piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 17

Zayn po krótkiej chwili zaparkował samochód i wszyscy z niego wysiedliśmy. Staliśmy na przeciwko ogromnego klubu z którego słychać było dudniącą muzykę. W około było pełno ludzi. Większość dziewczyn miała na sobie krótkie spódniczki i wysokie szpilki.
Kiedy wszyscy znaleźli się już obok nas postanowiliśmy wejść do środka. Zaczęłam się rozglądać. W pomieszczeniu unosił się dym fajek i smród spoconych ludzi. W kątach stało pełno obściskujących się par, przy barze siedzieli faceci i jedna kobieta o czerwonych włosach z różnego rodzaju alkoholami w ręku.Jak zawsze w takich klubach. Nagle ktoś załapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Kiedy się odwróciłam zorientowałam się, że to Niall ciągnący mnie do sekcji dla VIP'ów. Irlandczyk usiadł na jednej z czterech kanap, a ja zaraz obok niego. Wszystkie inne miejsca były zajęte przez resztę naszej grupki.
Do stolika podeszła szczupła blondynka.
-Co podać?- zapytała. 
Louis złożył zamówienie, kelnerka odeszła i po chwili wróciła z napojami. Kiedy dostałam mojego drinka do ręki, siedzący na przeciwko mnie Payne spojrzał na mnie i zmrużył oczy. Czy on nie może czasem wyluzować i przestać zachowywać się jak ojciec? Przewróciłam oczami, a Lou uśmiechnął się szeroko i zwrócił do Liam'a. 
-Spokojnie. Jest z nami nic jej nie będzie. To tylko jeden drink.- powiedział Tomlinson. 
-Jest niepełnoletnia- zaczął Daddy.
-Ja tez piłem jak miałem 17 lat. Chyba każdy to robił.- bronił mnie Tomlinson. 
-Dobra, nieważne i tak będzie robiła co będzie chciała- powiedział ze zrezygnowaniem Liam.
-Dokładnie tak- szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
W końcu odpuścił. Niezła ta niespodzianka muszę przyznać. 
-To trzeba iść się czymś zająć- powiedział Harry po wypiciu wystarczającej ilości promili. Wstał i wyszedł z pomieszczenia. Po chwili Liam z Danielle i Louis z Eleanor zrobili to samo. 
Po dłuższym czasie bezczynnego siedzenia wstałam od stolika.
-Gdzie idziesz?- zapytał Niall.
-Potańczyć?- jakby to nie było oczywiste- Jak chcesz to też chodź- dodałam.
-Umm.. nie ja raczej zostanę tutaj. Nie umiem tańczyć.- powiedział blondyn.
-Jak sobie chcesz- wzruszyłam ramionami i poszłam do sali obok.
Pierwsze co zrobiłam to podeszłam do baru, rozejrzałam się czy nie ma gdzieś blisko chłopaków i kiedy byłam pewna, że nie zamówiłam whiskey z lodem. Wypiłam je niemal duszkiem przez co zakręciło mi się w głowie. Nie zwracając na to uwagi zamówiłam jeszcze jeden napój i powtórzyłam ruch. Kiedy poczułam, że wypiłam już wystarczająco poszłam na parkiet. Zaczęłam poruszać się w rytm muzyki. Bynajmniej tak mi się wydawało. Za dużo wypiłam żeby móc stwierdzić czy tak naprawdę było. Nagle poczułam czyjeś ciało przylegające do mojego. Odwróciłam lekko głowę i zobaczyłam wysokiego bruneta o ciemnych, spitych oczach. Nie przeszkadzało mi zbytnio to, że ociera się o moją pupę. Dalej poruszałam się zgodnie z muzyką. Po któreś piosence z rzędu chłopak przybliżył jeszcze bardziej swoją twarz do mojej i naparł swoimi ostami na moje w niedbałym pocałunku. Smakował wódką i papierosami. Choć byłam pod wpływem alkoholu to nie podobało mi się to co właśnie robiliśmy. Wciąż pamiętałam o tym co wydarzyło się na ostatniej imprezie. Szybko odciągnęłam swoje usta i wyślizgnęłam się z jego uścisku. Zaczęłam iść w nieznaną mi stronę kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się nie kto inny jak ten chłopak. Mocno mnie przyciągnął do siebie i przyparł do ściany w wyniku czego stykaliśmy się klatkami.
-Nie tak szybko maleńka. Ja jeszcze nie skończyłem- odezwał się i zaczął całować moją szyję.
-Ale ja tak- powiedziałam i zaczęłam go od siebie odpychać ale nie byłam wystarczająco silna żeby sobie z nim poradzić. Jego ręka zjechała w dół mojego ciała po czym włożył ją pod spódniczkę. Kiedy alkohol przestał mieć nade mną kontrolę zaczęłam panikować.
-Zostaw mnie! Proszę!- błagałam ale to nic nie dawało.
Zaczął podwijać moją koszulkę do góry kiedy ktoś go za mnie ściągnął. Mój wzrok automatycznie skierował się do tej osoby. Chłopak odrzucił go do tyłu i zaczął okładać go pięściami po twarzy.
-Nigdy więcej jej nie dotykaj!- krzykną po czym zadał kolejny cios.
Znam ten głos. Z początku nie mogłam rozpoznać kto to, ale gdy mi się już to udało moje oczy rozszerzyły się. To był Harry. Kidy zorientowałam się co on robi podbiegłam do niego i odciągnęłam.
-Harry wystarczy! Chodź!- krzyknęłam.
Loczek zgromił mnie wzrokiem ale nic nie powiedział tylko poszedł razem za mną. Nie poszliśmy do stolika tylko na zewnątrz.
-Możesz mi powiedzieć co to było?- zapytałam odwracając się twarzą do Harry'ego.
-To, że mnie wkurzasz nie oznacza, że mam ci nie pomóc kiedy masz kłopoty. Tak?
-No.. nie, ale...- zaczęłam się jąkać-ehh dziękuję.- powiedziałam po prostu i spuściłam głowę w dół.
-Lepiej wróć do stolika, bo drugi raz ratował cię nie będę- Harry wskazał palcem wejście do klubu.
Nie odezwałam się już, bo nawet nie było sensu. Wróciłam do środka i poszłam do stolika pod bacznym okiem Stayls'a. Usiadłam obok Niall'a a Harry wrócił do drugiej sali. Dlaczego on mi w ogóle pomógł? Cały czas mnie wyzywa, a teraz nagle mnie broni? Nie rozumiem tego chłopaka. Jest dziwny.
-Ile wypiłaś?- z moich rozmyśleń wyrwał mnie siedzący obok mnie blondyn.
Siedzący na przeciwko nas Louis spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
-Ja.. Um.. Aż tak bardzo to widać?
-Troszeczkę- zaśmiał się Irlandczyk
-Dlaczego wróciłaś z Harry'm?- zapytał po chwili.
-Sama nie wiem- wzruszyłam ramionami.
Chłopak nic nie nie odpowiedział, widocznie sam nie pojął co mam na myśli. Starałam zająć się wszystkim byle tylko nie musieć cały czas patrzeć na Eleanor. Czemu ona akurat musi tu być? Nie może.. no nie wiem czegokolwiek? Boże jak ja tej dziewczyny nie lubię!
-Chcesz ze mną zatańczyć?- wyskoczył z nagłym pytaniem Niall.
-Czekaj chwilkę.. z tobą?- zdziwiłam się. Wciąż czułam alkohol w mojej krwi ale już nie tak bardzo.
-Jak nie chcesz to nie cię będę namawiał. Przepraszam.- spuścił głowę w dół.
-Nie czekaj to może być fajne- powiedziałam i podniosłam się z kanapy. Irlandczyk zrobił to samo i poszliśmy do drugiej sali.
Dobra, on serio nie umie tańczyć, miał rację. Przez jedną piosenkę nadepnął mi chyba z siedem razy na prawą stopę. Jesteśmy tu już przez cztery piosenki, a ja nie mogę stać. Nie dość, że cały czas się śmieję to jeszcze jestem podeptana, a mam na sobie szpilki, które wszystko dodatkowo utrudniaja.
-Może już wystarczy?- odzywa się niepewnie Niall na co wybucham niepohamowanym śmiechem. Chłopak patrzał się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
-Tak, chodźmy- złapałam go za rękę i pociągnęłam do sekcji VIP.
Usiedliśmy z wielkimi bananami na twarzach. Wszyscy siedzieli przy stoliku i wpatrywali się w nas swoimi zaszklonymi oczami. Oboje w tym samym czasie wzruszyliśmy ramionami. Kidy to zrobiliśmy ich spite oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać jeszcze mocniej. Wszyscy się patrzeli na naszą dwójkę, ale nikt się nie odezwał. Co się ze mną dzieje? Miałam być milsza, ale nie aż tak. Muszę nad sobą zapanować.
-Jasmine, Jasmine!- głos Niall'a wyrwał mnie z przemyśleń.
-Co?- zapytałam rozdrażniona.
-J..Już jedziemy- wyjąkał całkiem zbity z tropu Irlandczyk.
Spojrzałam w górę. Połowy osób już nie było. Wstałam od stołu poprawiłam swoją spódniczkę i poszłam do wyjścia. Gdy wyszłam powiew zimnego wiatru otulił moją nagą skórę na nogach przez co wzdrygnęłam się z zimna. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę samochodu. Z daleka widziałam Zayn'a i Perrie siedzących w środku. Tylko tym razem nie on siedział za kierownicą tylko ona. Mulat wyglądał jakoś dziwnie. Był pijany, może nie tak bardzo jak ja wcześniej, no ale był. Szerzej otworzyłam oczy kiedy zdałam sobie z tego sprawę. Zajęłam miejsce z tyłu, a chwilę później obok mnie znalazł się Niall. Blondynka odwróciła się w naszą stronę żeby upewnić się, że jesteśmy w komplecie, a kiedy widziała, że tak odpaliła silnik. Po kilku minutach byliśmy już pod domem, dziewczyna zaparkowała auto, a ja od razu z niego wyszłam. Liam był w domu chwilę przed nami, więc drzwi od domu były już otwarte. Nie patrząc na nikogo szybko weszłam na górę, przebrałam się w zwykłą szeroką koszulkę i rzuciłam się na łóżko. Z racji tego, że alkohol był jeszcze obecny w moim organizmie nie mogłam szybko zasnąć. Wytrzeźwiałam już na tyle żeby jasno myśleć, więc szybko nie odpłynę do krainy  Morfeusza.
****** 
Udało mi się napisać ten rozdział. Nie wyszedł dokładnie tak jakbym chciała no ale cóż. Nie mam innego pomysłu xd
 Bardzo dziękuję wszystkim, którzy czytają to opowiadanie, a jeszcze bardziej tym, którzy je komentują. 
Jesteście wspaniali <3 

