sobota, 25 maja 2013

Rozdział 5

Rano obudziła mnie pielęgniarka i przyniosła mi śniadanie. W końcu znalazłam zbawienie. Gdy wzięłam do buzi gryza kanapki poczułam jak po moim żołądku przelatują motylki. Byłam w siódmym niebie. Choć normalnie nie wzięłabym do ust szpitalnego jedzenia. Po zjedzeniu całego posiłku położyłam się i skierowałam wzrok w stronę sufitu. Leżę tak już od jakieś godziny i nic nie robię tylko patrzę w jedno miejsce i się nudzę.
-Dzień dobry, Jasmine.- powiedział z uśmiechem, wchodząc do sali dr. Helkt- Jak się czujesz?- zapytał.
-Dzień dobry...- zaczęłam obojętnie- W sumie to już lepiej tylko głowa mnie jeszcze trochę boli.- dokończyłam.
-Jeszcze Cie troszkę poboli. Mocno uderzyłaś w krawężnik. Gdyby nie szybka reakcja chłopców mogłoby się to dla Ciebie źle skończyć.- posłał mi pocieszające spojrzenie lekarz.
-Kiedy będę mogła stąd wyjść?- zapytałam.
-Myślę, że jutro albo pojutrze, ale jest jeden problem.
-Jaki?- zdziwiłam się.
-Żeby osoba nie pełnoletnia, taka jak ty, mogła opuścić szpital musimy dostać zgodę osoby dorosłej. Musisz    mieć opiekę- powiedział.
-Ale jak? Przecież jest już lepiej.
-Bez gwarantowanej opieki nie wyjdziesz ze szpitala. Przez najbliższy tydzień musisz leżeć. Ale ktoś musi być przy tobie, ponieważ sama sobie nie poradzisz.- powiedział z poważną mina dr.Helkt.
-Znaczy tydzień w łóżku?- zapytałam z nadzieją, że usłyszę "Nie" ale jednak myliłam się.
-Tak- uśmiechnął się i kiwnął głową.
-Pan chyba sobie ze mnie żartuję- spojrzałam na mężczyznę.
-Niestety, nie. Bez tego ani rusz- powiedział po czym opuścił pomieszczenie.
Przecież ja nie załatwię sobie opieki.! Jak mam to niby zrobić? Matka się mną nie interesuje, a ojczym... ach szkoda gadać. Zrobiłby wszystko żeby było mi jeszcze gorzej. No mam jeszcze młodszą siostrę. ale co ośmiolatka mogłaby zrobić? Usiadłam na łóżko i spojrzałam w okno. Padał deszcz, krople wody obijały się o szybę w oknie. Zaczęłam myśleć co powinnam zrobić. Nie spędzę tu roku swojego życia. Chcę stąd wyjść. Ale może, gdybym została tu przez ten tydzień to wypuściliby mnie? Nieważne.
-Cześć- krzyknęli właśnie wbiegający do sali chłopaki.
-Mhmmm...- machnęłam na nich ręką.
-Bardzo za nami tęskniłaś?- zapytał loczek.
Odwróciłam głowę w ich stronę i zrobiłam minę typu "WTF"
-Oczywiście, płakałam z tęsknoty- powiedziałam z sarkazmem.
-Wyczuwam sarkazm-założył ręce na piersi chłopak.
-No, wow nie gadaj!-oznajmiłam z irytacją.
-Ok, nieważne, Harry.- odezwał się Liam- Chcemy Ci kogoś przedstawić- zza jego pleców wyszedł wysoki mulat.- To jest Zayn- Spojrzałam na niego podejrzanie.
-My się chyba już znamy, co nie?- zapytałam czekoladowookiego.
-Papieros- uśmiechnął się.
-Taaa... właśnie
-Wiesz ja było fajnie?- zapytał Niall.
-Co mnie to obchodzi?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie i wzruszyłam  ramionami- Chociaż... wy macie jakiś talent oprócz doprowadzania ludzi do szału?- podniosłam jedna brew w górę.
Chłopaki spojrzeli się na mnie i ustawili dookoła mojego łóżka.
I Liam zaczął śpiewać:

Shut the door 
Turn the light off
I wanna be with you
I wanna feel your love
I wanna lay beside you
I can not hide this even though I try
Heart beats harder
Time escapes me
Trembling hands touch skin
It makes this harder
And the tears stream down my face


Następnie Harry:

If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time


Nagle cała piątka:

You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today


Później Niall:

Close the door
Throw the key
Don't wanna be reminded
Don't wanna be seen
Don't wanna be without you
My judgement is clouded
Like tonight's sky


Dalej śpiewał Louis:

Hands are silent
Voice is numb
Try to scream out my lungs
But it makes this harder
And the tears stream down my face


Znów Harry:

