Sięgnęłam po mój telefon, który wcześniej położyłam na szafce nocnej i wybrałam numer. Teraz tylko on może mi pomóc.
-Cześć. Przepraszam, że dzwonię i zawracam ci głowę, ale mam poważną sprawę. Jeśli nie będziesz chciał mi pomóc to zrozumiem.- powiedziałam wciąż jeszcze płacząc.
-Jasmine czy ty płaczesz? Co się stało?- powiedział z troską w głosie chłopak.
-Matth razem z moją matką... oni... wyrzucili mnie z domu. Potrzebuję pomocy, Jesteś jedyną osobą, do której mogę się zwrócić- powiedziałam jeszcze bardziej płaczliwym głosem.
-Zaraz po ciebie będę, spokojnie.- powiedział i się rozłączył.
Schowałam komórkę do kieszeni wytarłam łzy z oczu i założyłam buty. Chwilę później zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Już jestem pod twoim domem-usłyszałam zmartwiony głos chłopaka- Weź najpotrzebniejsze rzeczy i chodź. Chyba, że chcesz żebym po ciebie przyszedł?
Nic nie powiedziałam po prostu rozłączyłam się i schowałam urządzenie do kieszeni. Wzięłam do ręki dużą torbę podróżną i podeszłam do drzwi.
Czyli jestem tu prawdopodobnie ostatni raz w życiu. Całe dzieciństwo tutaj spędziłam. Pamiętam jak miałam zły humor to mama zawsze przychodziła z gorącą czekoladą z bitą śmietaną u góry i ze mną rozmawiała, albo po prostu leżała. Spędzałyśmy razem wiele czasu, ale to już koniec. Już nic nie będzie takie samo. Muszę się z tym pogodzić. Od kluczyłam drzwi i ostatni raz rozglądnęłam się po pokoju.
-Żegnaj- powiedziałam, ubrałam płaszczyk i wyszłam z pomieszczenia z torbą na ramieniu. Zeszłam na dół, weszłam do salonu w którym siedzieli wszyscy. Podeszłam do Eve, która siedziała na kanapie i mocno ją przytuliłam.
-Kocham Cię, mała, najmocniej na świecie i nigdy o tym nie zapominaj. Jesteś dla mnie najważniejsza, ale muszę Cię zostawić. Musisz być silna. Wiem, że dasz sobie radę.- powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
-Gdzie idziesz?- zapytałam wyraźnie zdziwiona siostra.
-Muszę stąd iść. Kiedyś cię odwiedzę.- powiedziałam ze łzami w oczach.
Odwróciłam się w stronę matki i jej męża.
-Chcecie to macie. Nie będę już nigdy ciężarem na waszych rękach.- zwróciłam się do rodzicielki- Jesteś przykładową matką. Słuchaj go dalej, a na pewno daleko zajdziesz.- powiedziałam i pokręciłam głową, a ona się na mnie tylko patrzała. Nic nie zrobiła.
-A ty- wskazałam palcem na Matth'a jeżeli spróbujesz choć małym palcem tknąć moją siostrę to pożałujesz tego. Wtedy będę miała w dupie konsekwencję.- powiedziałam po czym spojrzałam na Eve- trzymaj się mała. Nie daj się mu.
Gdy otworzyłam drzwi od razu zobaczyłam czarny samochód i Zayn'a. Podeszłam do niego i się rozpłakałam Tak po prostu stanęłam przed Mulatem i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Chłopak przyciągnął mnie do swojego ciała i mocno przytulił.
-Ciii, wszystko będzie dobrze. Razem z chłopakami pomożemy ci.
Zaczął mnie uspokajać brązowooki. Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
-Proszę cię jedźmy stąd.- wręcz błagałam.
Zayn od razu wziął torbę ode mnie i otworzył mi drzwi samochodu od strony pasażera. Wsiadłam do środka, a on zamknął je za mną. Mój pakunek włożył do bagażnika i usiadł na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i odjechaliśmy. Przez chwilę panowała cisza aż w końcu Mulat się odezwał.
-Chcesz powiedzieć co się stało czy wolisz nie?- zapytał ostrożnie.
-Nie
-Okay, nie namawiam. Chłopaki na pewno się ucieszą, że z nami znowu zamieszkasz.- powiedział gdy uśmiech zagościł na jego twarzy.
-Mogę być z wami do osiemnastki?-zapytałam i szybko tego pożałowałam- Przepraszam. Nie powinnam się wam narzucać.
-Nie narzucasz się. Możesz zostać ile tylko będziesz chciała. My cię zawsze przyjmiemy.- powiedział chłopak.
-Ja.. jeszcze..- mówiłam pociągając nosem- jeszcze tylko.. kilka miesięcy i będę miała 18 lat, a wtedy będę mogła wynająć własne mieszkanie. Jak na razie nie jestem w stanie nic zrobić.
-Spokojnie Jasmine. Zostaniesz jak długo będziesz chciała.- powiedział po czym zaparkował auto na podjeździe. Nawet nie wiem kiedy dojechaliśmy.
-Jesteś gotowa? Nikt nic nie wie- usłyszałam wyraźną troskę w jego głosie.
-T.. tak. Chodźmy.
Wyszłam z samochodu, a Zayn wyciągnął z bagażnika moją torbę. Poszliśmy w stronę mieszkania. Mulat otworzył przede mną drzwi i gestem ręki wskazał żebym weszła do środka. Od razu to zrobiłam. Niall właśnie szedł z talerzem pełnym jedzenia kiedy mnie zauważył.
-Jasminee!- krzyknął uradowany blondyn po czym odłożył talerz na szafkę i rzucił mi się na szyję. Odwzajemniłam uścisk.
W mgnieniu oka trójka pozostałych chłopaków znalazła się w korytarzu. Wszyscy patrzyli na mnie wielkimi oczami.

******
Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod ostatnią notką <3
Jesteście wspaniali.
Rozdziały pojawiają się tu bardzo rzadko, ale nie mam weny :C
Za niedługo święta! myślę, że wtedy wynagrodzę Wam moje lenistwo :)
A tym czasem bardzo dziękuję Tym, którzy jeszcze tu są i mnie nie poóścili ;3
Do następnego :*** 

Olcia :D


3 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Warto było tyle czekać :D Mogłabyś zmienić szablon na prosty czy coś bo jestem cały czas na telefonie (mam nokie 6030c) i mi się strasznie powoli "przewija" strona. W sensie, że trochę minie zanim..no..przewinie się jeden wers żebym mogła przeczytać drugi wers. Czy coś xd no ale w każdym razie byłabym bardzo wdzięczna gdybyś zmieniła ten szablon. Życzę weny xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG, ale boski! *.* i mój Zayn tu taki troskliwy i wgl <3 ach...wiem jak to jest bez weny, niestety mam ten sam problem, ale na szczęście ja swojego opowiadania nie publikuję xd

    OdpowiedzUsuń