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 16

Jestem tu już od tygodnia. Muszę przyznać, że chłopaki wcale nie są tacy źli. No z wyjątkiem Harry'ego. Ten to mnie doprowadza do szału cały czas. Nie potrafi się zamknąć ale ja niestety też nie. Nigdy nie daję za wygraną. A mu satysfakcji z pokonania mnie już tym bardziej nie dam.
Wstałam z łóżka podeszłam do szafy i zaczęłam szukać ciuchów odpowiednich na dzisiaj. Za oknem słońce ale to wcale nie oznacza, że jest ciepło. Po długim namyślę wybrałam ciemne rurki, zwykły turkusowy top i czarny sweterek. Wzięłam ubrania w ręce i skierowałam się do mojej własnej łazienki. Wzięłam krótki prysznic po czym ubrałam się we  wcześniej wybrane ciuchy. Weszłam z powrotem do pokoju zrobiłam lekki makijaż, włosy upięłam w kucyk i postanowiłam zejść na dół. W końcu zejdę przed tym jak któryś z nich po mnie przyjdzie. Ostatnio był to Harry. Nie mogli lepiej wybrać.
Jak tylko znalazłam się na dole od razu postanowiłam iść do kuchni. Jestem głodna, a stamtąd dobiegają krzyki, czyli coś się musi dziać. Na wstępie zobaczyłam Louis'a rzucającego plasterkiem wędliny w Zayn'a. Oni zachowuję się gorzej niż małe dzieci. Dosłownie. Liam z Niall'em stali przy kuchni, jak mniemam przygotowywali śniadanie, Harry siedział przy stole. Styles jako pierwszy mnie zauważył.
-No popatrz popatrz kto już wstał? Nasza Jasminka nie w piżamie?-odezwał się rozpoczynając poranną kłótnię. Kłóciliśmy się codziennie, a nawet parę razy dziennie.
-A nasz Haroldzik siedzi jak taka ciota przy tym stole i się obija?- odgryzłam się.
-Nie mów na mnie Haroldzik!- zgromił mnie wzrokiem chłopak.
-Bo co mi zrobisz?
-Serio? Znowu się kłócicie?- przeszkodził nam Liam.
-To on zaczął!- krzyknęłam w swojej obonie.
-Ja?- udał zdziwionego loczek.
-Louis weź swojego kochasia opanuj, bo nie wytrzymam z nim dzisiaj i coś się stanie z jego lokami!- powiedziałam ostrzegawczo.
-Harry, kochanie uspokój się. Wątpię żeby ona żartowała- powiedział Lou.
-Phhi nie ośmieliłaby się- prychnął Styles.
-Nie? Jesteś tego pewny?- zapytałam.
-Nieee- przymrużył oczy.
-Taaak- zaśmiałam się złowieszczo.
-Dobra wystarczy jak na tą chwilę- ponownie przerwał nam Liam- siadajcie do stołu wszyscy.
Usiadłam na jedno z pustych miejsc, a po moim lewym boku znalazł się Zayn natomiast prawym Niall. Przez cały posiłek nikt się nie odezwał. Harry i ja wzajemnie zabijaliśmy się wzrokami. Po krótkim czasie  wszyscy już praktycznie zjedli i odeszli od stołu. Tylko ja i blondyn zostaliśmy. Kidy oboje dokończyliśmy to co mieliśmy na talerzach Irlandczyk wstał i zaczął sprzątać. Postanowiłam, ze zrobię dobry uczynek i pomogę mu trochę. Wstałam od stołu i zaczęłam zbierać brudne naczynia po czym wkładać je do zmywarki. Niall patrzył się na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
-Co ty robisz?- zapytał po chwili namysłu.
-Pomagam ci- wzruszyłam ramionami.
-Ale nie musisz tego..
-Ale chcę. Zamknij się.- przerwałam mu a on uśmiechnął się. Jego uśmiech jest taki słodki i niewinny. Jak u pięciolatka. Piękny i beztroski.
-Dziękuję!- krzyknął i mocno mnie przytulił. Czy on musi na wszystko tak reagować? Jak taki prawdziwy pięciolatek. Ale mimo wszystko odwzajemniłam uścisk.
-Dobra Niall starczy już trzeba to wszystko posprzątać. Nie chce mi się tu całego dnia siedzieć.
-A no tak. A właśnie mamy dla ciebie niespodziankę- jeszcze bardziej się uśmiechną.
-Niespodziankę? Jaką?- zapytałam.
-Nie mogę ci powiedzieć, bo wtedy to już nie będzie niespodzianką.- zmarszczył brwi.
Nie powiedziałam już nic. Pokręciłam głową i wzięłam się za ponowne sprzątanie. Gdy skończyliśmy oboje poszliśmy do swoich pokoi. Po jakimś czasie sięgnęłam do mojej torebki po paczkę papierosów. Wyciągnęłam jedną, otworzyłam okno i podpaliłam. Właśnie zaciągnęłam się dymem kiedy ktoś zaczął pukać do drzwi. Szybko zgasiłam papierosa, zamknęłam okno i popsikałam perfumem.
-Proszę- odezwałam się.
Drzwi się otworzyły a moim oczom ukazał się wysoki Mulat. I po co ja to wszystko robiłam? Przecież on i tak nic nie powie.
-Jasmine idziesz dzisiaj z nami- oznajmił.
-Em? Po co niby? Gdzie?- zapytałam.
-A to już niespodzianka- serio? Nie może mi po prostu powiedzieć?
-Nigdzie się nie wybieram, nawet nie wiem jak powinnam się ubrać.- powiedziałam.
-Perrie z Danielle za jakieś półtorej godziny będą tutaj, więc ci pomogą wybrać strój.
-Kto?- zapytałam zdziwiona.
-Perrie, moja dziewczyna i Danielle dziewczyna Liam'a idą z nami. No i Eleanor ale ona będzie później.- powiedział Zayn.
-Eleanor? Za co wy mi to robicie?- Mulat roześmiał się.
-Spokojnie jakąś z nią wytrzymasz. My dajemy radę- uśmiechnął się.
-Ehhh- spuściłam głowę w dół.
-Idziesz na dół? Gramy na konsoli może się dołączysz?- zaoferował Mulat.
-W sumie i tak siedzę tu bezczynnie. Idę.
Zeszliśmy na dół i dołączyliśmy się do reszty chłopaków. Graliśmy tak dopóki nie usłyszeliśmy dzwonka do drzwi. Zayn i Liam automatycznie się podnieśli i pobiegli do drzwi, a Harry przewrócił oczami. Po chili cała czwórka weszła do salonu. Zayn trzymał za rękę blondynkę, zapewne Perrie, a Liam obejmował w tali dziewczynę z pięknymi brązowymi lokami.
-Cześć!- krzyknął jak zawsze szczęśliwy blondyn, a dziewczyny mu pomachały.
-Cześć- powiedziała Lou, a one powtórzyły gest.
-Jasmine- odezwał się Liam.
Wstałam i podeszłam do niego.
-To jest Danielle, moja dziewczyna. Dan to jest Jas, nasza współlokatorka- powiedziała Payn.
-Cześć- powiedziałam, a dziewczyna przyciągnęła mnie w mocnym uścisku. Odwzajemniłam go.
Loczek stanął obok nas po czym odchrząknął.
-Witaj Hazz- pomachała mu ręką.
-Ej! A uścisk?- zbuntował się Harry. Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła i go przytuliła.
-Dobra, dobra wystarczy już! Styles pamiętaj to moja dziewczyna!- zmrużył oczy Liam.
Danielle wybuchnęła gromkim śmiechem. Moją uwagę odciągnął od niech Zayn.
-Jasmine to jest Perrie moja dziewczyna, Perrie to jest Jasmine ta o której ci opowiadałem.
Obie powiedziałyśmy sobie krótkie "Hej" po czym ja odeszłam do Niall'a, który wciąż siedział na kanapie.Kidy się odwróciłam Malik'a, blondynki, Payne'a i brunetki już nie było. Loczek i Louis siedzieli z powrotem na fotelach.
-Jesteś głodna?- zapytał szeptem Irlandczyk.
Entuzjastycznie pokiwałam głową. Chłopak chwycił mnie za rękę i pociągnął do kuchni. Zaczęliśmy wykładać z lodówki wszystko co nadawało się do zjedzenia. Kiedy byliśmy w połowie posiłku Tomlinson razem z lokiem dosiedli się do nas.
-Jecie tak bez nas?- zapytał BooBear.
-Nie lubimy się dzielić- oznajmiłam.
-Ale musicie- wytknął mi język Harry na co zrobiłam to samo.
-Widzę, że nie tylko tej szopy na głowie chcesz się pozbyć- cwaniacki uśmieszek zagościł na mojej twarzy.
-Jak śmiesz?
-Ups!- zrobiłam słodką minkę.
Po raz kolejny dzisiejszego dnia Liam przerwał nam sprzeczkę.
-Jas, Dan z Perrie pomogą ci się przygotować na dzisiaj.- oznajmił.
-Nie możecie mi po prostu powiedzieć gdzie idziemy? Byłoby nam wszystkim łatwiej.
-Nie- powiedział krótko.
Właśnie skończyłam jedzenie więc wstałam od stołu i razem z dziewczynami poszłam na górę do mojego pokoju. Obie były już przebrane. Danielle miała na sobie niebieską krótką sukienkę i białe szpilki, a Perrie czarną spódniczkę, jasną bluzkę i jasne szpilki.
-A może wy mi chcecie powiedzieć gdzie idziemy?- zapytałam.
-Nie- szeroki uśmiech pojawił się na twarzy Danielle- domyślisz się podczas przygotowań za pewne. To teraz zobaczmy co masz w szafie.- brązowowłosa otworzyła szafę i zaczęła przeglądać wszystkie ubrania.
Wyciągała zestawy jeden po drugim i pokazywała je Perrie.
-Masz bardzo fajny styl Jasmine- powiedziała blondynka. Dan wyciągnęła kolejny zestaw na co dziewczyna entuzjastycznie pokiwała głową- To będzie ten! Ubieraj!
Wzięłam od nich ciuchy i poszłam do łazienki się przebrać. Gdy wróciłam dziewczyny kazały mi usiąść na krześle i zamknąć oczy. Zrobiłam tak. Kiedy je otworzyłam moje czarne loki luźno leżały na moich ramionach, na powiekach miałam średniej wielkości kreski, na rzęsach maskarę a na ustach szminkę o lekkim odcieniu czerwieni. Muszę powiedzieć, że wyglądałam naprawdę ładnie. Odwróciłam się do dziewczyn i im podziękowałam.
-Nie ma za co. Chodź na dół.- powiedziała Peazer.
-Chwilka tylko przepakuję rzeczy do torebki i założę szpilki.
Zrobiłam wszystko o czym powiedziałam i ostatni raz spojrzałam w lustro. Wygładziłam jeszcze rękoma strój i zeszłyśmy na dół.
Od razu rozpoznałam śmiech Eleanor. A miałam taką nadzieję, że jednak nie przyjdzie. Kiedy weszliśmy do salony dziewczyny od razu podeszły do swoich chłopaków.
-Ładnie wyglądasz- skomplementował mnie Zayn na co Perrie się uśmiechnęła. A reszta go poparła.
Każdy ubrany był tak inaczej. Tak ładnie.
-Jedziemy dwoma samochodami- powiedział Louis- Ja, Eleanor, Harry, Niall i Jasmine w jednym, a Zayn, Perrie, Danielle i Liam w drugim.
-Nie ma nawet takiej opcji!- szybko się sprzeciwiłam.
-Co? Dlaczego?- zapytał Lou.
Mam mu powiedzieć, ze nigdzie nie jadę z jego dziewczyną? To chyba nie byłoby najlepsze. Szybko, Jas myśl co by tu powiedzieć...
-Umm.. Nie chcę jechać jednym autem z Harry'm- to nie do końca było kłamstwem. Przeniosłam swój wzrok na Zayn'a. Niemo błagałam go żeby mi pomógł. Żeby nie zostawiał mnie z nią  w jednym samochodzie. Po krótkiej chwili zrozumiał o co mi chodzi i się odezwał.
-Zrobimy inaczej. Ja, Perrie, Jasmine i Niall pojedziemy jednym, a wy drugim, okay?
Wszyscy się zgodzili, a ja posłałam mu serdeczny uśmiech. Uratował mnie!
-To na pewno Hazza był powodem dla którego nie chciałaś jechać tamtym autem?- zapytał blondyn kiedy siedzieliśmy już na swoich miejscach.
-No nie do końca..- zaczęłam.
-Też nie lubisz El?- zapytał.
-Dokładnie!- powiedziałam.
Wszyscy zaczęli się śmiać, a po chwili Zayn odpalił silnik i ruszyliśmy.
******
No to jest kolejny ;3
Postaram się w te święta dodać jeszcze choćby dwa tak w prezencie ale nie obiecuję, że mi się uda. 
Muszę trochę mamie pomóc, więc nie wiem jak to będzie xD 
A jak się podobał ten rozdział? 
Proszę komentujcie jeśli to przeczytaliście. Nawet nie wiecie jak mi się robi miło kiedy widzę komentarze :) 
Dziękuję wszystkim, którzy są tu nadal ze mną ♥ 