If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time


Wszyscy:

You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today


I na samym końcu Zayn;

Flashing lights in my mind
Going back to the time
Playing games in the street
Kicking balls with my feet
Dancing on with my toes
Standing close to the edge
There's a part of my clothes
At the end of your bed
As I feel myself fall
Make a joke of it all

Chłopcy przestali śpiewać a ja oniemiałam z wrażenia. Oni na prawdę pięknie śpiewają. Mają takie talenty o których większość ludzi może tylko marzyć. 
-I?- zaczął pasiak.
-Noom nie najgorzej, ale mogłoby być troszkę lepiej- wzruszyłam ramionami.
-Jak to nie najgorzej?- zrobił smutne oczy Niall.
-No, normalnie, nie? Nie było źle ale mogliście się troszkę bardziej postarać.
-Jak możesz-zaczął Louis, ale w tym samym czasie Liam mu przeszkodził.
-Okay, nieważne. Lepiej powiedz kiedy w końcu stąd wyjdziesz?
-Wcale- oznajmiłam obojętnie.
-Jak to wcale? Coś Ci jednak jest? Przecież lekarz powiedział, że jest już dobrze, a wyniki wyszły pozytywnie.
-No tak ale żeby stąd wyjść potrzebuję zgodę osoby dorosłej. Przez tydzień muszę leżeć w łóżku, ale do tego potrzebuje stałej opieki, którą może mi zapewnić jedynie osoba dorosła. A ogólnie nawet gdybym nie musiała leżeć to i tak potrzebuje osobę pełnoletnią, ponieważ jestem jak już wiecie niepełnoletnia i ktoś musi ponieść za mnie odpowiedzialność. A jak już także wiecie moja mama ani ojczym nie pomogą mi.A z reszta rodziny nie mam kontaktu.- powiedziałam i wzruszyłam obojętnie ramionami. Kątem oka spojrzałam na chłopaków na których twarzach pojawiło się pięć bananów.
-Co jest?- zapytałam zdezorientowana.
-No, bo my jesteśmy pełnoletni i bardzo odpowiedzialni! Weźmiemy za ciebie odpowiedzialność!- zaczął krzyczeć biegając w okół mojego łóżka Niall ( Zachowuje się gorzej niż dziecko). Nagle zaczęłam się śmiać. Że niby oni maja się mna zająć? Małą, bezbronną, pyskatą dziewczynką? W tej chwili zrobiłam poważną minę i powiedziałam:
-Nie ma mowy.!
Chłopcy wciąż mieli banany na buziach, gdy nagle Liam wybiegł z pomieszczenia. Popatrzyłam na resztę pytającym wzrokiem, a oni nic tylko się szczerzyli.Machnęłam ręką i wkułam wzrok w sufit. A niech se robią co chcą ja i tak nigdzie nie pójdę. W tym samym momencie do sali wszedł Daddy wraz z doktorem.
-Jeśli chłopcy zapewnią Ci dobra opiekę i wezmą za Ciebie pełna odpowiedzialność  to raczej moglibyśmy Cie wypuścić.
-To raczej nie możliwe. Oni mają koncerty, wywiady, spotkania z fanami. Nie chcę być dla nich zbędnym ciężarem.- powiedziałam słodkim głosikiem.
-Ale to dla nas żaden problem. Dzwoniłem do Paula na ten tydzień mamy umówiony tylko jeden wywiad. Reszt czasu mamy wolną. Zawsze któryś z nas będzie przy tobie.- odezwał się Zayn.
-Powiedziałam nigdzie z wami nie pójdę! Nie znam was! Nie potrzebuje wielkiego litowania się nade mną. Więc wyjdźcie stąd i odwalcie się w końcu ode mnie- podniosłam głos.
-Załatwcie to miedzy sobą, jak coś jestem w gabinecie.- powiedział i automatycznie ulotnił się z pomieszczenia doktor.
-Wyjdźcie stąd i więcej tu nie wracajcie!- krzyknęłam.
-Ale my chcemy..-zaczął jeden.
-Wynocha powiedziałam.- krzyknęłam a oni spuścili głowy i wyszli.
Odwróciłam się w stronę okna i spojrzałam w nicość. Co oni sobie w ogóle wyobrażają? To że nie ma się kto mną zająć to wcale nie znaczy, że potrzebuje czyjegoś politowania. Walić ich wszystkich. Poczekam tu ten tydzień może mnie wypuszczą, a teraz muszę iść na papierosa. Usiadłam na łóżku po czym wstałam i skierowałam się do wyjścia.

