Po jakiś 30 minutach doszłam do domu, kiedy przypomniałam sobie, że nie mam kluczy. Były one w torebce razem z pieniędzmi. Prawdopodobnie leżą teraz w małej, zamkniętej na klucz szafeczce w klubie. Muszę po nie iść. Szybko odwróciłam się w kierunku drogi do clubu i poszłam w przed siebie. Po chwili byłam już przy lokalu. Zauważyłam, że drzwi od pomieszczenia są lekko uchylone, więc szybkim, zwinnym ruchem popchnęłam je otwierając je jeszcze bardziej. W środku było pusto. Postanowiłam pójść do szatni, tam powinnam znaleźć to czego szukam. Gdy uchyliłam drzwi ze strachu aż podskoczyłam. W pomieszczeniu stała starsza kobieta, która ogarniała cały cyf, który pozostał po wczorajszej imprezie.
-ym. Dzień dobry. -powiedziałam grzecznie.
-Dobry- odpowiedziała kobieta.
-Ja wczoraj zostawiłam w jednej z szafek małą torebeczkę. Ma pani może klucz czy cokolwiek żeby się do niej dostać? Mam w niej kluczę od domu, jak jej nie odzyskam to nie dostanę się do niego.
-Mogę mieć- powiedziała bez jakichkolwiek emocji.
-A byłaby Pani tak dobra i otworzyła mi tą?- podeszłam do jednej z zielonych szafeczek i wskazałam na nią palcem.
-Dziecko, robisz mi tylko dodatkową robotę. -powiedziała i zaczęła szukać w pęku swoich kluczy jednego małego- Masz- podała mi kluczyk z napisem '6'.
Szybko wzięłam go od niej i otworzyłam szafkę. Wyciągnęłam torebkę i w tym samym czasie zorientowałam się, że nie mam jeszcze mojego czarnego płaszczyka. Oddałam kobiecie mały przedmiot i rozejrzałam się po szatni. Na jednym z wieszaków wisiał mój płaszcz. Podeszłam do niego, ściągnęłam z haczyka. Podeszłam do drzwi i jeszcze na chwilkę odwróciłam się w stronę starszej pani.
-Przepraszam panią za kłopot i dziękuję. Do widzenia- uśmiechnęłam się do niej życzliwie.
-Następnym razem myśl o takich rzeczach wcześniej. Do widzenia.
-Następnego razu nie będzie- szepnęłam bardziej do siebie niż do kobiety, po czym opuściłam club.
Po wyjściu na zewnątrz ubrałam płaszcz i poszłam do domu. Od razu na progu mieszkania przywitali mnie Matthew z matką.
-Kogo moje oczy znowu widzą? Całą noc cię w domu nie ma i nagle się zjawiasz? Jak ty w ogóle wyglądasz? Dużo miałaś klientów?- powiedział wścibskim głosem Matth.
Podeszli do mnie oboje. Niedobrze. Coś się zaraz wydarzy.
-Fajnie masz widzę- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie pyskuj do mnie!-krzyknął nieszczęśliwy wybranek mojej matki.
-Co cie obchodzi co ja robię? Nie wpieprzam się w twoje życie, więc ty moje też zostaw w świętym spokoju. Tym bardziej, że nic o mnie nie wiesz! Odebrałeś mi matkę, sprawiłeś, że nie istnieję dla niej. Drzesz się na mnie, bijesz mnie, wyżywasz się na mnie. I czego jeszcze chcesz? Może najlepiej mnie od razu zabij, co?
-Jak ty się odzywasz?- krzyknęła mama.
-Masz się wyprowadzić z tego domu. Nie interesuje mnie twój wiek, ani gdzie pójdziesz. Masz po prostu się stąd wynieść w jak najszybszym czasie- powiedział zadziornie się uśmiechając po czym uderzył mnie w lewy policzek. Poczułam ostry ból, więc moja ręka szybko powędrowała w to miejsce.