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 15

-Jasmine?- odzywa się Louis.
-C..cześć-mówię jeszcze drżącym głosem od płaczu.
-Co się stało?- zapytał Liam. Jest zaniepokojony. Widać to w jego oczach.
Nie wiem co mam powiedzieć. Powinnam im to wyjaśnić. W końcu chcę zamieszkać w ich domu. Ale nie wiem jak. Mam im powiedzieć co się stało? Mam powiedzieć, że moja własna matka wyrzuciła mnie z domu? Ja nie potrafię. Miała mnie gdzieś odkąd tylko wyszła po raz drugi za mąż, traktowała jak nikogo, uderzyła, ale nie umiem im powiedzieć, że mnie wyrzuciła. Nie wiem dlaczego. Moja uczucia względem tej kobiety są nie wyjaśnione. Niby jest dla mnie nikim, ale nie umiem tak po prostu powiedzieć, że niepełnoletnią córkę wyrzuciła z domu. A to tylko dlatego, że on tak chciał. Powiem im wszystko, ale nie teraz.
-Ja.. um..- zaczęłam się jąkać, a wtedy Zayn mi przerwał.
-Dajcie jej spokój. Myślę, że powie wam co się stało, ale wątpię, że teraz. Przez ostatnie kilka godzin przeszła przez coś strasznego. Potrzebuję spokoju.- jego słowa mnie zaskoczyły. Posłałam mu lekki uśmiech.
Nagle wszyscy się na mnie rzucili w grupowym uścisku. Ściskali mnie przez jakieś pięć minut. Aż w końcu to przerwałam.
-Udusicie mnie zaraz!- krzyknęłam. Wszyscy w mgnieniu oka się odsunęli.
-Przepraszamy- powiedzieli chórem. Chodź nie miałam ochoty na to, to jednak mały uśmiech wkradł się na moją twarz. Ale zaraz szybko znikł.
-Jesteś głodna?- zapytał Niall.
-Jestem- odpowiedziałam automatycznie.
Na ustach blondyna pojawił się szeroki uśmiech.
-To chodź do kuchni zaraz ci coś dam- krzyknął z entuzjazmem i skierował się do kuchni
-Niall zaczekaj chwilę.-krzyknął Liam- Może niech ona najpierw pójdzie zostawić rzeczy w pokoju?
-Ach, no tak.-zamyślił się Irlandczyk- To idź szybko na górę i zostaw co masz zostawić i chodź do kuchni- powiedział po krótkim milczeniu.
-Okay.. Mogę torbę?- zwróciłam Zayn'a.
-Zaniosę ci ją na górę. Chodź.- powiedział Mulat i zaczął wchodzić w górę po schodach.
Poszłam za nim. Zayn otworzył przede mną drzwi i gestem reki pokazał żebym weszła do środka. Jaki gentlemeński. Weszłam i rozejrzałam się po pokoju. Wyglądał tak samo jak wtedy gdy go opuściłam. Nic się nie zmieniło. Dosłownie. Chłopak odłożył moją torbę na ziemię po czym się odezwał.
-Wiem, że nie bardzo chcesz mówić co się stało, więc nic nie powiem, ale chłopaki będą wypytywać. Nie dadzą nam spokoju.
-Wiem, wiem. I spokojnie powiem im, ale nie dzisiaj, okay? Nie mam nastroju.
-Przykro mi. Możesz być tutaj ile tylko zechcesz. Niall się bardzo cieszy, z resztą ja też- powiedział Zayn, a moim oczom ukazał się rząd jego białych zębów.
-Nie będę tu długo, obiecuje. Jak będę pełnoletnia to się wyprowadzę. Nie zostało już dużo czasu więc za niedługo zacznę szukać jakiegoś mieszkania do wynajęcia.
-Serio. Nie musisz.
-Raz mi już pomogliście, teraz drugi. Nie będę wam się zwalała na głowę na długo.- powiedziałam.
-I tak nic nie wskóram-  zrezygnowany pokręcił głową.- Idziesz na dół? Niall pewnie się niecierpliwi.
-Idę, idę. Jestem głodna.
Gdy weszliśmy do kuchni moim oczom od razu rzucił się talerz pełen kanapek. Zayn wyszedł i zostałam z Horanem sama w kuchni. 
-Siadaj- krzyknął blondyn kiedy tylko mnie zobaczył. Zrobiłam jak kazał. Wtedy on podał mi talerzyk.
-Jedz. Smacznego.- wyszczerzył zęby i usiadł koło mnie.- pozwolisz, że też się poczęstuję- dodał i sięgnął po jedną z kanapek.
Kiedy zjedliśmy wszystko oboje ciężko westchnęliśmy.  Muszę przyznać, było pyszne. Siedzieliśmy tak przez chwilę. Nagle chłopak wziął moją rękę i mocno mnie pociągnął.
-Horan, idioto! Co ty robisz?!- krzyknęłam kiedy udało mi się stanąć na równe nogi. 
-Chodź! Idziemy oglądać telewizję z chłopakami.
-I to jest powód do tego żebyś mnie ciągnął? Nie możesz po prostu powiedzieć, żebym z tobą poszła? Przez ciebie się zabiję. Jaki ty głupi jesteś!- krzyknęłam. Irlandczyk od razu puścił moją rękę. 
-Prze...przepraszam.- powiedział, a w jego oczy przybrał wyraz szklanek.
Co ja zrobiłam? To on zamiast pomyśleć ciągnie mnie jak jakieś walnięte dziecko. 
-Dobra już nie rycz. Idziemy?- zrobiło mi się go trochę szkoda. Niby jest słodki, uroczy i w ogóle, ale ile on ma lat żeby zachowywać się jak ciota? Może zdążę go przez ten czas czegoś nauczyć.  
Niebieskooki szybko uśmiechnął się i skierował do salonu. Na kanapie siedział Liam i Zayn, na fotelu Harry, a na oparciu fotela Louis. Kiedy zobaczyłam, że jeden fotel jest cały wolny to od razu go zajęłam, a Niall wepchnął się pomiędzy Payna a Malika. W telewizji leciała jakaś komedia. Chłopaki śmiali się praktycznie co chwilę. Ja natomiast nie zaśmiałam się ani razu. Po mojej głowie ciągle chodziło słowo matki.
Słyszałaś
Słyszałaś
Słyszałaś
Jak ona mogła coś takiego powiedzieć? Jestem jej córką. Niepełnoletnią córką. Wyrzuciła mnie z domu. On chciał ona wykonała. Dlaczego? Przez moje myśli cały czas przewijała się ta scenka. Moim oczom ukazał się Matthew, zaraz za nim moja matka. Jego chamskie słowa. Ona nic nie mówiła. Kiedy to powiedział nic nie zrobiła. Poparła go, a on mnie uderzył. Po tym jak dostałam od niej w twarz spodziewałam się po niej wszystkiego, ale nigdy tego. Miałam nadzieję, że pomimo wszystko ma do mnie jeszcze jakiś szacunek, ale się myliłam. Bardzo się myliłam. Jest taka sama jak on. Ale co teraz będzie z moją małą siostrą? Zostawiłam ją tam samą z nimi. A jeśli to na niej zacznie się teraz wyżywać? Eve jest jeszcze mała nic nikomu nie zrobiła. Jej nie mogę dać im skrzywdzić. Jeśli matka ją ruszy ...
-Jasmine, co się dzieję?- usłyszałam głos jednego z chłopaków. Nie miałam pojęcia którego. 
W tej chwili też poczułam, że moje policzki są mokre, a obraz przede mną zamazany. 
-Chodź tu- mocno mnie przytulił. 
-Sądziłam, że ona jest inna..- wydusiłam z siebie i rozpłakałam się do końca. Uścisk chłopaka zacieśnił się. 
-Spokojnie, ciii. Wszystko będzie dobrze pomożemy ci.- powiedział
-No właśnie to jest to, że nic już dobrze nie będzie!- krzyknęłam i odtrąciłam ramiona chłopaka do tyłu. Szybko podniosłam się z fotela, ubrałam buty i wyszłam na dwór. Chwilę biegłam cały czas płacząc iczując za sobą obecność któregoś z chłopaków. Zatrzymałam się nie będąc w stanie dalej biec. Odwróciłam się i zobaczyłam Liam'a z Zayn'em.  
-Wiemy, że nie chcesz nam powiedzieć o co chodzi, ale lepiej będzie jeśli jednak się przełamiesz i to zrobisz- odezwał się Liam. Usłyszałam troskę w jego głosie. 
-Matthew, nowy mąż mojej matki.. -opowiedziałam im wszystko. Zaczynając od czasów, kiedy byłam mała i tylko pamiętam aż do dnia dzisiejszego. Oboje słuchali mnie z uwagą. Widziałam, że jest im mnie żal, ale tego nie chciałam.
-Przykro nam- powiedział Daddy.
-Po co? Nie chcę litości. Każdy ma problemy. 
-Może i każdy je ma, ale my chcemy ci pomóc. Nie chcemy żeby ci się coś złego działo.- powiedział Mulat.
-Teraz to już za późno.- podsumowałam i odwróciłam się do nich tyłem. Jeszcze bardziej się rozpłakałam. 
-Proszę cię nie płacz- Liam przytulił mnie do siebie. 
-Jestem dla niej nikim- wyszlochałam. 
-Ale dla nas jesteś ważna.- powiedział. 
Poczułam, że Zayn też mnie przytulił. Nie wiem jak oni to zrobili, ale uspokoiłam się w ich ramionach. 
-Dziękuję- lekko się uśmiechnęłam.
-Nie ma za co. Musisz się przed nami otwierać.- otarł łzy z moich oczu Payne. 
-Wracajmy do środka zimno jest.- odezwał się Malik. 
Wszyscy się na to zgodziliśmy i poszliśmy z powrotem do domu. Gdy weszliśmy do środka reszta chłopaków siedziała na kanapie z zaniepokojonymi wyrazami twarzy. 
-Nie- ostrzegł krótko Liam kiedy Niall otwierał usta. Chłopak nic nie powiedział. 
Nikt nic nie powiedział. Po chwili milczenia postanowiłam, że idę się położyć. 
-Idę na górę- poinformowałam domowników i poszłam na górę.  
Wzięłam prysznic, przebrałam się w czarną szeroką koszulkę i leginsy i położyłam do łóżka. Cały czas myślałam o dzisiejszym dniu. O matce, Matthew'ie, Eve, Jack'u. Tyle się wydarzyło w jednym dniu. Nie ogarniam tego. Powiedziałam chłopakom, że już nigdy mnie nie zobaczą, a zwalam im się na głowę. Muszę się w stosunku do nich zmienić. Pomagają im, a ja jestem dla nich chamska. 
Moje życie zmieni się teraz o 360 stopni. 
Tylko ciekawe czy na lepsze czy na gorsze. 
******
Jest :) 
Nie mam ostatnio do niczego głowy i nie mam zielonego pojęcia jakim sposobem to napisałam, ale zdaję sobie sprawę z tego, że może Wam się nie podobać, ale ostatnio tyle rzeczy się dzieję, że po prostu nie ogarniam. 
Dziękuję każdemu kto to czyta, a tym bardziej tym którzy to komentują. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy <3 
Tym czasem do następnego. :* 











piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 14

To było dziwne. On mnie właśnie pocałował. Dlaczego? Dlaczego Jack tak nagle to zrobił? On mi się nigdy nie podobał. A już na pewno nigdy nie pokazałam mu, że mi się podoba. Był bo był, jest bo jest, będzie bo będzie. Nic do niego nie czuję i nie rozumiem dlaczego on to zrobił. Może chce po protu mnie wykorzystać? Kto wie. Nie znam go aż tak bardzo. Niby jest mi bliski, ale nie na tyle żebym mogła to stwierdzić. Z resztą nieważne, nie mam zamiaru przez najbliższy czas pokazać mu się na oczy. Nawet mowy nie ma.
Po jakiś 30 minutach doszłam do domu, kiedy przypomniałam sobie, że nie mam kluczy. Były one w torebce razem z pieniędzmi. Prawdopodobnie leżą teraz w małej, zamkniętej na klucz szafeczce w klubie. Muszę po nie iść. Szybko odwróciłam się w kierunku drogi do clubu i poszłam w przed siebie. Po chwili byłam już przy lokalu. Zauważyłam, że drzwi od pomieszczenia są lekko uchylone, więc szybkim, zwinnym ruchem popchnęłam je otwierając je jeszcze bardziej. W środku było pusto. Postanowiłam pójść do szatni, tam powinnam znaleźć to czego szukam. Gdy uchyliłam drzwi ze strachu aż podskoczyłam. W pomieszczeniu stała starsza kobieta, która ogarniała cały cyf, który pozostał po wczorajszej imprezie.
-ym. Dzień dobry. -powiedziałam grzecznie.
-Dobry- odpowiedziała kobieta.
-Ja wczoraj zostawiłam w jednej z szafek małą torebeczkę. Ma pani może klucz czy cokolwiek żeby się do niej dostać? Mam w niej kluczę od domu, jak jej nie odzyskam to nie dostanę się do niego.
-Mogę mieć- powiedziała bez jakichkolwiek emocji.
-A byłaby Pani tak dobra i otworzyła mi tą?- podeszłam do jednej z zielonych szafeczek i wskazałam na nią palcem.
-Dziecko, robisz mi tylko dodatkową robotę. -powiedziała i zaczęła szukać w pęku swoich kluczy jednego małego- Masz- podała mi kluczyk z napisem '6'.
Szybko wzięłam go od niej i otworzyłam szafkę. Wyciągnęłam torebkę i w tym samym czasie zorientowałam się, że nie mam jeszcze mojego czarnego płaszczyka. Oddałam kobiecie mały przedmiot i rozejrzałam się po szatni. Na jednym z wieszaków wisiał mój płaszcz. Podeszłam do niego, ściągnęłam z haczyka. Podeszłam do drzwi i jeszcze na chwilkę odwróciłam się w stronę starszej pani.
-Przepraszam panią za kłopot i dziękuję. Do widzenia- uśmiechnęłam się do niej życzliwie.
-Następnym razem myśl o takich rzeczach wcześniej. Do widzenia.
-Następnego razu nie będzie- szepnęłam bardziej do siebie niż do kobiety, po czym opuściłam club.
Po wyjściu na zewnątrz ubrałam płaszcz i poszłam do domu. Od razu na progu mieszkania przywitali mnie Matthew z matką.
-Kogo moje oczy znowu widzą? Całą noc cię w domu nie ma i nagle się zjawiasz? Jak ty w ogóle wyglądasz? Dużo miałaś klientów?- powiedział wścibskim głosem Matth.
Podeszli do mnie oboje. Niedobrze. Coś się zaraz wydarzy.
-Fajnie masz widzę- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie pyskuj do mnie!-krzyknął nieszczęśliwy wybranek mojej matki.
-Co cie obchodzi co ja robię? Nie wpieprzam się w twoje życie, więc ty moje też zostaw w świętym spokoju. Tym bardziej, że nic o mnie nie wiesz! Odebrałeś mi matkę, sprawiłeś, że nie istnieję dla niej. Drzesz się na mnie, bijesz mnie, wyżywasz się na mnie. I czego jeszcze chcesz? Może najlepiej mnie od razu zabij, co?
-Jak ty się odzywasz?- krzyknęła mama.
-Masz się wyprowadzić z tego domu. Nie interesuje mnie twój wiek, ani gdzie pójdziesz. Masz po prostu się stąd wynieść w jak najszybszym czasie- powiedział zadziornie się uśmiechając po czym uderzył mnie w lewy policzek.  Poczułam ostry ból, więc moja ręka szybko powędrowała w to miejsce.
-Mamo?- zapytałam w nadzieją w głosie.
-Słyszałaś.- te słowo sprawiło, że poczułam się nikim.
Szturchnęłam go ramieniem po czym szybko pobiegłam na górę i zakluczyłam się w swoim pokoju. Oparłam się o drewnianą powłokę drzwi, zjechałam na dół i zaczęłam płakać. Co ja mam teraz zrobić? Gdzie ja mam iść? Podniosłam się z podłogi, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej biały T-shirt i granatowe jeansy w kwiaty i się przebrałam. Następnie wyciągnęłam wielką torbę podróżną. Spakowałam do niej kosmetyczkę, najpotrzebniejsze rzeczy i zdjęcie, które przedstawiało mnie i moją małą siostrę na huśtawce po czym położyłam ją na ziemie i usiadłam na łóżko. Gdzie ja mam teraz iść? Sięgnęłam po mój telefon, który wcześniej położyłam na szafce nocnej i wybrałam numer. Teraz tylko on może mi pomóc.
-Cześć. Przepraszam, że dzwonię i zawracam ci głowę, ale mam poważną sprawę. Jeśli nie będziesz chciał mi pomóc to zrozumiem.- powiedziałam wciąż jeszcze płacząc.
-Jasmine czy ty płaczesz? Co się stało?- powiedział z troską w głosie chłopak.
-Matth razem z moją matką... oni... wyrzucili mnie z domu. Potrzebuję pomocy, Jesteś jedyną osobą, do której mogę się zwrócić- powiedziałam jeszcze bardziej płaczliwym głosem.
-Zaraz po ciebie będę, spokojnie.- powiedział i się rozłączył.
Schowałam komórkę do kieszeni wytarłam łzy z oczu i założyłam buty. Chwilę później zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Już jestem pod twoim domem-usłyszałam zmartwiony głos chłopaka- Weź najpotrzebniejsze rzeczy i chodź. Chyba, że chcesz żebym po ciebie przyszedł?
Nic nie powiedziałam po prostu rozłączyłam się i schowałam urządzenie do kieszeni. Wzięłam do ręki dużą torbę podróżną i podeszłam do drzwi.
Czyli jestem tu prawdopodobnie ostatni raz w życiu. Całe dzieciństwo tutaj spędziłam. Pamiętam jak miałam zły humor to mama zawsze przychodziła z gorącą czekoladą z bitą śmietaną u góry i ze mną rozmawiała, albo po prostu leżała. Spędzałyśmy razem wiele czasu, ale to już koniec. Już nic nie będzie takie samo. Muszę się z tym pogodzić. Od kluczyłam drzwi i ostatni raz rozglądnęłam się po pokoju.
-Żegnaj- powiedziałam, ubrałam płaszczyk i wyszłam z pomieszczenia z torbą na ramieniu. Zeszłam na dół, weszłam do salonu w którym siedzieli wszyscy. Podeszłam do Eve, która siedziała na kanapie i mocno ją przytuliłam.
-Kocham Cię, mała, najmocniej na świecie i nigdy o tym nie zapominaj. Jesteś dla mnie najważniejsza, ale muszę Cię zostawić. Musisz być silna. Wiem, że dasz sobie radę.- powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
-Gdzie idziesz?- zapytałam wyraźnie zdziwiona siostra.
-Muszę stąd iść. Kiedyś cię odwiedzę.- powiedziałam ze łzami w oczach.
Odwróciłam się w stronę matki i jej męża.
-Chcecie to macie. Nie będę już nigdy ciężarem na waszych rękach.- zwróciłam się do rodzicielki- Jesteś przykładową matką. Słuchaj go dalej, a na pewno daleko zajdziesz.- powiedziałam i pokręciłam głową, a ona się na mnie tylko patrzała. Nic nie zrobiła.
-A ty- wskazałam palcem na Matth'a jeżeli spróbujesz choć małym palcem tknąć moją siostrę to pożałujesz tego. Wtedy będę miała w dupie konsekwencję.- powiedziałam po czym spojrzałam na Eve- trzymaj się mała. Nie daj się mu.
Gdy otworzyłam drzwi od razu zobaczyłam czarny samochód i Zayn'a. Podeszłam do niego i się rozpłakałam Tak po prostu stanęłam przed Mulatem i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Chłopak przyciągnął mnie do swojego ciała i mocno przytulił.
-Ciii, wszystko będzie dobrze. Razem z chłopakami pomożemy ci.
Zaczął mnie uspokajać brązowooki. Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
-Proszę cię jedźmy stąd.- wręcz błagałam.
Zayn od razu wziął torbę ode mnie i otworzył mi drzwi samochodu od strony pasażera. Wsiadłam do środka, a on zamknął je za mną. Mój pakunek włożył do bagażnika i usiadł na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i odjechaliśmy. Przez chwilę panowała cisza aż w końcu Mulat się odezwał.
-Chcesz powiedzieć co się stało czy wolisz nie?- zapytał ostrożnie.
-Nie
-Okay, nie namawiam. Chłopaki na pewno się ucieszą, że z nami znowu zamieszkasz.- powiedział gdy uśmiech zagościł na jego twarzy.
-Mogę być z wami do osiemnastki?-zapytałam i szybko tego pożałowałam- Przepraszam. Nie powinnam się wam narzucać.
-Nie narzucasz się. Możesz zostać ile tylko będziesz chciała. My cię zawsze przyjmiemy.- powiedział chłopak.
-Ja.. jeszcze..- mówiłam pociągając nosem- jeszcze tylko.. kilka miesięcy i będę miała 18 lat, a wtedy będę mogła wynająć własne mieszkanie. Jak na razie nie jestem w stanie nic zrobić.
-Spokojnie Jasmine. Zostaniesz jak długo będziesz chciała.- powiedział po czym zaparkował auto na podjeździe. Nawet nie wiem kiedy dojechaliśmy.
-Jesteś gotowa? Nikt nic nie wie- usłyszałam wyraźną troskę w jego głosie.
-T.. tak. Chodźmy.
Wyszłam z samochodu, a Zayn wyciągnął z bagażnika moją torbę. Poszliśmy w stronę mieszkania. Mulat otworzył przede mną drzwi i gestem ręki wskazał żebym weszła do środka. Od razu to zrobiłam. Niall właśnie szedł z talerzem pełnym jedzenia kiedy mnie zauważył.
-Jasminee!- krzyknął uradowany blondyn po czym odłożył talerz na szafkę i rzucił mi się na szyję. Odwzajemniłam uścisk.
W mgnieniu oka trójka pozostałych chłopaków znalazła się w korytarzu. Wszyscy patrzyli na mnie wielkimi oczami.