*****



 

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 4


Moment... Coś jest nie tak. To nie jest mój pokój. Gdzie ja jestem? Spojrzałam w okno, za którym widok mi dużo nie mówił. Był tam tylko niebieski budynek i szara barierka. Przestraszyłam się. Nic nie pamiętam, ostatnie wspomnienie, które przechodzi mi na myśl to, to że chciałam przejść przez pasy i iść do Sturburks'a. Ale co było dalej? Film mi się urwał, co się dzieje?. Nagle poczułam mocny ucisk w głowie z bólu, aż jęknęłam. Przed moimi oczami ukazał się brunet z niebieskimi oczami.
-Obudziłaś się. Jak się czujesz?- zapytał nieznajomy.
-Głowa mnie...- przerwałam swój monolog spojrzałam zdziwiona na chłopaka- Kim ty jesteś? A co najważniejsze gdzie ja jestem?- rozejrzałam się po całym pokoju. Wyglądało tu jak w szpitalu. Białe ściany, biała pościel i niewygodne łóżko. A sama ja byłam podpięta do jakieś... kroplówki? Wbiłam oczy w igłę wkłutą w mój nadgarstek, by chwile potem przenieść wzrok na bruneta, który się uśmiechnął.
-Jestem Liam Payne. Jesteśmy w szpitalu w Londynie.- Jednak dobrze myślałam, w co ja się znowu wpakowałam? Strasznie się przestraszyłam.
-Jak to w szpitalu?
Nie usłyszałam odpowiedzi, bo nagle do sali wbiegała trójka chłopaków. Zaczęli przekrzykiwać się na wzajem.
-Nic Ci nie jest?
-Boli?
-Jak się czujesz?
Posłałam im wszystkim pytające spojrzenie. Liam zaczął ich uciszać.
-Jesteś tutaj, ponieważ poślizgnęłaś się gdy przechodziłaś przez pasy. Uderzyłaś się w głowę o krawężnik chodnika. Ja z Louis'em- wskazał palcem na chłopaka ubranego w koszulkę w paski, a ten mi pomachał- szliśmy z przeciwka. Podbiegliśmy do Ciebie i dotknołem twojej głowy. Była cała zakrwawiona. Od razu Louis zadzwonił po pogotowie i Cię zabrali.
-Martwiliśmy się o Ciebie i od wczoraj tu jesteśmy.- wyszczerzył się pasiak.- dzwoniliśmy po Twoich rodziców ale Twój tata powiedział, że są za granicą i załatwiają ważne sprawy. I że przyjadą dopiero za 4dni. Powiedziałem, że od dwóch dni się nie obudziłaś ale w słuchawce usłyszałem tylko śmiech mężczyzny. A jesteś nie pełnoletnia, nie możemy Cię tu zostawić.- dokończył chłopak.
- To nie jest mój ojciec!- krzyknęłam- kto Wam w ogóle kazał do nich dzwonić? Po co się wtrącacie w moje życie? Ja Was nie znam i jakoś tak nie chcę poznać!
-My nie chcemy źle. Nie krzycz na nas. Nie wiedzieliśmy o tym. W telefonie miałaś zapisany ten numer jako "mama". Niepokoił Nas Twój stan zdrowia.- Powiedział ze smutkiem blondyn.
-Kto Wam pozwolił szperać w mojej komórce?- byłam wkurzona.
-Jasmine nie możesz się denerwować. Stres źle wpływa na Twój stan.- powiedział z troską w głosie Payn.
Zmierzyłam całą grupkę ciołków wzrokiem po czym odwróciłam się tyłem do nich i zamknęłam oczy. Chwilę potem usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi i spokojnie zasnęłam.