-Mamo?- zapytałam w nadzieją w głosie.
-Słyszałaś.- te słowo sprawiło, że poczułam się nikim.
Szturchnęłam go ramieniem po czym szybko pobiegłam na górę i zakluczyłam się w swoim pokoju. Oparłam się o drewnianą powłokę drzwi, zjechałam na dół i zaczęłam płakać. Co ja mam teraz zrobić? Gdzie ja mam iść? Podniosłam się z podłogi, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej biały T-shirt i granatowe jeansy w kwiaty i się przebrałam. Następnie wyciągnęłam wielką torbę podróżną. Spakowałam do niej kosmetyczkę, najpotrzebniejsze rzeczy i zdjęcie, które przedstawiało mnie i moją małą siostrę na huśtawce po czym położyłam ją na ziemie i usiadłam na łóżko. Gdzie ja mam teraz iść? Sięgnęłam po mój telefon, który wcześniej położyłam na szafce nocnej i wybrałam numer. Teraz tylko on może mi pomóc.
-Cześć. Przepraszam, że dzwonię i zawracam ci głowę, ale mam poważną sprawę. Jeśli nie będziesz chciał mi pomóc to zrozumiem.- powiedziałam wciąż jeszcze płacząc.
-Jasmine czy ty płaczesz? Co się stało?- powiedział z troską w głosie chłopak.
-Matth razem z moją matką... oni... wyrzucili mnie z domu. Potrzebuję pomocy, Jesteś jedyną osobą, do której mogę się zwrócić- powiedziałam jeszcze bardziej płaczliwym głosem.
-Zaraz po ciebie będę, spokojnie.- powiedział i się rozłączył.
Schowałam komórkę do kieszeni wytarłam łzy z oczu i założyłam buty. Chwilę później zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Już jestem pod twoim domem-usłyszałam zmartwiony głos chłopaka- Weź najpotrzebniejsze rzeczy i chodź. Chyba, że chcesz żebym po ciebie przyszedł?
Nic nie powiedziałam po prostu rozłączyłam się i schowałam urządzenie do kieszeni. Wzięłam do ręki dużą torbę podróżną i podeszłam do drzwi.
Czyli jestem tu prawdopodobnie ostatni raz w życiu. Całe dzieciństwo tutaj spędziłam. Pamiętam jak miałam zły humor to mama zawsze przychodziła z gorącą czekoladą z bitą śmietaną u góry i ze mną rozmawiała, albo po prostu leżała. Spędzałyśmy razem wiele czasu, ale to już koniec. Już nic nie będzie takie samo. Muszę się z tym pogodzić. Od kluczyłam drzwi i ostatni raz rozglądnęłam się po pokoju.
-Żegnaj- powiedziałam, ubrałam płaszczyk i wyszłam z pomieszczenia z torbą na ramieniu. Zeszłam na dół, weszłam do salonu w którym siedzieli wszyscy. Podeszłam do Eve, która siedziała na kanapie i mocno ją przytuliłam.
-Kocham Cię, mała, najmocniej na świecie i nigdy o tym nie zapominaj. Jesteś dla mnie najważniejsza, ale muszę Cię zostawić. Musisz być silna. Wiem, że dasz sobie radę.- powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
-Gdzie idziesz?- zapytałam wyraźnie zdziwiona siostra.
-Muszę stąd iść. Kiedyś cię odwiedzę.- powiedziałam ze łzami w oczach.
Odwróciłam się w stronę matki i jej męża.
-Chcecie to macie. Nie będę już nigdy ciężarem na waszych rękach.- zwróciłam się do rodzicielki- Jesteś przykładową matką. Słuchaj go dalej, a na pewno daleko zajdziesz.- powiedziałam i pokręciłam głową, a ona się na mnie tylko patrzała. Nic nie zrobiła.
-A ty- wskazałam palcem na Matth'a jeżeli spróbujesz choć małym palcem tknąć moją siostrę to pożałujesz tego. Wtedy będę miała w dupie konsekwencję.- powiedziałam po czym spojrzałam na Eve- trzymaj się mała. Nie daj się mu.