******
Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod ostatnią notką <3
Jesteście wspaniali.
Rozdziały pojawiają się tu bardzo rzadko, ale nie mam weny :C
Za niedługo święta! myślę, że wtedy wynagrodzę Wam moje lenistwo :)
A tym czasem bardzo dziękuję Tym, którzy jeszcze tu są i mnie nie poóścili ;3
Do następnego :*** 

Olcia :D


piątek, 11 października 2013

Rozdział 13

Coś jest nie tak. Gdzie ja jestem? Szybko podniosłam się z łóżka i tak samo szybko tego pożałowałam. Silny ból uderzył w moją głowę. Powoli rozejrzałam się wokół siebie. Karmelowe ściany, duże łóżko z szarą pościelą. Na przeciwko łóżka stoją dwie szafy. Nie to nie może znów być szpital. To do siebie nie pasuję. Powoli opadłam z powrotem na poduszkę. Co ja znowu, kurwa, narobiłam? Ile ja wypiłam? Jezu, gdzie ja jestem? Powoli wstałam z łóżka i zobaczyłam, że jestem ubrana tak jak wcześniej. Może jednak nic się nie wydarzyło. Błagam oby nie. Po cichu podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Nigdy w życiu nie byłam  w tym mieszkaniu. Weszłam do salonu. Zaczęłam się rozglądać. Nagle na kanapie dostrzegłam ciemne włosy. Moim zdaniem należały one do chłopaka. Lekko się przestraszyłam. Wolno i cichutko podeszłam do nie znanej mi osoby i spojrzałam na jego twarz. Gdy tylko zorientowałam się kto to jest cały mój strach odpłyną w niepamięć.
Mocno go szturchnęłam, żeby go obudzić, ale on nic. Powtórzyłam mój ruch dwa razy aż w końcu krzyknęła:
-Jack, ty idioto obudź się!- chłopak się poruszył i chwilę później otworzył oczy. 
-O! Cześć- uśmiechnął się ospale.
-Czy mógłbyś mi wytłumaczyć co ja tu robię?- krzyknęłam i automatycznie złapałam się za głowę. Jezu, ale ona mnie boli. Ila ja musiałam do cholery wypić? 
-Widzę, że główka boli- powiedział zadziornie ciemnooki.
-Zamknij się. Pamiętam tylko, że wypiłam chyba trochę za dużo. I że z kimś tańczyłam. Nic więcej. Jakim sposobem znalazłam się u ciebie w domu?
Jack westchnął i usiadł na kanapie.
-Powiedziałem, że będę cię miał na oku co nie?
-No właśnie nie miałeś mieć. Jestem już duża i umiem się sama sobą zająć- powiedziałam z irytacją.
-No więc tak- chłopak kompletnie zignorował moje wcześniejsze słowa i mówił swoje- w pewnym momencie straciłem cię z oczu i się zacząłem martwić. Oddałem swoją zmianę koledze i poszedłem cię szukać. jak cie w końcu dojrzałem to byłaś z jakimś facetem, który chwilę potem ciągnął cię do wyjścia. Byłaś kompletnie pijana. Poszedłem za wami i w pewnym momencie on wziął i zaczął cię całować, ale ty się sprzeciwiałaś. Ostatkiem sił co prawda, ale jednak. Wtedy ja wkroczyłem do akcji i cię zabrałem. Oczywiście nie dałem ci iść na pieszo, bo nie mam zielonego pojęcia jak ty w tych butach szłaś po pijaku, ale nieważne. Wziąłem cię na ręce i przyniosłem tutaj. Położyłem w moim łóżku i wyszedłem z sypialni.
Czy ja zawsze muszę coś odwalić?
-Serio?- zapytałam z lekkim niedowierzaniem.
-Tak.
-Ale nie musiałeś tego robić, poradziłabym sobie sama.
-Raczej wątpię, że sama byś sobie poradziła. Jasmine ty ledwo co na nogach stałaś.
-Tak czy owak, nie musiałeś mi pomagać.
-Martwiłem się o ciebie.-powiedział.
-em-zaczęłam.
Jack spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Czy on mnie... no wiesz...-próbowałam jakoś to z siebie wykrztusić.
-Nie na szczęście nie. Zareagowałem zbyt szybko.-odpowiedział.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się do niego ciepło. Jak ja nie lubię komuś dziękować. A ostatnio robię to coraz częściej. Niedobrze.
-Jesteś głodna?- zapytał chłopak i wstał z kanapy. Był w samych bokserkach. Nie, błagam tylko nie to.
-Najpierw się ubierz!- krzyknęłam, ale znów tego pożałowałam, bo moja głowa aż pękała z bólu.
-Kacyk- zaśmiał się szyderczo ciemnooki.
-Spadaj!
-Jestem w swoim domu, nigdzie się nie wybieram!- zaczął się bronić.
Chłopak poszedł do kuchni, a ja się położyłam na jego miejscu. jejku jak on wytrzymał na niej całą noc? Przecież ona jest niewygodna jak jasna cholera! Ale się musiał poświęcić. Nagle uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Mogą być jajka na bekonie?- krzyknął Jack z kuchni.
Mniamci mniamci. Powoli wstałam i skierowałam się do pomieszczenia w którym znajdował się chłopak. Usiadłam na krzesełku przy stoliku i wpatrywałam się w niego.
-Co się stało?- zmarszczył brwi barman.
-Nie, nic. Masz może jakąś tabletkę na ból głowy? Błagam powiedz, że tak.- powiedziałam.
-A co chciałabyś?- zaczął się ze mną droczyć.
Nie lubię czegoś takiego. Nie to nie. Łatwe i proste.
-Dobra już nie ważne, przeżyję beż tego- wzruszyłam ramionami.
-Czekaj zaraz ci dam. Nie złość się od razu. 
-Aha. I coś jeszcze?-
-Jezu, jak ci się szybko humor zmienia. Okres masz?
-A z głową coś masz?- powiedziałam ze złością w głosie.
-Chciałem się z tobą tylko chwilkę podroczyć- odpowiedział ciemnooki.
-Co mnie interesuję co ty chciałeś? Idę do domu.- wstałam z krzesła i poszłam do sypialni po swoje szpilki. Ubrałam je na nogi i skierowałam się do wyjścia.
-Cześć.- powiedziałam i chwyciłam klamkę, ale w tej samej chwili poczułam czyjąś rękę na moim nadgarstku.
Jack. Chłopak odwrócił mnie przodem do siebie i przywarł swoim torsem do mojego popychając mnie tym samym lekko na drzwi.
-Nie idź. Przygotowałem śniadanie dla ciebie.- powiedział i spojrzał mi prosto w oczy.
Przekręciłam głowę w bok i zamknęłam oczy. 
-Przepraszam. Wiem, że nie powinienem się z tobą droczyć, lepiej?- zapytał z irytacją ciemnooki.
-Lepiej- uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego.
Jack pociągnął mnie za rękę do kuchni i wskazał ręką, że mam usiąść na krześle. Chwilę potem podał mi talerz z pysznie wyglądającym jedzeniem.
-Smacznego- wyszczerzył swoje białe zęby.
-Dzięki, wzajemnie.- powiedziałam i wzięłam się za jedzenie. 
Po chwili chłopak się odezwał.
-Powiesz mi co się z tobą działo przez ten czas?
-Ehh. No dobra- opowiedziałam mu wszystko od początku do końca.
-Jasmine, dziewczyno czy ty mogłabyś zacząć patrzeć na to co robisz?
-Nie praw mi kazań. Już dość ich dostałam od tamtej piątki, a szczególnie od Liama.
Dalej nic się nie odezwał. Jedliśmy w ciszy.
To było pyszne, muszę przyznać. Zjadłam gdy nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Szybko wstałam od stołu i poszłam do źródła dźwięku. Na stoliku w salonie leżał mój telefon. Wzięłam go do ręki. Jedna wiadomość.Odczytałam.
Od Zayn:
"Hej :) Co u Ciebie? Radzisz sobie jakoś? Liam się o Ciebie martwi. xx"
Przecież powiedziałam im wyraźnie, że mają mnie zostawić. Ale odpisałam:
"Hejka. Wszystko jest w porządku. Powiedz mu żeby tak się nie martwił, bo zmarszczek dostanie. :D"
Wysłałam. Chwile później dostałam odpowiedź.
"Nie tylko on się martwi, ja też. nawet Harry :)"
"hahah, serio? Niech nie przesadza, bo mu wiewiórka z głowy ucieknie."
"Ale ty lubisz się z nim droczyć :D"
"To nie ja zaczynam."
-Z kim piszesz?- nagle usłyszałam głos barmana.
-A co cię obchodzi?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Przepraszam, że w ogóle zapytałam.
Nic nie powiedział tylko wzruszyłam ramionami. Chwilę później otrzymałam kolejną wiadomość.
Od Zayn:
"Spotkamy się? Proszę. Niall nie daje nam spokoju."
Spotkać? Z nimi? Znowu? Nie ma opcji. Nie teraz.
"W najbliższym czasie nie mogę. Może kiedy indziej :)"
"Jak tylko będziesz miała czas to napisz :) Masz mój numer xx"
"Okay, pa :)"
Chciałam zakończyć już tą rozmowę. A Zayn nawet nie próbował jej przedłużać.
"Pa"
-Ja już pójdę- powiedziałam do Jacka.
-Już?- zapytał.
-Tak, muszę iść do domu.
-Odprowadzić cię?
-Nie musisz dojdę sama- uśmiechnęłam się i poszłam w stronę wyjścia.
Nagle znów poczułam rękę chłopaka na moim nadgarstku. Brunet powtórzył swój poprzedni ruch i zaczął wpatrywać mi się w oczy.
Nagle jego usta znalazły się na moich. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wszystko działo się tak szybko. W pewnym momencie odsunęłam się os niego i wybiegłam z mieszkania
******
Więc tak. 
Na samym początku chciałam napisać, że rozdziały na pewno nie będą się pojawiały często. 
Nikt nie komentuje. Ciężko jest pisać kiedy ma się zero komentarzy. Wtedy wiem, że rozdział jest do kitu. 
Ale nawet jeśli Wam się nie podoba to mi to napiszcie. Napiszcie co mam zmienić, a postaram się to zrobić. 
Jeśli jakiś zdania są niestylistycznie ułożone to przepraszam. Piszę to w środku nocy i jestem śpiąca. A jutro penie nie będę miała czasu żeby to dokończyć. 
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś czyta moje wypociny. Pomimo tego, że tak rzadko pojawiają się tutaj notki. 
KAŻDY KTO PRZECZYTA NIECH SKOMENTUJE! 
to bardzo dla mnie ważne :)
Buziaki :***
Olcia