*Rano*
-Obudź się, za chwilę jedziesz na badania- obudził mnie męski głos.
-Zaraz...- otworzyłam oczy i ujrzałam blondyna. Zauważyłam z tej perspektywy coś znajomego w nim. Zaczęłam się mu głębiej przyglądać.
-Czemu się tak na mnie patrzysz?- zadał mi pytanie, a reszta chłopaków w tym samym czasie wbiegła do pomieszczenia i chórem krzyknęli „cześć” a ja posłałam im wymuszony uśmiech.
-Poczekaj... Nandos, to ty wylałeś na mnie colę!
-Mówiłem, że nie możesz się tak denerwować- powiedział zatroskany Liam.
-Oczywiście, ojcze- powiedziałam ze słyszalnym sarkazmem w głosie.- Ja się z Tobą policzę jesteś mi winny moja ulubioną bluzkę, przez Ciebie plama nie chce zejść.!
-Przepraszam ja naprawdę nie chciałem. Proszę nie bij w buzię, ona jest znana i kochana.- zrobił słodkie oczka.- A tak w ogóle to jestem Niall.
-Jasne. Zobaczy się. Kochana.-parsknęłam śmiechem.- uciszcie się w końcu.- krzyknęłam do sprzeczających się o coś chłopaków. W tej samej chwili do sali wszedł wysoki stary mężczyzna z białym fartuchem na sobie i łysa głową.
-Dzień dobry, Jasmine. Nazywam się doktor Helkt, muszę Cię zabrać na badania. Teraz przeniosę Cię na wózek.- podniósł mnie i posadził na pojazd. Wyjechaliśmy.
Po dwóch godzinach byłam z powrotem w niewygodnym łóżku. A chłopaki siedzieli obok mnie.
-Dzisiaj musimy wyjść od Ciebie wcześniej.-powiedział smutnym głosem Louis.
-To pa- uśmiechnęłam się.
-Ja wiem będziesz za nami tęskniła ale dzisiaj dajemy koncert w Londynie, nie możemy go odwołać- zrobił seksowny uśmiech chłopak z burzą loków na głowie.
-Wy koncert?- zdziwiłam się.
Wszyscy pokiwali głowami po czym wyszli z pomieszczenia, machając mi na pożegnanie.
Chwileczkę… koncert? Oni mają talent? Solowa kariera czy może zespół? Dobra nie ważne. Nie wiem co mnie to w ogóle obchodzi. Może jest tłum nastolatek szalejących za nimi (w co wątpię) ale na pewno ja do tego grona nie należę. Raczej bym pamiętała swoich idoli.
Zauważyłam na stoliku obok mojego „łoża” stos czasopism, wzięłam jedno do ręki i zaczęłam czytać. Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek, przez cztery godziny zdążyłam przeczytać cały stos tej bezsensownej makulatury. Prawie każdy artykuł był o nieszczęśliwej miłości, nie cierpię takich tematów. Znaczy… to nie to, że nie mam chłopaka i jestem zdesperowana, ale dla tego, że wszędzie jest tego pełno aż rzygać się chcę. Nagle poczułam jak burczy mi w brzuchu. Od dawna nic nie jadłam, to jest nie dopuszczalne! Gwałtownie się podniosłam, czego od razu pożałowałam. Poczułam silny ucisk w brzuchu po czym rzuciłam się na łóżko, czego także pożałowałam. Zaczęłam się rozglądać po sali. Co zrobić żeby kogoś zawołać? Moje oczy nie dostrzegły nic co przykuło moja uwagę, więc zaczęłam krzyczeć.
-Halo.! Jestem głodna! Dajcie mi jeść!- Automatycznie w sali znalazła się niska brunetka w różowym fartuchem na sobie.
-Co się dzieje?
-No przecież powiedziałam: dajcie mi jeść!- krzyknęłam z irytacją.
-Pni była niedawno na badaniach, prawda?- zapytała kobieta.
-Tak, ale co z tego?
-Nie może pani jeść do końca dnia, ponieważ wieczorem ma pani kolejne badania. A zjedzenie czegokolwiek nie wpłynie dobrze na wyniki.- powiedziała ze smutkiem w głosie brunetka.
-To jest żart, prawda? Chyba sobie śnicie, że ja nic nie zjem do jutra!- krzyknęłam.
-Ale.. ja nic… nie poradzę…- zaczęła jąkać się pielęgniarka.
-No nie.! Chociaż kanapkę.
-Niestety nie możemy Ci dać jeść, już mówiłam może źle to wpłynąć na wyniki.-powiedziała.
-Wie pani co? Nie ważne i tak coś wymyślę, a teraz niech pani już stąd idzie.-zrobiłam wymuszony uśmiech i odwróciłam się do kobiety tyłem.
-Przykro mi.-powiedziała brunetka, a po chwili wykonała moje polecenie i opuściła pomieszczenie.
Nie wierze.!? Co ja takiego zrobiłam, że świat jest przeciwko mnie? Najpierw budzę się w jakiejś białej sali, potem poznaję bandę trzepniętych chłopaków a na sam koniec nie chcą mi dać jeść. Co za podsumowanie dnia. Masakra. 
*****

Wydaje mi się, że jest trochę dłuższy... ale nie do końca. Ciężko mi się piszę długie rozdziały. :( Ale na pewno pojawią się takie :)
Bardzo dziękuję za to, że jesteście ze mną i komentujecie to co napiszę.
Buziaki
Olcia :D