Gdy otworzyłam drzwi od razu zobaczyłam czarny samochód i Zayn'a. Podeszłam do niego i się rozpłakałam Tak po prostu stanęłam przed Mulatem i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Chłopak przyciągnął mnie do swojego ciała i mocno przytulił.
-Ciii, wszystko będzie dobrze. Razem z chłopakami pomożemy ci.
Zaczął mnie uspokajać brązowooki. Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
-Proszę cię jedźmy stąd.- wręcz błagałam.
Zayn od razu wziął torbę ode mnie i otworzył mi drzwi samochodu od strony pasażera. Wsiadłam do środka, a on zamknął je za mną. Mój pakunek włożył do bagażnika i usiadł na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i odjechaliśmy. Przez chwilę panowała cisza aż w końcu Mulat się odezwał.
-Chcesz powiedzieć co się stało czy wolisz nie?- zapytał ostrożnie.
-Nie
-Okay, nie namawiam. Chłopaki na pewno się ucieszą, że z nami znowu zamieszkasz.- powiedział gdy uśmiech zagościł na jego twarzy.
-Mogę być z wami do osiemnastki?-zapytałam i szybko tego pożałowałam- Przepraszam. Nie powinnam się wam narzucać.
-Nie narzucasz się. Możesz zostać ile tylko będziesz chciała. My cię zawsze przyjmiemy.- powiedział chłopak.
-Ja.. jeszcze..- mówiłam pociągając nosem- jeszcze tylko.. kilka miesięcy i będę miała 18 lat, a wtedy będę mogła wynająć własne mieszkanie. Jak na razie nie jestem w stanie nic zrobić.
-Spokojnie Jasmine. Zostaniesz jak długo będziesz chciała.- powiedział po czym zaparkował auto na podjeździe. Nawet nie wiem kiedy dojechaliśmy.
-Jesteś gotowa? Nikt nic nie wie- usłyszałam wyraźną troskę w jego głosie.
-T.. tak. Chodźmy.
Wyszłam z samochodu, a Zayn wyciągnął z bagażnika moją torbę. Poszliśmy w stronę mieszkania. Mulat otworzył przede mną drzwi i gestem ręki wskazał żebym weszła do środka. Od razu to zrobiłam. Niall właśnie szedł z talerzem pełnym jedzenia kiedy mnie zauważył.
-Jasminee!- krzyknął uradowany blondyn po czym odłożył talerz na szafkę i rzucił mi się na szyję. Odwzajemniłam uścisk.
W mgnieniu oka trójka pozostałych chłopaków znalazła się w korytarzu. Wszyscy patrzyli na mnie wielkimi oczami.
******
Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod ostatnią notką <3Jesteście wspaniali.
Rozdziały pojawiają się tu bardzo rzadko, ale nie mam weny :C
Za niedługo święta! myślę, że wtedy wynagrodzę Wam moje lenistwo :)
A tym czasem bardzo dziękuję Tym, którzy jeszcze tu są i mnie nie poóścili ;3
Do następnego :***
Olcia :D
Świetny rozdział! Warto było tyle czekać :D Mogłabyś zmienić szablon na prosty czy coś bo jestem cały czas na telefonie (mam nokie 6030c) i mi się strasznie powoli "przewija" strona. W sensie, że trochę minie zanim..no..przewinie się jeden wers żebym mogła przeczytać drugi wers. Czy coś xd no ale w każdym razie byłabym bardzo wdzięczna gdybyś zmieniła ten szablon. Życzę weny xxx
OdpowiedzUsuńzmieniłam :)
UsuńOMG, ale boski! *.* i mój Zayn tu taki troskliwy i wgl <3 ach...wiem jak to jest bez weny, niestety mam ten sam problem, ale na szczęście ja swojego opowiadania nie publikuję xd
OdpowiedzUsuń