sobota, 28 września 2013

Rozdział 12

* Miesiąc później *
Od tamtego dnia minął miesiąc. Od tego czasu nie odezwałam się do matki ani jednym słowem.Wychodzę z pokoju kiedy jej już nie ma, idę do lodówki biorę jedzenie i wracam do swojego pokoju. Potem wychodzę i idę nad staw. Przesiaduje tam całe dnie. Nie ma tam ludzi. Są tam tylko ryby, które pływają w kółko w jednym stawie. Mam tam taki jeden kąt pod wielkim drzewem.Siadam pod nim i po prostu myślę. Potrafię parę godzin tam przesiedzieć i się zastanawiać 'Co by było gdyby...'. Z racji tego, że już jest coraz zimniej na dworze to zabieram ze sobą kocyk. Dziś postanowiłam iść do clubu. Dawno tam nie byłam. Może się coś zmieniło.
Podeszłam do szafy wyciągnęłam z niej wcześniej wybrany zestaw ciuchów i poszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic, ubrałam się w krótką, kremową spódniczkę z czarnym, grubszym pasem i biały top. Zrobiłam sobie mocne kreski Eve Liner'em, rzęsy podkreśliłam tuszem, a na usta nałożyłam bezbarwny błyszczyk. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Założyłam na szyję srebrny naszyjnik z kasetą,a na uszy kolczyki. Na nogi ubrałam czarne szpilki. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam sprawdzać czy wszystko jest tak jak powinno być. Gdy stwierdziłam, że wyglądam dobrze wyciągnęłam z szafy czarny płaszcz i założyłam na siebie.Wzięłam jeszcze tylko małą torebkę w której miałam pieniądze i klucze od domu i powoli zeszłam na dół. Jak już od dłuższego czasu  nie miałam problemy z wyjściem z mieszkania. Droga do clubu minęła mi szybko. Nic się nie zmieniło. Pełno ludzi, unoszący się w powietrzu dym papierosowy i smród spoconych spitych ludzi. Normalka. Od razu jak tylko przekroczyłam próg lokalu poszłam do szatni zostawić płaszcz. A następnie do baru zamówić sobie coś do picia.
-Co podać?- zapytał Jack. Chyba mnie nie zauważył, albo nie poznał. Zawsze jak tylko mnie zobaczył to się witał. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi.
-Whisky z lodem, jak zawsze- powiedziałam.
Chłopak automatycznie spojrzał na mnie i otworzył szeroko oczy.
-Jasmine?-zapytał, a ja tylko pokiwałam głową- Nie było cię tu tyle czasu, gdzie ty byłaś? Martwiłem się o ciebie.
-Byłam w szpitalu, a później musiałam przemyśleć parę spraw.-wzruszyłam ramionami.
-Jak to w szpitalu?- zapytał za zdziwieniem na twarzy barman.
-Nieważne- odpowiedziałam.
-Jak to nieważne-zapytał.
-Przyszłam się tu pobawić, a nie rozczulać nad sobą i opowiadać historyjki o moim życiu. Dostanę whiskey czy nie?- powiedziałam wkurzona.
Chłopak od razu wziął się za robienie mojego zamówienia.
-Mam nadzieję, że później mi powiesz co się stało- powiedział z troską w głosie Jacki podał mi alkohol- proszę. Mam cię na oku.
-Dzięki, nie musisz nie potrzebuję twojej ochrony.- wzięłam od niego whiskey i odeszłam do stolika.
Siedziałam tak przez jakieś pół godziny, aż w końcu moja szklanka nie została pusta. Postanowiłam pójść po jeszcze jedną, ale nie do Jacka, a później kolejną. Wyszło na to, że wypiłam zbyt dużo. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Miałam głuchość w uszach. Poczułam, że ktoś mnie łapie w talii i ciągnie za sobą w stronę parkietu.

*perspektywa Jacka*
Straciłem ją z oczu. Gdzie ta dziewczyna mogła się podziać? Zacząłem się rozglądać po całym pomieszczeniu, ale niestety na nic. W pewnym momencie lekko się przestraszyłem. Jas była w szpitalu. Nie wiem dlaczego. Nie wiem co mogło jej się stać. Mam wrażenie, że wypiła dziś trochę za dużo alkoholu. Co ona znowu narobiła? Muszę ją poszukać.
-Damien!- krzyknąłem do wysokiego blondyna, który pracował razem ze mną.- Zastąpisz mnie? Zaraz wracam, muszę tylko załatwić jedną sprawę.
-Okay- przytaknął.
Wyszedłem zza lady i szybko poszedłem do DJ. Z jego stanowiska jest widać wszystko. Wyjście przednie i boczne, ludzi tańczących na parkiecie i korytarz.
-Cześć John- przywitałem się z ciemnowłosym mężczyzną.
-Siema. Co jest?- zapytał.
-Zgubiłem z oczu jedną dziewczynę. Muszę ją znaleźć- odpowiedziałem i zacząłem się rozglądać po pakiecie.
-Jakaś piękność?
-No całkiem ładna jest, muszę przyznać, ale nie o to mi chodzi. Miałem mieć ją na oku, a ją zgubiłem.
-Jak wygląda?- zapytał John.
-Nie wysoka, czarne długie włosy, ubrana na jasno. Była sama, ale teraz nie wiem.
-Nie rzuciła mi się żadna taka w oczy.
Nagle ją zobaczyłem. Stała mocno przyciśnięta do jakiegoś faceta, który trzymał ręce na jej pośladkach i szeptał jej coś do ucha. To musiała być ona. Chwile się im przyglądałem, aż w końcu zauważyłem jak ten koleś ciągnie ją za sobą w stronę bocznego wyjścia. Automatycznie się ocknąłem. On może jej coś zrobić nie mogę na to pozwolić.
-Dzięki, stary- krzyknąłem i szybko pobiegłem w stronę pary opuszczającej już budynek.
Moje ruchy spowolnił tłum bawiący się na parkiecie. Jakimś cudem udało mi się stamtąd wydostać więc jak najszybciej tylko mogłem wybiegłem na zewnątrz clubu. Poczułem chłód okrywający moje ciało, ale w tamtej chwili nie zwracałem na to uwagi. Skanowałem wzrokiem otoczenie. Zobaczyłem tylko kilka grupek ludzi rozmawiających ze sobą i par obściskujących się. Ale żadna z nich to nie była ta której szukałem. Rozglądałem się jeszcze tak przez chwilę aż w końcu ich ujrzałem. Chłopak ciągnął dziewczynę za sobą w stronę ciemnych uliczek. Jasmine nie mogła już iść na własnych nogach, a szpilki, które miała na sobie jeszcze bardziej jej to utrudniały. Pobiegłem w jej stronę. Schowałem się za jednym z budynków i obserwowałem co on robi.
-Choć, kotku nic ci się nie stanie. My się tylko zabawimy.- powiedział chłopak.
-N.. nie- zaczęła się jąkać czarnowłosa- J.. ja nie ch..chcę. N.. nie mogę.
-Wiem, ze chcesz. Tylko o tym nie wiesz.- stanął na chwilę i zaczął całować dziewczynę po szyi.
Dość tego. Szybko podbiegłem do nich. Pchnąłem go na ścianę, a  Jas się zaczęła przewracać. W ostatniej chwili złapałem ją.
-Co ty robisz? My się tylko chcieliśmy zabawić.
-Nie będziesz się z nią zabawiał! Radze ci odejdź i zostaw ją w spokoju!- powiedziałem poważnym głosem.
-A jak nie to co mi zrobisz chłopczyku zza lady?- zapytał kpiącym głosem brunet.
Nic nie odpowiedziałem. Po prostu wziąłem Jasmine pod rękę i ruszyłem w przeciwną stronę. Nie zdążyłem daleko dojść, bo chwile późnej poczułem mocne uderzenie w plecy. Puściłem dziewczynę i mocno zamachnąłem się prawą pięścią w szczękę sprawcy. Oddał mi, ale kolejnym ruchem go odepchnąłem, tak, że nie mógł się już ruszyć.
-Nawet nie próbuj jej kiedykolwiek indziej dotykać- ostrzegłem.
Nic nie odpowiedział.
Spojrzałem na ciemnowłosą. Miała zamknięte oczy. Spała na stojąco. Wziąłem ją na ręce, a ona oplotła swoje ręce wokół mojej szyi. Postanowiłem zabrać ją do mojego domu.
-Jack?- podniosła lekko głowę, a z jej ust wydobył się cichy jęk.
-cii.. jesteś bezpieczna. Śpij.
-Gdzie idziemy? Zimno mi.
-Spokojnie. Zabieram cię do siebie. Nic ci nie będzie. Zaraz dojdziemy, ogrzejesz się.
O nic więcej nie pytała. Oparła z powrotem głowę o moje ramie i zasnęła. Doszedłem do mojego mieszkania. Wyciągnąłem klucze z  kieszeni i od kluczyłem drzwi. Wszedłem do środka z dziewczyną na rękach. Poszedłem do mojej sypialni i położyłem ją na moim łóżku. Zdjąłem jej buty i przykryłem kołdrą. Jas od razu wtuliła się w nią.
-Śpij dobrze- powiedziałem i cicho wyszedłem z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Damian'a. Przyłożyłem słuchawkę do ucha. Po kilku sygnałach odebrał.
-Cześć Damien wyskoczyła mi ważna sprawa. Mógłbyś mnie zastąpić dzisiaj do końca? Wezmę za ciebie jakąkolwiek zmianę będziesz chciał.- powiedziałem.
-Coś się stało?
-Mam już wszystko pod kontrolą, ale muszę zostać w domu.
-Dobra zostanę za ciebie.
-Dzięki. Cześć.
-Cześć- rozłączyłem się.
Wziąłem koc i poduszkę ułożyłem sobie na kanapie, rozebrałem się i poszedłem spać.
******

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 11

-Dobra nie gadajcie już tyle. Dzisiaj się stąd wyprowadzam. I nie mam zamiaru tu wracać. Więc darujcie sobie.
Wyszłam z salonu i poszłam do mojego pokoju po torebkę. Usiadłam na chwilę na łóżku. czyli jestem tu ostatni raz? Cieszę się. Długo czekałam na ten dzień. Cały tydzień z nimi to horror.
Głupi Styles. Wiedziałam, że wszystko wygada, wiedziałam. Nie dość, że upokorzył mnie w restauracji to jeszcze gęby na kłódkę trzymać nie umie. To był tylko jeden papieros. A z resztą to nie jego sprawa. Dobrze, że chociaż powiedział o tym Liamowi dzisiaj rano i mogę od razu się od nich wyprowadzić, a nie słuchać przez kilka godzin co ja robię ze swoim zdrowiem i, że mam zakaz palenia.
Założyłam torbę na ramie i zeszłam na dół pożegnać się. Chłopaki siedzieli tak jak ich zostawiłam. Louis, Harry, Zayn i Niall na kanapie, a Liam na fotelu.
- Więc..-zaczęłam- ostatni raz się widzimy. W końcu spokój. No tak więc życzę szczęścia w dalszym życiu blablabla.... no i dzięki. Wiem nie jestem zbyt przyjacielska, ale cóż będziecie mieli już spokój. Tak jak z resztą ja. Cześć-powiedziałam. Niall, Louis i Zayn mieli lekkie uśmiechy na twarzach, Liam patrzył na mnie karcąco, a Harry miał wścibski uśmieszek. Już chciałam się odwrócić i wyjść kiedy nagle blondyn wstał. Popatrzałam na niego zdziwiona, a ten podszedł do mnie i mnie przytulił. Tak po prostu wziął i przytulił. Stałam jak słup soli, ale po chwili odzyskałam świadomość i postanowiłam odwzajemnić uścisk. Pachniał czekoladą i męskimi perfumami.
-Będę tęsknić, odwiedź mnie kiedyś- powiedział niebieskooki i odkleił się ode mnie.
Uśmiechnęłam się lekko do niego. I zobaczyłam, stojącego za nim Zayna. Chłopak podszedł do mnie i także mnie przytulił.
-Ja nic nie powiedziałem- szepnął mi do ucha tak żeby nikt nie usłyszał.
-Wiem i dziękuje- uśmiechnęłam się.
Mulat puścił mnie i usiadł z powrotem na kanapę. Liam wciąż patrzał na mnie karcącą. No dobra niech będzie. Więcej ich nigdy nie zobaczę. Bynajmniej mam taką nadzieję. Podeszłam do Daddy'ego i go przytuliłam.
- Od kilku papierosów nie umrę- powiedziałam.
-Ale ja coś obiecałem- powiedział smutnym głosem. Usiadłam na rogu jego fotela, westchnęła i spojrzałam w jego oczy. Czy mi się zdaje czy one są jakieś takie... szkliste? Serio? Czy ten chłopak musi być aż taki dziwny? Wiedziałam, że jak się dowie zrobi z tego wielkie halo no ale żeby prawie płakać? No to już jest lekka przeginka.
-Liam po pierwsze to nie było Ciebie przy mnie, więc nie mogłeś wiedzieć co robię. Po drugie ja nie robie tego co mi inni każą. Ja po prostu nie lubię. No dobra ale gdyby nie Harry nic by się nie stało.- wzruszyłam ramionami.
Wstałam, podeszłam do Louisa i przytuliłam go.
-Trzymaj z daleka ode mnie Harry'ego i Eleanor. Zawsze!- powiedziałam, a pasiak się zaśmiał.  Puściłam i podeszłam do Lokersa. Ten otworzył ręce i czekał aż go przytulę. Oszalał chyba po tym co mi zrobił może tylko pomarzyć
-Marzenia chłopczyku. Narka.- pomachałam im i wyszłam. Od razu jak tylko przekroczyłam próg domu poczułam jak zimne powietrze obejmuje całe moje ciało. W końcu wolność. Zaczęłam kierować się w stronę mojego domu. Teraz tylko trzeba zmierzyć się z Matthew'em. Jeśli coś mi zrobi to naprawdę może być ciężko. Ale trudno. Mam nadzieję, że jakoś to przetrwam. A jak mówią; nadzieja zawsze umiera ostatnia. Szłam tak przez ponad pół godziny aż w końcu moim oczom ukazał się niewielki biały domek. Stanęłam przez furtką, wyciągnęłam telefon sprawdziłam godzinę 12.07 mama powinna być w pracy, Eve w szkole, a Matt... hmmm... nie mam zielonego pojęcia. Oby go tylko nie było. Spojrzałam na drzwi.
Idę.
Podeszłam do drzwi. Wyjęłam z torby klucze wsadziłam w zamek i przekręciłam. Starałam się wejść jak najciszej tylko można, ale przy mojej niezdarności to jest nie możliwe. Na samym progu potknęłam się o buta Eve. Pewnie znów nie wiedział w co ma się ubrać.
Sprawdziłam kuchnię i salon, ale wyglądało na to, że nikogo nie ma więc w spokoju udałam się do mojego własnego, prywatnego, malutkiego, kochanego pokoiku. Nic się nie zmieniło. Tak jak zostawiłam tamtego dnia tak wszystko leży dzisiaj. Położyłam się na łóżko i spojrzałam w sufit. Nie będę tęskniła za chłopakami. Z resztą kto by tęsknił za piątką idiotów, którzy drą japy od samego rana? Ja na pewno nie. Choć mam lekkie wyrzuty sumienia, ale gdyby nie Styles to Liam by się o niczym nie dowiedział i byłoby wszystko tak jakby dobrze. Wstałam z łóżko i wyjęłam z torby paczkę papierosów. Wzięłam jednego, podeszłam do okna, otworzyłam je i zapaliłam. Mocno zaciągnęłam się dymem. Zgasiłam papierosa i wróciłam na łóżko. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się gdy usłyszałam dźwięk spadających garnków, który pewnie dochodził z kuchni. Mama wróciła. Wstałam otrzepałam niewidzialny pyłek z mojego T-shirtu i przeczesałam ręką włosy.
Czas zejść na dół.
Stanęłam w drzwiach w kuchni. Mama robiła coś przy kuchence, a Eve siedział przy stole. Gdy tylko siostra mnie zobaczyła od razy do mnie podbiegła.
-Jas!- krzyknęła- w końcu jesteś! Tak bardzo za tobą tęskniłam.
-Ja za tobą też, maleńka- podniosłam ją i mocno przytuliłam.
Znad ramienia dziewczynki zobaczyłam rodzicielkę, która stała jak słup soli w wpatrywała się we mnie. Postawiłam Eve na ziemie.
-Cześć mamo-powiedziałam.
-Dlaczego nie było cię aż tak długo? Gdzie ty się podziewałaś? Martwiliśmy się z Matthew'em, że coś ci się stało-powiedziała mama.
Serio?
-Z Matthew'em? Jasne, bo on się martwił. Właśnie to jest to, ze on wiedział gdzie ja jestem. Dzwonili do ciebie ze szpitala jak byłaś na wycieczce. Matthew odebrał. A gdy powiedzieli mu co się stało to się zaśmiał i rozłączył. Już ja widzę jak on się martwił o mnie.
-Co ty wygadujesz? Jakim szpitalu?- zapytała.- Eve idź obejrzeć coś w telewizji muszę porozmawiać z twoja siostrą.- zwróciła się do mojej siostry. Ta od razu wykonała polecenie.
- Dzień po tym jak wyjechaliście poszłam do galerii. Jak wracałam zaczął padać deszcz. Przechodziłam przez pasy i się poślizgnęłam. Przewróciłam się i uderzyłam głową o krawężnik. Dwóch chłopaków wezwało pogotowie. Ponoć bardzo mocno krwawiłam, ale ja nic nie pamiętam. Pamiętam jedynie to, że chciałam przejść przez pasy. Rano obudziłam się na sali szpitalnej. Jeden z chłopaków, który zadzwonił po pogotowie kontaktował się z tobą żeby ci powiedzieć. Ale odebrał on.
-Nie mów tak o Matth'cie!- powiedział groźnie rodzicielka.
-Naprawdę? Wolisz stracić córkę niż spojrzeć prawdzie w oczy i zobaczyć jaki on jest? Nienawidzi mnie. Jestem przez niego bita, olał to, że jestem w szpitalu, że miałam wypadek, a ty go bronisz? Sądzisz, że możesz się nazywać prawdziwą matką?- spojrzałam kobiecie prosto w oczy, a mi z oka poleciała łza.
-Jak ty się do mnie odzywasz?!- krzyknęła, a ja nagle poczułam pieczenie na lewym policzku. Uderzyła mnie. Naprawdę mnie uderzyła.
-Oboje jesteście siebie warci. Nienawidzę cię!- krzyknęłam i wybiegłam z pomieszczenia. Od razu pobiegłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać.
Może i się kłóciłyśmy. Mama mi o niczym nie mówiła, zlewała mnie. Zawsze miała na pierwszym miejscu go, ale nigdy mnie nie uderzyła. Jeszcze tylko kilka miesięcy i będę pełnoletnia. A wtedy wyprowadzę się. Nie mam zielonego pojęcia gdzie, ale na pewno to zrobię.
******