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 3


*tydzień później*
-Jasmine, zostaniesz sama w domu na tydzień- oznajmiła mama.
-Dlaczego?- spytałam zdziwiona.
-Ponieważ Matthew wyjeżdża na tydzień w delegację do Grecji i udało mu się załatwić 2dodatkowe bilety. Postanowił, że zabierze mnie i Eve.- powiedziała.
-Odzyskał pracę?- byłam jeszcze bardziej zdziwiona.
-Nie, dostał nową i teraz niestety będzie częściej wyjeżdżał.- zrobiła smutną minę, a ja uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
-Kiedy jedziecie?- nawet nie chciałam pytać dlaczego mnie nie zabierają, bo przecież to zrozumiałe mój ojczulek postanowił kogo zabierze, a jak to on mówi ze mną byłyby same problemy, bo jestem nie posłuszna.
-Jutro o 11:20 mamy samolot.- oznajmiła i odeszła.
Moja rodzicielka powiedziała mi, że wyjeżdżają. Dziwne. Ostatnim razem siostra przybiegła do mnie cała zapłakana, że wyjeżdżają a mnie nie zabierają, a ona nie chce jechać tylko z nimi. W pewnym stopniu nie zwróciłam na to uwagi. To był błąd. Następnego dnia rano jak się obudziłam to nikogo nie było. Przez 3dni byłam sama w domu. Jak wrócili to nawet się winni nie czuli, że mnie zostawili. Ja będąc bez nikogo przez ten czas tylko płakałam, bałam się ruszyć z pokoju. Byłam pierwszy raz sama w domu na noc. A biedna Eve nawet się nie cieszyła z tego wyjazdu z resztą teraz też się nie cieszy, szkoda mi jej.
Nagle moje rozmyślenia przerwał mi dzwoniący telefon, dostałam wiadomość? Przecież nikt nie ma mojego numeru, nawet Jack. Nie pamiętam żebym go komuś podawała. Otworzyłam wiadomość i zaczęłam czytać.
"Cześć, tu Zayn co robisz? x x''
Kto to jest Zayn? Nie kojarzę nikogo takiego, ktoś znów pomylił numery. Często mi się to zdarza.
"Yyy... Czy my się znamy?"
Szybko dostałam odpowiedź, która mi dużo nie mówiła.
"Jasmine, prawda?"
"Tak, ale co to ma do rzeczy?"
Odpisałam i zaczęłam się znów zastanawiać kto to jest.
"Spotkaliśmy sie na ławce w parku, jakiś tydzień temu. x x"
Już wiem to ten mulat od papierosa, nie sądziłam, że napiszę. W ten wieczór byłam zmęczona i nie do końca w stanie trzeźwości, podałam mu swój numer, chyba zrobiłam błąd. Jakoś tak nie chcę z nim rozmawiać.
"Robie imprezę, wpadniesz? Poznam Cię z moimi kumplami''
Nigdzie nie idę, a tym bardziej na domówki nie lubię takich zabaw.
"Niestety nie mogę, może kiedy indziej :)"
"Szkoda :( Jak się rozmyślisz to napisz podam Ci mój adres. x x"
"ok :D"
Położyłam się do łóżka, założyłam słuchawki i zasnęłam. Rano obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno mojego pokoju. Jak ja tego nie lubię!!! Zaspana zeszłam na dół, nikogo nie ma w domu ale co się dziwić samolot mieli o 11:20 a jest południe. Zrobiłam sobie śniadanie po czym poszłam z powrotem na górę wziąść prysznic. Wyciągnęłam z szafy czarny T-shirt z nadrukiem czerwonej kokardy z przodu, jeansową kamizelkę, jeansowe rurki i adidasy. Idę do galerii po sukienkę którą tam ostatnio widziałam a nie miałam przy sobie pieniędzy żeby ją kupić. Weszłam do budynku, dokonałam zakupu i wyszłam ze sklepu. Zaczęłam iść w stronę mojego mieszkania kiedy nagle zaczęło padać więc przyśpieszyłam. Zaczęło się robić ślisko.

***

Bardzo Wam wszystkim dziękuję za te miłe komentarze <3 
Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy :*
Wiem, rozdział jest krótki, "szary" i trochę mało się w nim dzieje, ale to tylko dlatego, że od następnego akcja zacznie się rozwijać :3

Buziaki :***
Olcia :D

środa, 8 maja 2013

Rozdział 2


-Jestem Zayn- mulat podał mi rękę.
-Jasmine- uścisnęłam jego dłoń. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, czułam męskie perfumy chłopaka. Przyciągały mój nos. Spojrzałam na zegarek, bo zaczęło mi się robić zimno. Jest już 3:38 siedzę tu ponad 2h i to jeszcze z nim.
-Ja...- trochę się zająknęłam- Ja muszę już iść- uśmiechnęłam się i w pośpiesznym tempie zaczęłam wstawać.
-Zaczekaj chwilkę- złapał moją rękę Zayn- Podasz mi swój numer telefonu?- zapytał.
-yy. Spoko.- wypowiedziałam 9 cyfr na jednym wydechu.- Ok.. Pa- i odeszłam.
-Do zobaczenia- krzyknął jeszcze chłopak.
Gdy weszłam do domu wszyscy już spali w tle słyszałam tylko chrapanie Matthew`a. Po cichu poszłam do swojego pokoju, przebrałam się i położyłam na puchatym Jasiu. Automatycznie zatopiłam się w krainie Morfeusza. Ze snu wyciągnął mnie mocny trzask drzwiami, otworzyłam oczy i w pomieszczeniu ujrzałam ojczyma. W jednej sekundzie podszedł do mnie najpierw dostałam z „liścia” w policzek a następnie pięścią w brzuch.
-Co ty sobie myślisz, gówniaro, nie dość, że do szkoły nie chodzisz to po imprezach w środku nocy latasz. Pamiętaj wylecisz z tego domu już ja się o to postaram i to w najbliższym czasie.- powiedział podniesionym głosem i wyszedł z pokoju znów trzaskając drzwiami. Słyszałam te słowa z jego ust miliony razy, kolejny mi raczej nie zbawi. Choć może i powinnam zacząć się obawiać? W końcu rodzicielka jest po jego stronie. Ale trudno poradzę sobie sama. Wstałam, wzięłam prysznic i ubrałam się w czarne rurki i cienki, kremowy T-shirt, zrobiłam lekki makijaż i postanowiłam zejść na dół. Miałam nadzieję że Matthew jest w sypialni ale się myliłam siedział przed telewizorem i oglądał powtórkę jakiegoś meczu. Chciałam zejść tak żeby mnie nie zobaczył ale przy mojej niezdarności to było nie możliwe, bo przy ostatnich trzech stopniach poślizgnęłam się o lalkę mojej siostry i z hukiem spadłam na dół.
-Ooo… Kogo ja tu widzę? Śpiąca królewna postanowiła do nas zejść. Jak miło.- ten sarkazm to już mógł zostawić dla siebie, mam dość jego chamskiej gadki. Koniec milczenia na jego przygryzanie mi trzeba postawić mu w końcu czoła. Dam radę, wierzę w siebie. Dla wszystkich jestem wredna to czemu niby nie być taką dla niego?
-Oj, wyrzucili nieudacznika z pracy i teraz jest w kompletnej rozpaczy.- udałam, że niby płaczę.
-Jak ty się to mnie śmiesz odzywać? Ja się z tobą policzę, pamiętaj o tym.-zrobił się czerwony ze złości.
Postanowiłam, że to jeszcze nie koniec.
-Bo się popłaczę. Słyszałam to nie raz więc te gadki sobie w dupę wsadź- chyba trochę przesadziłam.
-Teraz ja ci pokaże- wstał i zaczął iść w moją stronę
Ukradkiem spojrzałam na zegarek była już 16 hmmm… długo musiałam spać. Ale to nic mama powinna lada chwila wrócić, może nie zdąży mnie uderzyć.
Nagle drzwi się otworzyły. Usłyszałam radosny głos rodzicielki skierowany do mężczyzny.
-Kochanie wróciłam!- podeszła i namiętnie go pocałowała w usta. Na mnie nawet nie spojrzała ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi. Skierowałam się do kuchni. Wzięłam mleko, płatki oraz miskę, zjadłam swój pierwszy posiłek dnia. Śniadanie o 16:30 geniusz. Ubrałam kremowe trampki i wyszłam. Postanowiłam iść w moje ulubione miejsce nad mały stawek popatrzeć w lśniąca wodę. Usiadłam na zielonej trawie.
Gdy byłam mała mama założyła mi taką jakby lokatę w banku i na moje 13urodziny postanowiła mi dać do nie niego kartę. Teraz co miesiąc musi wpłacać tam sporo pieniędzy do czasu aż ukończę dwadzieścia lat. Dlatego też mam pieniądze na ubrania, kosmetyki, tytoń i alkohol.
Gapiłam się w jeden punkt. Słońce świeciło prosto na moje czarne loki, paliłam papierosy jeden po drugim, aż w końcu paczka została pusta. Postanowiłam przejść się do jedynego sklepu w pobliżu, w którym sprzedadzą mi fajki. Kupiłam dwie paczki i skierowałam się do Nando`s, bo zrobiłam się głodna, a to było moje ulubione miejsce gdzie mogłabym jeść, jeść i tylko jeść. No dobra ogólnie lubię jeść.
Nandos- to miejsce jako jedyne mnie uszczęśliwia. Weszłam zamówiłam jedzenie i skierowałam się do wolnego stolika. Usiadłam i zabrałam się za jedzenie.
-Aaaa... Koleś czy ty jesteś normalny?- jakiś blondyn wpadł na mnie i wylał prosto na moją jasną bluzkę zimną colę.
-Jejciu, przepraszam, przepraszam, przepraszam! Ja.. ja nie chciałem, potknąłem się.
-Patrzy się pod nogi!- powiedziałam wkurzona- Jak ja w ogóle wyglądam?-  zapytałam samą siebie i zaczęłam się wycierać.
-Pomogę Ci- zaoferował lekko przestraszony chłopak.
-Ty juz dość zrobiłeś!- zostawiłam tacę z żywnością i skierowałam się do wyjścia, a blondyn zaczął iść za mną.
-Zaczekaj! Nie zjesz tego?- obejrzałam się za siebie i zrobiłam minę typu "wtf", niebieskooki biegł z moim i swoim posiłkiem- Podwiozę Cię.- powiedział i podał mi posiłek.
-Nie dzięki, pójdę na pieszo, nie chcę tego.- powiedziałam zirytowana.
Weszłam do domu, sprawdziłam wszystkie pomieszczenia ani żywej duszy. Ale to dobrze bynajmniej mam spokój. Postanowiłam iść na górę wziąść prysznic i się przebrać. Położyłam się na łóżku, wzięłam książkę "Osaczona" do ręki i założyłam na uszy słuchawki. Nawet nie wiem kiedy, a zatopiłam sie w krainie Morfeusz'a.