cześć:)
Jest rozdział  (:
Wiem, że długo czekaliście, ale przepraszam. wakacje, dużo się dzieje. 
Choć już koniec wakacji. :( jejku jak to szybko przeleciało. Dopiero co zakończenie roku szkolnego było a tu już jutro rozpoczęcie.
Jak Wam minęły wakacje? Bo mi świetnie. 
W ogóle tak się cieszę, bo dzisiaj na "This Is Us" idę *.* jejciu ale mam zaciesz. Byliście już? Jak emocję?
Okay nie przynudzam już dłużej, choć i tak pewnie nikt nie czyta notki, ale co tam.
Dziękuję za komentarze i za to że czytacie moje wypociny.
Buziaki :***
Olcia :D
Do następnego :3

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 10

To było okropne. Eleanor jaka ta dziewczyna jest nadęta i zakochana w sobie! Nie no nie wieżę! Ona jest jeszcze gorsza niż cała piątka tych bezmózgowców. Gdyby nie to, że chłopaki robili wielkie zamieszanie. Z resztą jak zwykle, co akurat wtedy mi nie przeszkadzło. To musiałabym tam z nimi siedzieć i słuchać paplaniny o tym jaką to śliczną bluzeczkę wczoraj w sklepie widziała. Jakim sposobem Louis z nią w ogóle wytrzymuję? JA bym już dawno ją za drzwi z domu wykopała. a najgorsze jest to, że została tutaj na noc. Znaczy, że jak zejdę na dół to będę musiała oglądać jej zadarty nos.
-Jasmine!- ktoś zaczął walić mi do drzwi. Momentalnie wstałam z łóżka i przeczesałam palcami włosy.
-Co?- krzyknęłam.
-Mogę wejść?- usłyszałam głos podajże Liama.
-Niech będzie.- przytaknęłam i zanim się obejrzałam brunet był już w środku. Podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka.
-Zejdziesz na śniadanie? Niall sam dzisiaj przygotowywał i bardzo chciał żebyś spróbowała, ale nie chciał sam po Ciebie przyjść, bo tewierdzi, że jakoś nie bardzo się z Tobą dogaduje.
-Noo nie za bardzo- przytaknęłam- Czy ty wiesz ile on gada? A co najgorsze jak się mówi mu, że to nie jego sprawa to wciąż temat drąży. Ja go nie rozumiem.
Liam zaśmiał się, a ja popatrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-Lubi dużo wiedzieć, ale jest słodki.- powiedział.- Idziesz?
-A jest tam nadal Eleanor?-zapytałam.
-Nie lubisz jej prawda?
Potakująco kiwnęłam głową.
-Jest jeszcze i pewnie trochę jeszcze pobędzie, bo widząc stan Louisa to chyba nie szybko zamierza opuścić dom. Ale spokojnie po pewnym czasie może polubisz Eleanor. Nam zajęło to troszkę czasu, ale Danielle od razu ją polubiła. Nie wiem jak to zrobiła. Ale jak Tomlison jest z nią szczęśliwy to my musimy ją zaakceptować- powiedział Daddy.
-Taaa jasne Louis bardziej by już pasował do Harry'ego niż do niej, nie to żebym ja coś, ale gdyby tak głębiej pomyśleć.. kto wie?. A no właśnie co do tego długiego czasu- zaczęłam niepewnie- mogłabym szybciej wrócić do domu?
-Źle Ci z nami?- zapytał przejęty Liam.
-No wiesz... Ty jesteś nawet spoko, zaczęłam się przyzwyczajać do twojego nad opiekuńczowego charakteru i z Zaynem też się jakoś dogaduję. Ale Louis i ta jego dziewczyna... Niall i paplanina no i oczywiście Harry. Gdyby nie wy i to, że mogę spędzić długie lata w więzieniu to już dawno bym mu coś zrobiła.- powiedziałam. Brunet wpatrywał się we mnie. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Niestety nie, dopiero za dwa dni możemy cię odwieść do twojego domu.
-Nie da się szybciej?
-Obiecałem doktorowi, że przez tydzień na pewno się tobą zajmę. A ja słowa dotrzymuję. Nie będzie tak źle. To idziesz?-zapytał Liam.
-Jak nie narazisz mnie na siedzenie obok Calder to mogę to rozważyć.
-Coś wymyśle.
-To zaraz zejdę.- chłopak uśmiechnął się do mnie przyjaźnie po czym wstał i opuścił pokój.
No nic trzeba zejść. Ale najpierw przeczeszę choć troszkę włosy, bo przebierać się nie mam zamiaru. Mam na sobie długą koszulkę sięgającą mi do kolan więc nie jest źle. Wstałam i skierowałam się do kuchni. Oczywiście jak zawsze było tam głośno, ale postanowiłam to olać. Może znów przez ich krzyki nie będę słyszała piskliwego głosu laluni.
-Janmineee!- wydarł się Niall jak tylko przekroczyłam próg kuchni. Skąd ten chłopak ma tyle energii z rana?
-Co ty znowu chcesz?- zapytałam zirytowana.
-P..przepraszam. J...Ja p...przygotowałam ś...śniadanie- zaczął się jąkać- ch...chciałem żebyś spróbowała.
-Dobra już dobra nie przepraszaj, co zrobiłeś do jedzenia?- zbliżyłam się do blondyna a on automatycznie się uśmiechnął.
- Jajecznica z grzankami i serem camember- wyszczerzył swoje białe ząbki Irlandczyk- To jest dla ciebie- podał mi talerz pełen ślicznie wyglądającej potrawy- To dla Liama- podał takie samo danie brunetowi- A to dla mnie- wyszczerzył się jeszcze bardziej i zajął swoje miejsce.
Ja jak zawsze usiadłam między Harrym a Zaynem. Wszyscy mieli posiłki już przed sobą. Jak zwkle przy stole było głośno, ale tym razem tak inaczej. Co chwile było słychać piskliwy głosik dochodzący z miejsca obok Louisa z jednej strony, a z drugiej obok Liama. Biedny Payne. Zajadałam się jajecznicą przygotowaną przez niebieskookiego. Spojrzałam w jego kierunku i zauważyłam, że mi się przygląda. Posłałam mu pytające spojrzenie. Na co on ponownie się uśmiechnął.
-Smakuję?- zapytał Niall.
-Hmmm czy mi smakuję? Nie do końca...- zaczęłam. Chłopak nagle posmutniał, a ja postanowiłam się z nim jednak nie droczyć więc szybko dokończyłam z dziwną radością w głosie.- Jest przepyszne! Gdzie ty się nauczyłeś tak gotować?- zapytałam.
W jego oczach zabłysnęła radość.
-Nie wiem, jak byłem mały to często z mamą gotowałem. Nie jesteś już na mnie zła?
-Pomyślmy... jak dostanę dokładkę to nie- poruszyłam brwiami.
-Zaraz ci dam- wstał ze swojego miejsca wziął swój i mój talerz i podszedł do kuchenki. Nałożył mi i sobie drugą porcję i postawił na stół. Zauważyłam, że od dłuższego czasu Liam się uśmiecha. Miałam wrażenie, że chodzi o mnie i o blondyna. W końcu nawiązaliśmy jakiś w miarę normalny kontakt.
Nagle zrobiła się cisza.
-Jasmine, może poszłabyś z El na zakupy? Mówiłaś, ze nie lubisz siedzieć bezczynnie w domu, a Eleanor chce iść gdzieś tam, a ja jestem strasznie zmęczony.- powiedział Louis. Jak dotarły do mnie jego słowa ciarki po mnie przeszły. Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem.
-To jest nawet dobry pomysł. Może sobie coś znajdziesz.- powiedziała przesłodkim głosikiem dziewczyna. Wybuchnęłam gromkim śmiechem. Że niby ja miałabym z nią gdziekolwiek pójść? Sama? Nie ma mowy. Nagle spoważniałam.
-NIE- powiedziałam ostro.
-Ale dlaczego? Razem, dziewczyny, babskie sprawy.- drążył. On chyba sobie nie zdaje sprawy, że igra z ogniem.
-Nie, bo nie- powiedziałam. W myślach zaczęłam szukać jakieś sensownej wymówki, ale nic mi nie przychodziło w tym momencie na myśl. Cholerny mózg!
-No ale dlaczego?- powtórzył.
-Bo jestem umówiona z kimś.- skłamałam.
-Jak to? Przecież Liam cię nie puści jeśli nie będziesz pod opieką, któregoś z nas. A z tego co wiem to on ma się spotkać z Danielle, a Zayn niestety z Perrie. -powiedział.
- Ale kto powiedział, że chodzi akurat o nich dwóch?
- Niall też wychodzi z tego co wiem. No a ja nie bardzo mogę... wiesz- wskazał ręką na Carder.
-A o Harrym pomyślałeś?- wypaliłam. Bo tylko to przyszło mi na myśl. Jaka ja głupia, głupia, głupia. Co ja najlepszego zrobiłam? Sama siebie wkopałam.
-Ja? Mówiłem, że się w końcu przekonasz- poruszył figlarnie brwiami Styles.
-Mhmmm- machnęłam ręką.
-No dobra nie chce mi się w to jakoś wierzyć, no ale okay.- powiedział Louis. I zaczął rozmawiać ze swoją dziewczyną.
-Dziękuję- powiedział, gdy zjadłam moja jajecznicę.
Niall patrzał na mnie pytającym wzrokiem. Nie miałam pojęcia o co mu w ogóle chodzi. Zmarszczyłam brwi, gdy nagle przyszła mi na myśl jedna sprawa.
-Horan muszę przyznać, że było dobre- na te słowa blondyn wyszczerzył się od ucha do ucha. Odwzajemniłam uśmiech i poszłam do pokoju się przygotować do wyjścia z Harrym, ale ja się wkopałam! On mi tego na pewno nie odpuści. Wyjrzałam przez okno słońce mocno świeciło, po czym wywnioskowałam, że na dworze jest ciepło, więc postanowiłam ubrać miętową sukienkę i do tego moje białe converse.

Nie minęło nawet dziesięć minut, a usłyszałam jak ktoś puka do mojego pokoju.
-Mogę?- usłyszałam ochrypły głos. Od razu skojarzyłam kto to.
-No- rzuciłam od niechcenia.
-Idziemy na randkę- powiedział Harry.
-Randkę? Chyba sobie ze mnie kpisz, chłopczyku.- powiedziałam poirytowana.
-A co wolisz iść z Eleanor do galerii?- zapytał wiewiórka.
Zmierzyłam go wzrokiem.
-Tak, tak kochanie. Wiem czemu powiedziałaś, ze idziesz zemną. Ale spokojnie mi się to podoba nawet gdy znam prawdziwy powód. W końcu dojdziesz do wniosku, że ci się podobam.- powiedział przesłodkim głosikiem. Że niby co to miało znaczyć? Czy on próbował mnie wystraszyć?
-Czekaj, czekaj chwilkę. Czy ty próbujesz wystraszyć mnie?- zapytałam zdziwiona.
-Ja? Wystraszyć ciebie? Nigdy! Ja po prostu uświadamiam tobie, że nie oprzesz się mojemu urokowi.
-Oj masz marzenia Styles.
-Marzenia? Serio? Wierzysz w to, że się mi oprzesz? Bo jakoś nie do końca.
-Ale ja tak- uśmiechnęłam się.- Chodź. Nie mam zamiaru spędzać więcej czasu pod jednym dachem z Eleanor.- zmieniłam temat.