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 1


Wyrzucili go z pracy. I co zrobił? Wparował do mojego pokoju gdy mama jeszcze była w pracy. Najpierw dostałam z "liścia" w policzek, a następnie pięścią w brzuch. Nie powiem zabolało i to mocno, ale nie mogłam się rozpłakać nie dałabym mu tej satysfakcji. Obiecałam sobie że będę silna na jego wybuchy agresji. Gdy nagle usłyszał że rodzicielka wróciła od razu wycofał się z pomieszczenia i poszedł przywitać się z żoną. Wstałam z łóżka podeszłam do szafy wyciągnęłam z niej jasne rurki, fioletowy T-shirt, jasną, jeansową katanę i jasne conversy. Podeszłam do lusterka zakorektorowałam niedogodności na mojej twarzy, zrobiłam sobie grube kreski Eye Liner`em i tuszem podkreśliłam rzęsy. Włosy spuściłam na ramiona i wyszłam. Na dworze było bardzo ciepło jak na Londyn, zapaliłam papierosa i ruszyłam do pobliskiego clubu w którym bywałam dość często. Tłum jaki dzisiaj był, jak nigdy przeraził mnie. Cudem dostałam się do baru.
-Heeeej.- długo przeciągnął barman.
-Siemcia- kiwnęłam mu ręką i zrobiłam dziwną minę.
-Dawno Cię, tu nie było. Co podać?- z uśmieszkiem na twarzy zapytał Jack.
-Wiem, ale nie miałam zbytnio czasu. Może... oo to co zawsze whisky z lodem.- posłałam ciemnookiemu uśmiech. Wiedział o mnie sporo. Mogę powiedzieć, że był mi trochę bliski.
-Proszę- chłopak podał mi alkohol.
-Dzięki.- wzięłam od niego zamówienie i poszłam do najbliższego, wolnego stolika. Jak miałam w zwyczaju robić.
 Jakiś wysoki, pijany mężczyzna podszedł do mnie, nie spodobało mi się to.
-Zatańczysz?- zapytał. Poczułam, że muszę go spławić.
-Przepraszam, ale nie mogę. Czekam tu na kogoś.- skłamałam. Starałam się być miła ale nigdy nie wychodzi mi to zbyt dobrze.
Nagle poczułam jego wstrętną rękę na moim udzie. Koleś zadziałał mi na nerwy. Nie wytrzymam, czuję jak się we mnie gotuję. Jego ręka zbliżyła się do wewnętrznej strony moich ud. W końcu wybucham:
-Facet czego nie rozumiesz w słowie NIE? A więc, powiem wyraźniej. Nie chcę twojego towarzystwa, dlatego też z łaski swojej podnieś swoje zacne zaplecze i odejdź stąd. Teraz rozumiesz?- muzyka automatycznie ucichła, wszyscy imprezowicze patrzyli na mnie. Nie krępowało mnie to, chciałam żeby ten koleś odszedł ode mnie.
-Mocna, lubię takie- na te słowa złość zaczęła we mnie buzować. Dałam mu z „liścia” i odruchowo odwróciłam głowę w prawą stronę. Zauważyłam, że Jack wraz z ochroniarzem zbliżają się do nas.
-Pan pójdzie ze mną.- powiedział tęgi mężczyzna i pociągnął za sobą tego natręta.
-Nic Ci nie jest?- zapytał z troską w głosie barman.
-Nie, wszystko w porządku.- uśmiechnęłam się- Dziękuję, że pomogłeś mi. Czułam, że już nie wytrzymuję.- chłopak mnie przytulił i pociągnął za sobą do baru.
-Daj mi whisky.- powiedziałam.
-Whisky? Na poprawę humoru? Ale tylko jedną.- wyszczerzył się Dowson.
-Ejjjjj.! Nie ma tak!!! Jestem zdenerwowana.!- odpowiedziałam.
-Ja się tu o ciebie troszczę, a ty się buntujesz? Proszę. Oj zaczekaj muszę obsłużyć klientów- powiedział przepraszającym głosem.
Wypiłam, dałam Jack’owi znać że już idę i wyszłam z lokalu. Było ciemno ale mimo tego postanowiłam pójść przez park. Usiadłam na ławce, spojrzałam na zegarek 1:21. Naszły mnie wspomnienia. Pamiętam jak jeszcze mama nie wyszła za mąż za Matthew`a. Przychodziłyśmy tu z nią i z Eve w niedzielne popołudnia. Zawsze jadłyśmy czekoladowe lody w rożku, rozmawiałyśmy o wszystkim. Na te wspomnienia popłynęła mi łza. Ale nie można żyć przeszłością, otarłam słoną kroplę z policzka. Mówię sobie ,że jestem silna jest mi tak lepiej. Poczułam niesmak w ustach. Sięgnęłam do kieszeni po paczkę papierosów. Odpaliłam jednego i zaciągnęłam się. Nagle przed sobą zobaczyłam wysokiego, mulata, z włosami dokładnie ułożonymi i czekoladowymi oczami, ubranego w czarne rurki, trampki i czerwono-czarna koszule w kratę.
-Masz może papierosa?- zapytał
-Mam- wyciągnęłam paczkę w stronę chłopaka i go poczęstowałam.
-Mogę się dosiąść?
-Jasne- choć nie jestem otwarta na towarzystwo innych ludzi, bo zawsze mnie czymś denerwują. To z nim było jakoś tak inaczej. Poczułam dziwną więź z czekoladowookim. 