Było okropnie. Poszliśmy z Harrym na lody. W czasie jedzenia ich zdążyliśmy się pokłócić chyba z miliom razy. No, ale to taki mały szczególik. Później poszliśmy na koktajl, bo Styles powiedział, że jak z nim nie pójdę to się rozpłaczę. Ja oczywiście w to nie uwierzyłam. To był mój błąd. Stanął na środku ulicy i zaczął ryczeć. Jak małe dziecko. Ludzie zaczęli się na nas patrzeć jak na idiotów. W pewnym momencie nie wiedziałam co mam zrobić. Ale po chwili pociągnęłam go za rękę i zgodziłam się iść na ten koktajl. I to było najgorsze co w życiu zrobiłam. Zamówiliśmy koktajl i usiedliśmy do stolika. Kelnerka krzyknęła, że nasze zamówienie jest już gotowe, a wtedy Harry wstał i poszedł je odebrać. W drodze powrotnej potknął się o własne nogi i oba napoje wylał prosto na mnie. Myślałam, że go zabiję. Chłopak się lekko przestraszył mojej reakcji i zaczął przepraszać. Nie zwracałam na niego uwagi. Miałam całą sukienkę w koktajlu. Szybko wybiegłam z restauracji i pobiegłam do domu, a Harry za mną. Wparowałam do środka jak huragan. Na szczęście nikogo nie było. Zmieniłam swoje ciuchy i zapaliłam papierosa. To mnie w jakiś sposób zaczęło uspokajać. Ale w tym samym momencie loczek wszedł do mojego pokoju i zobaczył, że palę, a to mam zabronione. Wiedziałam, że mam przechlapane. A jutro miałam wrócić do domu....
*****

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 9

Kiedy wczoraj wróciliśmy z blondynem do domu nikogo nie było, więc spokojnie mogłam wsiąść z lodówki jedzenie i pójść do swojego pokoju. Nie musiałam słuchać paplaniny Liama ani wkurzających tekstów Harry'ego. Po prostu zrobiłam sobie kilka kanapek i poszłam z nimi na górę. Zjadłam je, wykąpałam się i położyłam spać.Nawet nie wiem kiedy reszta matołków wróciła do domu. Musiałam mocno spać, bo wątpię żeby oni byli cicho. No ale nie ważne. Ważniejsze jest to, że teraz jestem strasznie głodna, a bardzo nie chce mi się zejść na dół na śniadanie, które z pewnością Daddy już przygotował. Jestem po prostu leniwa, tak zdecydowanie mocno leniwa.
Po dłuższych przemyśleniach stwierdzam, że nie dam rady dłużej leżeć tu tak o pustym żołądku. Więc muszę iść. Ciężkim ruchem podniosłam się z łóżka. Wolnym krokiem zeszłam na dół. Z kuchni dobiegały dziwne odgłosy.Gdy przekroczyłam próg tego pomieszczenia pacnęłam się w głowę. Jak ja mogłam się zgodzić na tymczasowe zamieszkanie z nimi? Ach, tak inaczej musiałabym tkwić w szpitalu do ukończenia 18 lat. A tego to ja nie chcę. Ale jestem tu już czwarty dzień więc za trzy dni wynoszę się do mamy, która ma mnie gdzieś, to ojczyma, który się nade mną znęca i jedynej osoby na której mi zależy, siostry. No właśnie, jak teraz sobie radzi Eve?
-Ałł.!- z myśli wyrwało mnie uderzenie. Spojrzałam na podłogę, a tam leżała marchewka. Spojrzałam na chłopaków zła. A oni od razu się uciszyli.
-Który to rzucił?- zapytałam wkurzona. Wszystkich wzroki powędrowały na Harry'ego.
-Jak mogłeś rzucić marchewką?- krzyknął Louis i podbiegł podnieść ją.
-Jak mogłeś wyzwać moje zacne loczki?
-Jedzeniem się nie rzuca!- krzyknął nagle Niall.
-Ale lusterka chować można tak?- wtrącił się Zayn.
-Uspokójcie się, proszę Was- zaczął błagalnym głosem Liam.
-Wisisz mi marchewkę!- drążył pasiak.
-Oddaj mi lusterko, bo nie dostaniesz jeść przez tydzień!- zwrócił się do blondyna Mulat.
-Nie zrobisz mi tego!- odpyskował niebieskooki.
Ich zachowanie zaczęło mnie irytować.
- Zamknijcie w końcu te japy!- wrzasnęłam najgłośniej jak tylko potrafiłam. Automatycznie się uciszyli, a ich pięć par oczu powędrowało w kierunku mojej osoby. Zgromiłam ich wzrokiem.- Czy możecie choć raz w życiu spokojnie jak cywilizowani ludzie siedzieć w ciszy? Zachowujecie się gorzej jak banda przedszkolaków,  która nie dostała czekoladki! Ja nie mam zielonego pojęcia za co te wszystkie nastolatki was tak uwielbiają?- Wyrzuciłam ręce w powietrze w geście niezrozumienia. Żaden się nie odezwał.
-I co tak trudno się uspokoić? Naprawdę? Tak dużo Was to kosztowało?- powiedziałam po pięciu minutach lekko opanowanym już głosem. Chłopaki wciąż siedzieli w ciszy i patrzyli na mnie z uwagą. Pokręciłam głową i zajęłam miejsce przy stole pełnym jedzenia. Nie zwracając na nich uwagi wzięłam wazę z czekoladowymi płatkami i nasypałam sobie do miski, następnie wzięłam dzbanek ciepłego mleka i zalałam nim płatki. Niall nie odrywając ode mnie wzroku poszedł w moje ślady. Oboje wzięliśmy łyżki i zaczęliśmy jeść. Po skończonym posiłku nie zwracają uwagi na resztę powolnym krokiem skierowałam się w stronę mojego pokoju. Gdy przypomniałam sobie o chęci zapalenie papierosa.
-Zayn?
-Tak?- odezwał się chłopak.
-Masz może na dzisiaj jakieś zajęcie?- zapytałam.
-Chyba nie... - powiedział niepewnie- Nie mamy dzisiaj nic w planach?- spojrzał na Liama.
-Co do zespołu to nie.- odpowiedział mu Payne.
-Perrie jest w trasie i będzie dopiero za trzy dni.- powiedział ze smutkiem wymalowanym na twarzy Mulat.- Więc nie.
- Jestem pewna, że Liam mnie nie puści nigdzie samej, a nie mam zamiaru siedzieć tu przez cały dzień. A z resztą muszę iść do sklepu po jedną rzecz. Więc może poszedłbyś ze mną?- zapytałam nie pewnie.
-I znowu to samo!- krzyknął Harry- Znowu umawiasz się z nim na randkę! Dziewczyno on jest zajęty.-powiedział nieco normalniejszym tonem Styles.- Ale za to ja nie- poruszył uwodzicielsko brwiami.Na co ja wybuchnęłam gromkim śmiechem.
-Serio? Ty? I że niby ja miałabym się z tobą umówić? Oj chłopcze marzenia to ty masz wielkie. Chciałbyś- powiedziałam rozbawiona.
-Wiem, że w końcu ulegniesz pokusie.- powiedział wiewiórka.
-Pokusie? Czego? Ciebie? Nie rozbawiaj mnie. Twoja głupota odepchnęła mnie od ciebie od razu jak cię zobaczyłam. Masz pecha chłopcze- uśmiechnęłam się zadziornie.
-Zobaczymy jeszcze.
-To jak pójdziesz ze mną?- nie zwracając dłużej uwagi na lokowatego zwróciłam się do Zayna.
-No mogę iść, ale tak za godzinkę okay?
-Okay- uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i poszłam na górę.
-A i weź może bluzę z kapturem, żeby paparatzzi nas czasem nie dopadło- krzyknął za mną Malik.
Zayn był drugim chłopakiem w moim życiu z którym zaczęłam normalnie rozmawiać. Tak bez kłótni. Zdziwiło mnie to troszkę. Ale to w sumie dobrze, że mam z nim jakiś w mirę normalny kontakt. On jedyny mnie rozumie w sprawie tytoniu. I chyba mogę być pewna, że pójdzie dzisiaj ze mną do sklepu po papierosy.
Weszłam do łazienki i wykonałam poranne czynności. Wyszłam z pomieszczenia z owiniętym ręcznikiem wokół mojej tali. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej krótkie, ciemne, jeansowe spodenki z wysokim stanem, biały luźny T-shirt z nadrukiem Big Bena i czarną bluzę z kapturem. Założyłam spodenki, a następnie koszukę wkładając ją do środka shortów. Zrobiłam sobie lekki makijaż  i w przeciągu zaledwie 52 minut byłam już gotowa do wyjścia. Wzięłam moją torebkę i zeszłam na dół. Weszłam do salonu gdzie chłopaki w dziwnej ciszy siedzieli na kanapie wpatrzeni w telewizor. Podeszłam do nich bliżej, a oni spojrzeli mnie.
-Musisz trochę poczekać, Zayn nigdy nie jest gotowy na czas.- powiedział Liam.
-Dzięki, że nie ostrzegłeś.-odpowiedziałam i zlustrowałam ich wzrokiem.- tak w ogóle to gdzie macie marchewkę?- zapytałam.
-Wyszedł do kina ze swoją dziewczyną, Eleanor- odpowiedział mi Daddy.
Pokiwałam głową. Po dziesięciu minutach Malik w końcu zszedł na dół. Ubrany był w czarne obcisłe rurki, biały T-shirt i czarną bluzę z kapturem.
-Gotowa?- zapytał czekoladowooki.
-Od dziesięciu minut- powiedziałam z irytacją. On nic nie odpowiedział tylko posłał mi uśmiech. Na co ja tylko machnęłam ręką i wyszłam z domu.
-To gdzie idziemy?- pytająco spojrzał na mnie Zayn.
-Do sklepu gdzie sprzedają nieletnim tytoń- powiedziałam stanowczo.
-Dlaczego nieletnim?- spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
-Bo jak wiesz nie ukończyłam jeszcze tych cholernych 18 lat i nie sprzedadzą mi każdej rzeczy jaką będę chciała zakupić.
-Ach, okay. Ale ja nie wiem gdzie jest taki sklep- pokręcił głową Mulat.
-Ale ja wiem.-powiedziałam.
Gdy weszliśmy w środek miasta Zayn założył kaptur i kazał zrobić mi to samo. Wykonałam jego polecenie bez większych przeszkód. Jak weszliśmy do sklepu od razu podeszłam do ekspedientki i poprosiłam dwie paczki papierosów i zapalniczkę. Kobieta bez problemu sprzedała mi je. Po wyjściu ze sklepu poszliśmy na polane na której wczoraj byłam z Niallem. Usiadłam na trawie i wyciągnęłam paczkę fajek. Wzięłam jedną i włożyłam do ust. Wciągnęłam paczkę w stronę chłopaka i go poczęstowałam. On usiadł obok mnie i razem zaciągnęliśmy się dymem. Siedzieliśmy tak przez jakieś trzy godziny. Dopóki nie stwierdziłam, że jestem głodna.
-Oni mieli rację- przyznał Malik.
-Kto i w czym?- spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Chłopaki, w tym, że masz apetyt jak nasz Niall-odpowiedział.
-Ja nie wiem co wy chcecie. Ja po prostu lobię jeść.
Dalej szliśmy już w ciszy. Gdy weszliśmy do domu trójka chłopaków wciąż siedziała na kanapie. A obok nich na fotelu Louis z jakąś dziewczyną na kolanach. Jak mniemam jest to Eleanor. I wcale się nie myliłam. Gdy przekroczyliśmy próg salonu zaczęły się dogryski Harry'ego typu;
"Jak było na randce?"
"Powiem wszystko Perrie"
"I tak wiem, że mnie zapragniesz." , które po chwili przerwał pasiak.
-Jasmine poznaj moją dziewczynę Eleanor. Eleanor to jest Jasmine, nasza koleżanka.
-Cześć- wyciągnęłam do dziewczyny rękę na co ona ją chwyciła.

*****
No i jest :) Późno ale jest.
 Przepraszam Was za to, że nie było mnie aż tak długo.
Są wakacje, nie było mnie w domu i nie miałam neta, więc nie bardzo miałam jak napisać ten rozdział.
Ostatnio też chyba jakoś czuję tak, że straciłam wenę i chęci na pisanie dalszych części tego opowiadania.
Ale mimo tego staram się nie przerwać tego i mam nadzieję, że dotrę do końca, choć pomysły mi się skończyły. 
Rozdział jest nijaki. I ja to bardzo dobrze wiem.
Ale piszę go w nocy i jestem już śpiąca, a nie chcę odkładać tego na jutro, bo pewnie zapomnę.
Myślę, że następny uda mi się napisać szybciej, ale nic nie obiecuję.
Buziaki :***
Olcia :D