czwartek, 2 maja 2013

Prolog


To było osiem lat temu, miesiąc po narodzinach mojej młodszej siostry Eve. Tego dnia wróciłam ze szkoły w dobrym humorze. Dostałam piątkę, którą bardzo chciałam się pochwalić rodzicom. Gdy weszłam do domu zobaczyłam tatę z walizką w ręku i mamę płaczącą pod ścianą. Choć nie rozumiałam co się dzieje, rozpłakałam się. Wtedy rodzice podeszli do mnie i mnie przytulili ostatni raz tak we dwoje, mówili że wszystko będzie dobrze lecz nie jest. od czasu gdy tata nas zostawił odezwał się do mnie tylko raz na moje 11 urodziny. Teraz już nie mam z nim żadnego kontaktu. Nawet nie pamiętam jego dokładnego wyglądu. Ale co się dziwić minęło już wiele czasu a ja miałam wtedy zaledwie dziewięć lat. Pięć lat temu rodzicielka poznała Matthew`a. Dwa lata temu wzięli ślub. Mój świat się załamał pół roku później. Mama nic nie widzi, jest w nim zakochana po uszy. Z początku było dobrze. Troszczył się o mnie, o siostrę. A teraz znęca się nade mną, gdy tylko coś pójdzie nie po jego myśli, bije mnie. Mam pełno siniaków na ciele. Pokazałam mojej matce jak wygląda moje ciało, powiedziałam przez kogo tak jest. Dokładnie pamiętam jej odpowiedź na moją "skargę":
- Dlaczego go tak nie lubisz? On się o nas troszczy a ty nie masz prawa tak o nim mówić. Wyjdź stąd i przemyśl swoje słowa.
Nic nie powiedziałam, pobiegłam do swojego pokoju, nie mogłam powstrzymać swoich łez. Mój świat legł w gruzach. Moja własna mama mnie odrzuciła, potraktowała mnie jak kłamcę. Woli go od własnej córki. Nie wybaczę jej tego nigdy. Po jej słowach porzuciłam marzenia o byciu kimś ważnym. Olałam szkołę.
Kiedyś byłam wzorową, grzeczną uczennicą, a teraz codziennie imprezuję. Moje życie od półtora roku kręci się wokół fajek i alkoholu. Chciałabym się wyrwać z tego domu. Nie mam przyjaciół. Nikt nie mógł znieść mojego chamstwa, zrobiłam sie dla wszystkich oschła. Jedynymi osobami które się ode mnie nie odwróciły to moja siostra Eve, którą bardzo kocham i barman z klubu, który mimo mojego zachowania wciąż jest dla mnie miły, choć ja tego wcale od niego nie oczekuję. Chcę znaleźć wyjście z tego świata, a zamiast tego brnę w jeszcze większe gówno.

*****


Mały wstęp

Witajcie!
Mam na imię Ola.
Będę tu publikowała moje pierwsze opowiadanie. Więc proszę o szczere komentarze. :D
Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam do czytania moich wypocin. :*