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 8

Rano obudziły mnie wkurzające promienie słońca wpadające przez okno. Niechętnie otworzyłam oczy. Wzięłam głęboki oddech i spokojnie wstałam z łóżka. Rozprostowałam wszystkie kości i poczułam suchość w ustach. Postanowiłam zejść na dół do kuchni i przejrzeć lodówkę "gwiazdeczek". Dochodząc do schodów  usłyszałam głośne krzyki wydobywające się z pomieszczenia do którego właśnie zamierzałam iść. Mimo tego, że poczułam chęć powrotu do pokoju to jednak postanowiłam przekroczyć próg kuchni. Nie zwracając uwagi na źródło krzyków, którym oczywiście byli chłopaki, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej karton soku jabłkowego. Zaczęłam przeglądać szafki w poszukiwaniu jakiejkolwiek szklanki. Aż w końcu znalazłam. Wyciągnęłam przedmiot i postawiłam na blat kuchenny i nalałam soku. Wzięłam łyk i rozkoszowałam się jego smakiem. Nastała cisza. Spojrzałam znad szklanki i zobaczyłam pięć par oczu wlepionych we mnie.
-Co?- zapytałam zirytowana.
-Nie, nic.. tylko wyglądasz... tak... ładnie- na ustach Harry'ego pojawił się chytry uśmieszek.
-I masz coś do tego?- zapytałam ze złością w oczach. Słowo daję gdyby nie to, że za zabicie tego chłopaka poszłabym za kratki na długi czas, to on już dawno leżałby martwy.
-Po prostu- zaczął loczek, ale nie zdążył dokończyć, bo dostał od Liama przez łeb.
-Skończ już to Harry. Zapewniałem doktora, że Jasmine będzie miała spokój, a ty mi to tylko utrudniasz.- powiedział.-Uspokój się.-a teraz zwrócił się do mnie.- Zaraz przygotuję śniadanie usiądź.- poczułam głód, więc posłuchałam polecenia Payna i usiadłam pomiędzy Harrym a Zaynem.
-Albo po prostu zaproś ją na randkę- zaczął nagle pasiak.
-Pojedziesz ze mną na romantyczną przejażdżkę o zachodzie słońca?- zapytał wiewiórka książęcym głosem.
-Oczywiście, tylko nie zapomnij osiodłać swojego dzielnego, różowego rumaka.- powiedziałam przesłodkim głosikiem.
-Oj, facet, masz z nią przerąbane- powiedział Louis.
Już chciałam się odezwać, gdy przeszkodził mi Daddy.
-Smacznego- powiedział i postawił na stół wielki talerz naleśników, czekoladę, drzem i bitą śmietanę.
Na sam widok tego przepysznego dania uśmiechnęłam się. Wzięłam jednego naleśnika, posmarowałam go czekoladą i popsikałam bitą śmietaną. Wszyscy poszli w moje ślady.
-To ja się ogarniam i wychodzę, żeby nie było, że nie mówiłam.- oznajmiłam po skończeniu posiłku i wstałam od stołu.
-Sama?- automatycznie zapytał Liam i także wstał, reszta powtórzyła jego ruch.
-No, a niby z kim?
-No nie wiem, ale to jest nie bezpieczne żebyś tak sama chodziła gdziekolwiek. Może ci się zakręcić w głowie i możesz upaść i się uderzyć.
-Jejciu nie panikuj tak, nic mi nie będzie.
-Ja jestem za tym żeby poszła z którymś z was- odezwał się Mulat i pokazał palcem na chłopaków.- ja jestem umówiony z Perrie- szybko się wytłumaczył.
Czekaj.... czekaj... co on właśnie powiedział? Że niby z nimi? No to go teraz wyśmiałam. I pomyśleć, że zaczynałam go już trochę lubić.
-Ja też nie mogę jadę z Eleanor do jej rodziców- powiedział Louis.
-A ja spotykam się z Daniellle, dawno się nie widzieliśmy.- spuścił wzrok Liam.
-To ja z tobą pójdę- krzyknął Harry.
-A co własnego życia nie masz?- zapytałam.
-Jasmine, nie możesz tak, obiecałem, a ja słowa dotrzymuję.- powiedział skruszonym głosem Payn.
-Ale żaden z was nie może, a ja siedzieć tutaj nie będę.
-Ale ja nic nie powiedziałem- odezwał się cichy głos za nami.
Odwróciłam się do tyłu, żeby zobaczyć do kogo należał ten cichutki głos. Okazało się, że do Nialla.
-Pójdziesz z nim?- zapytał Daddy.
-Nie.
-Tak-odezwał się Zayn.
-Nie idę sama!- zaprotestowałam.
-Nie.

-Dobra, niech będzie-po długiej namowie uległa- ale niech tylko mnie jakieś paparatzzi dopadnie to obiecuje cała Wasza piątka będzie martwa- zagroziłam im.
-Nie masz się o co martwić, zamaskuje się, jestem do tego przyzwyczjony- wzruszył ramionami niebieskooki.
-Idę się przygotować- powiedziałam i poszłam na górę.
Weszłam do pokoju otworzyłam szafę i zaczęłam się jej przyglądać. Po długim namyśle wzięłam czarne rurki, czarną bokserkę z Jack'a Daniel'sa i białe krótkie converse.
 Buty odłożyłam na bok, a ciuchy wzięłam ze sobą do łazienki. Wzięłam prysznic, zrobiłam cienkie kreski eye linerem a maskarą podkreśliłam rzęsy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Podniosłam z podłogi moja torebkę i jeszcze raz spojrzałam w lustro upewniając się, że na pewno jestem gotowa. Jak stwierdziłam, że tak, wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i chciałam już wołać Nialla, gdy nagle pojawił się przede mną z bananem na buzi. Spojrzałam się na niego pytającym wzrokiem, a on się tylko jeszcze bardziej wyszczerzył.
-Idziemy?- zapytał.
W odpowiedzi tylko pokiwałam głową. Otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Szliśmy w ciszy. Co mi jakoś bardziej nie przeszkadzało, a wręcz byłam zadowolona. Co mi do tego blondyna jakoś nie pasowało. Ale w końcu musiał się odezwać.
-Gdzie idziemy?- zapytał.
-Nie wiem- wzruszyłam ramionami. Spojrzał na mnie dziwnie, a ja nie zwróciłam na niego uwagi, więc dalej szedł w ciszy.
Skręciłam na polną drogę, nie chcąc iść do centrum miasta, żeby nas nikt nie zobaczył. Jakoś nie mam chęci żeby gazety o mnie pisały. Szliśmy tak przez chwilę, aż znów Niall się odezwał.
-Mam do ciebie jedno pytanie.- oznajmił. Zwróciłam swój wzrok ku niemu.
-Ale nic mi nie zrobisz jak się zapytam?
-Pożrę cię w całości.- wywróciłam oczami.
-Ale ja pytam tak na serio.
-Nie wiem, nie zadałeś jeszcze pytania- powiedziałam.
-Wiesz, że wiemy o tobie niektóre rzeczy nie?
-Wiem i jakoś nie jestem z tego powodu szczególnie zadowolona.- chłopak zrobił smutna minę, a ja znów wzruszyłam ramionami.- Pytaj- pośpieszyłam go.
-Wiemy, że nie chodzisz do szkoły i zastanawia mnie dlaczego?- spojrzałam w niebo.
-Bo nie- odpowiedziałam krótko.
-Ale nie chodziło mi o taką odpowiedź. Jak nie chcesz to nie powiem nikomu. Ja po prostu nie rozumiem tego,. Marnujesz sobie życie.
-To jest moja sprawa co robię, to mi będzie ciężko a nie tobie. Ty masz własny świat a ja mam własny. Więc nie mieszaj się do mojego.
-Tak, wiem- zatrzymał się i złapał mnie za ramię, także zatrzymując- Możesz mi powiedzieć.
-Nie mieszaj się w moje życie. Powiedziałam.
-Proszę.
-Niall powiedziałam to nie twoja sprawa!-lekko podniosłam ton głosu- Odczep się. Jak będę chciała to sama powiem. Ale wątpię, że kiedykolwiek będę chciała.
Dalej blondyn szedł już w ciszy. Ani słowem się nie odezwał. Czy on myślał, że ja mu powiem? Głupi jest. Nikomu nie mam zamiaru mówić o własnym życiu. Niech ich to nie interesuję. Niech wsadzą nosy w swoje sprawy.

******
Mimo, iż pod ostatnim postem nie było żadnego komentarza to i tak dodaję nowy. Wiem, że tamten rozdział nie należał do najlepszych i wiem, że ten też wcale nie należy. Rozumiem, że może Wam się nie podobać. Ale jeśli macie jakieś uwagi to piszcie. Spróbuje się poprawić, bo tak to nie wiem na co mam zwrócić większą uwagę. 
Przepraszam, że tak mulę, ale troszkę mi smutno :(
Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli.
Buziaki :***
Olcia :D



sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 7

Mam nawet własną łazienkę w pokoju. Jak fajnie, pełen wypas. Nie wiem po co oni to zrobili, ani jak to zrobili, ale kupili mi ubrania. Mam tu prawie całą szafę ciuchów i to wcale nie takich złych. Ci chłopacy są dziwni, prawie nie znają dziewczyny, a kupują jej ubrania i to jeszcze w dobrym rozmiarze i w jej stylu. Mam wrażenie, że chcą mi się przypodobać, ale wątpię, że im się to uda. Raczej ich nie polubię. Chociażby dlatego, że  są dla mnie zagadką,a ja nie darzę sympatią takich ludzi, za dużo krzyczą, a ten blondyn wciąż się rusza. Mógłby usiąść choć raz spokojnie na swoich czterech literach. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Jasmine, mogę wejść?- usłyszałam cichy głos któregoś z chłopaków za nimi.
-A co chcesz?- zapytałam obojętnie.
-No bo kolacja jest na stole, zajdziesz?
-Kolacja?
-Tak- ze zdziwieniem słyszalnym w głosie powiedział chłopak.
-Idę- odpowiedziałam szybko.
Usłyszałam jak chłopak odchodzi.Wzięłam do ręki szczotkę, którą wcześniej przyniosłam z łazienki, szybko przeczesałam włosy i nie zwracając więcej na nic uwagi wybiegłam z pokoju. Pobiegłam schodami w dół i zaraz znalazłam się w jadalni, gdzie piątka chłopaków siedziała już przy stole.
-Oo. Jasmine.- poruszył znacząco brwiami Harry.- siadaj obok mnie.
-Oo. Chłopiec z ogonem wiewiórki na głowie.- odgryzłam się.
-Jak śmiałaś tak powiedzieć? Nie chcę żebyś siadała obok mnie.- powiedział i zrobił obrażoną minę chłopak.
-Bo ci futrzak na głowie opadnie.
-Zazdrościsz mi moich seksi loczków, ja to wiem.- ponownie poruszył brwiami.
-Jasne, a może frytki do tego?- zapytałam ironicznie.
-Tak, poproszę, ale z ketchupem.
-Jaki ty tępy jesteś, chłopcze.
-Ja tępy?
-Nie no zapewne ja- powiedziałam sarkastycznie.
-I w końcu coś mądrego powiedziałaś.- uśmiechną się zadziornie Harry.
Spojrzałam się na niego gotowa mu się odgryźć, gdy nagle Niall nam przeszkodził.
-Uspokójcie się w końcu, ja tu jeść próbuję.- powiedział ze złością. Otworzyłam szeroko oczy.
-Jeść!- krzyknęłam i szybko usiadłam na jedyne puste miejsce, które znajdowało się oczywiście pomiędzy wiewiórką a Zayn'em. Zrobiłam sobie kilka kanapek i zaczęłam jeść. Po skonsumowania przygotowanych przez siebie kanapek zauważyłam, że wszyscy się na mnie patrzą.
-Co?- zapytałam.
-Jak ty to wszystko zjadłaś?- zapytał Louis.
-hymmm..., pomyślmy. Brałam każdą kromkę chleba do buzi, gryzłam i w magiczny sposób połykałam. powiedziałam ironicznie.
-No nie gadaj, ale to musiało być trudne.- odezwał się Harry.
-Oj, i wyobraź sobie, że było. Tym bardziej, że obok siedziałeś ty.
-Przestańcie!- krzyknął pasiak- chodziło o to, że jesz tyle co nasz Niall.
-I co z tego?
-Nie nic, ja tak po prostu, pasowalibyście do siebie, gdybyś tylko zrobiła się troszkę milsza dla innych.
-Chciałbyś.- powiedziałam.- No właśnie mam do ciebie sprawę- zwróciłam się do Mulata.
-Jaką?- zdziwił się.
-Nie teraz.- powiedziałam.
-A co chcesz być z nim na osobności?- odezwał się loczek.
-Wyobraź sobie, że to raczej nie twoja sprawa.- ironicznie się uśmiechnęłam.
-No jak nie? Niestety, skarbie Zayn jest zajęty.- powiedział z zadziornym uśmiechem zielonooki.
-I jaki to niby ma związek ze mną?
-Wiesz musisz wiedzieć, że nie masz szans maleńka.
-Pozwól, kochanie, że nie ty to będziesz osądzał- posłałam w powietrzu całusa wiewiórce.
-Żartujesz, prawda?- zapytał czekoladowooki.
-No co ty?
-Nie podoba mi się to- pokręcił głową Harry.
-Zamknij się- powiedziałam do loczka- idę spać.
Odwróciłam się i poszłam na górę do mojego chwilowego pokoju. Weszłam, otworzyłam szafę i zaczęłam szukać czegoś w czym mogłabym spać. Po długim czasie znalazłam jakąś luźniejszą koszulkę i leginsy. Poszłam do łazienki wzięłam prysznic i ubrałam się w wcześniej przygotowane ubrania. Spiełam włosy w luźnego koka i wyszłam z pomieszczenia. Od razu skierowałam się do łóżka. Od razu po położeniu się poczułam niezmierną chęć na papierosa. Potrzebuję Zayn'a. Przecież mam jego numer w telefonie. Jestem genialna!
"Zayn przyjdziesz do mnie do pokoju? Mam naprawdę ważna sprawę do ciebie."
Długo nie czekając dostałam odpowiedź:
"Okay, zaraz będę"
Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę- powiedziałam automatycznie, a chłopak wszedł do środka.
-Hej, więc jaka to jest sprawa?- zapytał.
-Ty palisz, no nie?
-No tak.
-Dałbyś mi jednego papierosa? Proszę.
-Nie wiem czy mogę. Jak Liam się dowie to będzie na mnie.- powiedział przepraszającym głosem.
-A czy ktoś powiedział, że Daddy się dowie?- zapytałam. Chłopak się zaśmiał.
-Nikt nie powiedział, że Daddy się dowie.- wyciągnął z kieszeni paczkę fajek i mnie poczęstował.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się- jesteś moim zbawieniem.
-Spoko, tylko żeby Liam nic nie wiedział.- powiedział i skierował się do wyjścia.
-Obiecuję, cholera! Czekaj, masz ognia?
-Mam.- podszedł do mnie i podał mi zapalniczkę- spoko, jutro oddasz.
-Dzięki- znów się uśmiechnęłam, a Mulat ponownie skierował się do drzwi.
-Dobranoc- powidziałam.
-Dobranoc.- pomachał mi i opuścił pokój.
Gdy Zayn wyszedł otworzyłam okno i odpaliłam fajkę. Zaciągnęłam się jej dymem. Tak to w 100% było to czego potrzebowałam.

******

Cześć! Udało się dodałam nowy rozdział :) 
Nie byłam pewna czy mi się uda na ten weekend dodać, bo ostatni tydzień nauki, wystawianie ocen. A ja się w ostatnim momencie dowiedziałam, że jestem zagrożona z WOS-u. Kochana pani nauczycielka -,- Ale jest plus, wyszłam z zagrożenia :D ZDAM! 
A jak tam u Was są jedynki na koniec? Czy bez problemów do następnej klasy przechodzicie? Piszcie w komentarzach :)
Mam nadzieją, że kolejny rozdział pojawi się pod koniec tygodnia albo w weekend.
Buziaki 
Olcia :D